"Nie ma miejsca na wybór albo Europa albo USA. Będę w Paryżu uprzedzał wszystkie głosy, które będą chciały wprowadzić konkurencję między nimi" - zagrzmiał w tonie typowym dla "króla Europy", którego "nikt w Brukseli nie ogra", Donald Tusk, na chwilę przed wylotem na szczyt unijnych przywódców w Paryżu.
Podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, JD Vance swoje wystąpienie poświęcił ostrej, lecz bezsprzecznie zgodnej z faktami - krytyce europejskiej demokracji.
Powiedział m.in., że największe zagrożenia dla Europy wynika z jej sytuacji wewnętrznej. Wskazał w tym kontekście na odejście od zasad demokracji i wolności słowa, cenzurę, ściganie za światopogląd czy przekonania religijne i nielegalną migrację. Zaapelował, aby rządzący Europą politycy nie bali się własnych obywateli i przyszłości, a także powołał się na słowa św. Jana Pawła II ("Nie lękajcie się"), którego nazwał jednym z największych orędowników demokracji.
Słowa wiceprezydenta USA spotkały się z ogromnym oburzeniem (w końcu - prawda boli) brukselskich elit. Do tego stopnia, że Emmanuel Macron, pomijając fakt, iż polska sprawuje obecnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, zwołał pilny nieformalny szczyt przywódców unijnych. Choć jeszcze wczoraj rano obecność Tuska na wydarzeniu stała pod znakiem zapytania, sprawa rozjaśniła się nieco później. Szef polskiego rządu wyruszył w drogę do stolicy Francji.
Przed wylotem odbyła się konferencja prasowa z jego udziałem. Wniosek jest jeden - Tusk albo się boi i zgrywa "twardego" albo... znów wydaje mu się, że jest samozwańczym "królem Europy".
Nie ma miejsca na wybór albo Europa albo USA. Będę w Paryżu uprzedzał wszystkie głosy, które będą chciały wprowadzić konkurencję między nimi
– grzmiał. Pytanie tylko - czy jego głos, biorąc pod uwagę, że szczyt odbywa się w Paryżu, a nie tak jak powinien - w Warszawie, będzie jakkolwiek brany pod uwagę.
Wątpliwie, szczególnie z uwagi na słowa Olafa Scholza, co do przyjmowania przez Polskę migrantów i... paktu migracyjnego.
Zobacz: Tusk niby odcina się od paktu migracyjnego. Ale Scholz nie ma wątpliwości: On to wprowadzi w życie
Tusk nie mógł darować sobie jednak "wrzutki" w jego stylu, mówiąc, że niektóre słowa podczas konferencji w Monachium "padły niepotrzebnie". Tylko z czyjej strony? Wiceprezydenta USA? Można domniemać.