Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

"Wniosek o komisję śledczą to teatr polityczny". Fogiel pomysł popiera, ale zakres badań nie spodoba się PO

Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do wniosku Koalicji Obywatelskiej w sprawie powołania komisji śledczej. Jego zdaniem jest to "próba zaciemnienia sprawy i polityczny teatr, za którym nic nie stoi". Zdaniem Radosława Fogla, Donald Tusk liczy na krótką pamięć opinii publicznej. Polityk oznajmił jednak, że jest za zbadaniem kwestii bezpieczeństwa energetycznego Polski. Jednak zakres przeanalizowanych lat ma być znacznie szerszy niż ten zaproponowany przez opozycję.

Fot. Tomasz Hamrat/ Gazeta Polska

Klub KO złożył w piątek wniosek o powołanie komisji śledczej ds. do zbadania prawidłowości, legalności oraz celowości działań podejmowanych przez organy i instytucje publiczne w celu zapobiegania i przeciwdziałania wpływom zagranicznych służb specjalnych na politykę energetyczną Polski w okresie od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r., a także zaniechań w zakresie wykrycia tychże wpływów.

Powołania komisji śledczej domagał się na wtorkowej konferencji Donald Tusk.

Zdaniem rzecznika PiS Radosława Fogla, wniosek KO i słowa Donalda Tuska poprzedzające jego złożenie "to próba zaciemnienia sprawy". "To jest wyłącznie polityczny teatr, za którym nic nie stoi" - dodał.

Szersza analiza

Według rzecznika PiS, "jest to ilustracja znanego, polskiego powiedzenia o gorejącej czapce". "Premier rządu, który chciał do 2037 roku uzależniać nas od gazu, a jego minister spraw zagranicznych zapraszał na odprawę polskich ambasadorów rosyjskiego ministra spraw zagranicznych, próbuje teraz tego typu wnioskami odwrócić uwagę od własnych dokonań i liczy na krótką pamięć opinii publicznych" - powiedział Fogiel.

"My opowiadamy się za całościowym wyjaśnieniem wszystkich kwestii związanych z bezpieczeństwem energetycznym Polski, wszystkich decyzji, które zapadały. Chcemy to zrobić na przestrzeni od 2007 do 2022 roku"

- zapowiedział Radosław Fogiel. "Złożymy taką propozycję nawet z szerszymi, dalej idącymi środkami" - zapowiedział.


Powrót do afery

W poniedziałek tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. - wspólnik biznesowy skazanego za organizację podsłuchów najważniejszych osób w państwie Marka Falenty, zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której Falenta był współwłaścicielem, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.

Wpaść we własne sidła

We wtorek Donald Tusk, odnosząc się do publikacji "Newsweeka" dotyczącej zeznań Marcina W. stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u.

W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W. miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. Michał Tusk oświadczył w środę, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".

Marcin W. w jednym z protokołów opublikowanych w środę, mówił też m.in. że ma "realne obawy" o swoje życie i zdrowie. Twierdził również, że kontaktował się z Rosjanami ws. nagrań "różnych ważnych osób", a do przekazania nagrań Rosjanom miało dojść w Kemerowie w 2014 r.

Tuszowanie wpadki

W czwartek Donald Tusk zapewnił, że nadal chce powołania komisji śledczej, która zbadałaby wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. W rozmowie z TVN24 Stwierdził też, że "jeśli Kaczyński i Ziobro zablokują jej powstanie, to znaczy, że mają jakieś powody, żeby bać się prawdy". Oświadczył też, że nie da się zastraszyć. Zapytany, czy widział i dostał kiedykolwiek reklamówkę z 600 tys. euro, odpowiedział, że "nie widział takiej kwoty pieniędzy". "Nie jestem dzisiaj w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro wydaje się groteskowe, naruszające wszystkie normy i obyczaje, to jednak trudno z tego robić kabaret, bo to jest bardzo poważna sprawa" - zaznaczył.


Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Prawomocny wyrok 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w związku z tą aferą biznesmen Marek Falenta.

Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska; po wyborach w następnym roku do władzy doszło PiS.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl