To chyba ostatni zdatny do użytku bolszewik z frakcji „pieczeniarzy” Kwaśniewskiego, do której należą paskudy, takie jak: Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Dariusz Rosati, Danuta Hübner i kilku innych pogrobowców ostatniego pokolenia PZPR, które z lekkością zamieniło swoje członkostwo w partii zdrady na polityczne wpływy i pełne kieszenie. Cynicy, którzy gotowi byli sprzedać się każdemu, kto miałby siłę i wpływy, na ponad 30 lat skazili obraz polskiej polityki i wprowadzili do niego najniższe i najbardziej podłe motywacje.
W Polsce rośne, niestety, pokolenie nowych czerwonych, oni jednak znacznie różnią się od bezideowych sierot po PZPR. To politycznie sfanatyzowani ludzie, dla których LGBT i postulaty wokeizmu są katechizmem; grupują się wokół takich wodzusiów jak Adrian Zandberg. Ci ludzie niewiele mają wspólnego z pokoleniem karierowiczów Kwaśniewskiego. W pokoleniu Czarzastego, wśród byłych sług Rosji sowieckiej, istniał podział na „pieczeniarzy” Kwaśniewskiego, sytuowanych bliżej starej frakcji „puławskiej” w łonie PZPR, i zwolenników Leszka Millera identyfikowanych bliżej starego „Natolina”. Miller, po odejściu na polityczną emeryturę, sprawia wrażenie, jakby napił się „wody prawdy” i głosi poglądy bliskie realizmowi i faktom. On też jak najgorzej ocenia dziś postać karierowicza i czerwonego biznesmena Włodzimierza Czarzastego. To był ostatni – biograficznie – moment dla „czerwonego Włodka”, w którym mógłby on objąć wysokie stanowisko państwowe. Oczywiście Czarzasty natychmiast zaczął za sobą wciągać do Sejmu starych towarzyszy Kwaśniewskiego – i tym właśnie sposobem szefem Kancelarii Sejmu został kumpel od kieliszka byłego prezydenta, niejaki Marek Siwiec, znany także z tego, że uchlany przedrzeźniał gesty papieża Jana Pawła II. Najważniejsze stanowiska w Sejmie zaczęli obejmować cyniczni karierowicze, którzy desantowali się z partii Płatnych Zdrajców Pachołków Rosji na pozycje „obrońców konstytucji i demokracji”. Te obślizgłe typy powiedzą wszystko, co może im przynieść doraźne korzyści, a ich brak ideowości i honoru jest cechą rozpoznawczą dla całego tego bezwstydnego i wyrachowanego pokolenia partyjnych smrodów, które zatruły polską rzeczywistość na długie lata. Ich kariery były starannie ochraniane przez komunistycznych bezpieczniaków, z którymi robili interesy i wzajemnie świadczyli sobie rozmaite przysługi. Gdyby nie pokolenie Czarzastego, w Polsce nigdy nie doszłoby do kariery skrajnie cynicznego i pozbawionego wstydu tygodnika „NIE” i środowiska Jerzego Urbana, czerwonego gnoma bezwstydu, który promował kariery Cimoszewiczów czy Czarzastych. Nad karierą pieszczoszków Kwaśniewskiego od początku unosi się swąd ludzi takich jak gen. Marek Dukaczewski. Czego zatem możemy się spodziewać po zamianie głupawego politycznie Szymona Hołowni na sprytnego i cynicznego Czarzastego?
Na pewno będzie więcej cynicznej bezczelności i nieuczciwości w działaniach władz Sejmu oraz wzmogą się represje wobec posłów, którzy nie zamierzają oddawać czci bożkowi „aktywnej demokracji uprawianej przez Donalda Tuska”. Czarzasty na pewno zawarł już z Tuskiem kupiecką umowę, wedle której za każdą przysługę policzy sobie wynagrodzenie w nowych posadach dla swoich wspólników i serwitutach państwowych dla kliki podstarzałych bolszewików. Państwo polskie będzie musiało teraz płacić rachunki, jakie Czarzasty będzie wystawiał – za poparcie – Tuskowi. Korupcja polityczna wejdzie w apogeum w myśl zasady, że kto ma władzę, ten ma też posady i panowanie nad budżetowymi funduszami. Bezwstydny powrót na najbardziej eksponowane stanowiska najbardziej skompromitowanych PZPR-owców. A przecież Czarzasty to także weneryczna dla III RP „afera Rywina”, no ale to już temat na odrębną opowieść.
🔴 Rozpoczęło się spotkanie ze Sławomirem @Cenckiewicz i @SliwkaAndrzej w Braniewie!#KlubyGP #KlubyGazetyPolskiej pic.twitter.com/niDhvOOmod
— Kluby "Gazety Polskiej" (@KlubyGP) November 27, 2025