Oceniając szczyt UE i ostateczny wynik głosowania ws. Tuska, rzecznik prezydenta zwraca uwagę, że w tym przypadku trudno mówić o sukcesie.- Prezydent tego samego dnia udzielił wywiadu czy też wypowiedział się dla mediów, powiedział o swoim stosunku, dość szczegółowo do tego wyboru i do kandydatury Donalda Tuska. Wyraził swój żal, że Rada Europejska w taki, a nie inny sposób procedowała i przedłużyła mandat Tuskowi, nie zapraszając kandydata rządu polskiego na te obrady, nie starając się nawet wysłuchać, jaką wizję ma Jacek Saryusz-Wolski. Niezależnie od tego, czy ta wizja spodobałaby się temu czy innemu premierowi czy prezydentowi, niezależnie od ego, czy ktoś uważał, iż Tusk ma tę wygraną czy przedłużenie kadencji już w kieszeni, to widać było wyraźnie, że pewne reguły zostały co najmniej naruszone i widać było, że te procedury demokratyczne są procedurami demokratycznymi trochę na papierze. To też pewnego rodzaju lekcja dla wszystkich krajów UE i to też dowód na to, że te postulaty mówiące o konieczności zmiany traktatów europejskich albo przynajmniej niektórych procedur – choćby w przypadku obsadzania najważniejszych stanowisk w instytucjach unijnych – powinny być zmienione. I po to, żeby zdemokratyzować te procesy w UE, ale także po to, by pokazać, że UE sama się uczy” - mówił Magierowski.
- Kiedy spojrzymy na ostateczny wynik tego głosowania, to trudno mówić o sukcesie, ale na tym polegają te niuanse dotyczące słów, których używamy, opisując to, co się wydarzyło, podczas szczytu w Brukseli. Pytanie, czy było to głosowanie. Nie padło pytanie, czy ktoś jest za kandydaturą Jacka Saryusz-Wolskiego. Nie padło pytanie czy ktoś się wstrzymuje od głosu. To pokazuje, jak wadliwe są te procedury, które funkcjonują w UE – mówił na antenie TVN24 Marek Magierowski.