Atak na Nawrockiego
Dzisiaj portal onet.pl opublikował wywiad z kobietą opisaną jako "opiekunka pana Jerzego". Anna Kanigowska, która miała opiekować się mężczyzną, oczernia Karola Nawrockiego o brak zainteresowania Jerzym Ż. Internauci szybko zwrócili uwagę, że w mediach społecznościowych kobieta nie stroni od hejterskich wpisów dotyczących samego Karola Nawrockiego.
Sztab obywatelskiego kandydata upublicznił dziś jego oświadczenie majątkowe, a także testament i akt notarialny dotyczący zakupu mieszkania, w którym mieszka Jerzy Ż. Karol Nawrocki odniósł się szczegółowo do sprawy w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. Polityk podkreślił, że cała sytuacja była dla sztabu "wyzwaniem". Wskazał, iż "to było operacyjne zagranie w porozumieniu ze służbami specjalnymi i mediami, tutaj ratuje nas prawda".
Odniósł się też do słów Donalda Tuska, który komentując medialne publikacje wymierzone w Nawrockiego oświadczył, że to "brzydko pachnie".
"Słowa Donalda Tuska, regularnego kłamcy i człowieka, który ma relacje z Władimirem Putinem, nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Jeśli chodzi o moją relację z Jerzym Ż. – pomagałem człowiekowi od wielu lat i nie mam sobie nic do zarzucenia"
– powiedział Nawrocki.
Ocenił także, że "spadające poparcie dla Rafała Trzaskowskiego, fatalny występ w debacie, którą sam zorganizował w Końskich, nerwowość w jego sztabie, sprawia, że do telewizji rządowej, do prokuratury, Najwyższej Izby Kontroli, muszą dołączyć służby specjalne państwa polskiego, żeby ratować kampanię Rafała Trzaskowskiego".
Nawrocki powiedział również, jakie - jego zdaniem - jest źródło wycieku informacji dotyczących kawalerki w Gdańsku.
"Od dwóch miesięcy mamy informacje, że moja teczka z postępowania do dostępu do informacji niejawnych krąży i niestety ktoś kiedyś będzie musiał za to odpowiedzieć. Żyjemy w sytuacji, w której te wybory są po prostu nieuczciwe od samego początku. Informacje, które pojawiły się wczoraj i przedwczoraj pochodzą z mojej ankiety bezpieczeństwa. Nikt inny nie miał do nich dostępu. To oczywiste, ze z tego kierunku poszedł atak"
– powiedział.
Rezygnacja z kandydowania? Jasna deklaracja Nawrockiego
Karol Nawrocki został także zapytany, czy rozważa rezygnację z kandydowania na prezydenta.
"Nie rozważam wycofania się z kandydowania. Zamierzam wygrać najbliższe wybory prezydenckie mimo tego, że cały aparat państwa działa przeciw mojej kandydaturze"
– oświadczył.
"Nie jestem właścicielem trzech mieszkań"
Kandydat popierany przez PiS szczegółowo omówił też treść swojego oświadczenia majątkowego.
"Nie jestem właścicielem trzech mieszkań. To mieszkanie, które należy do mojej mamy i którego właścicielką jest moja mama, która szczęśliwie żyje, z przezorności wpisywałem do swoich oświadczeń majątkowych. Moja mama napisała testament, który został złożony przez notariusza. Ja o tym oczywiście wcześniej nie wiedziałem. Mama mnie o tym poinformowała, postanowiłem wpisywać to do oświadczenia majątkowego. Księgi wieczyste wykazują, że właścicielem tego mieszkania jest moja mama"
– oświadczył.
Doprecyzował, iż "płaci kredyt za 57-metrowe mieszkanie, w którym mieszka i jest zgodnie z prawem właścicielem mieszkania 28-metrowego, do którego jednak nie ma kluczy, bo traktuje je jako własność Jerzego Ż. od wielu lat".
Jak Karol Nawrocki poznał Jerzego Ż.?
Nawrocki opowiedział też szerzej o znajomości z Jerzym Ż.
"Myślę, że miałem 24-25 lat, więc był to około 2007-2008 rok. Był to jeden z sąsiadów na mojej dzielnicy. Znałem go wcześniej, ale od tego momentu zacząłem mu pomagać. Już wtedy był on pod opieką społeczną, był człowiekiem potrzebującym pomocy. Czasami, incydentalnie, pomagałem mu w taki sposób, w jaki wówczas mogłem"
– zrelacjonował.
Kandydat popierany przez PiS omówił także kwestię wykupu mieszkania.
"To była bardzo dynamiczna sytuacja. Ta pomoc, której udzielałem Jerzemu, w pewnym momencie zaczęła przekraczać moje możliwości. On miał swoje problemy, o których nie chcę mówić, bo wciąż jest to osoba prywatna, która tylko przez problemy sztabu Trzaskowskiego trafiła do opinii publicznej. Była to osoba, która rokowała, że potencjalna pomoc pomoże wyprowadzić ją na prostą. [...] Już w grudniu 2011 roku Jerzy Ż. pisze do mnie taki list, w którym wprost zwraca się o to, abym mu przekazał środki finansowe. Nie ma jeszcze mieszkania, transakcji, konkretnych naszych działań, a to pokazuje ten list z 2011 roku, że jest to rodzaj relacji, w której on może liczyć na to, że przekażę mu środki finansowe i inne rzeczy"
– powiedział.
Nawrocki pokazał też listy, które pisał do niego Jerzy Ż.
" 'Karol przekaż mi 500 zł' - to jest jeden list. Drugi list odnosi się do już konkretnych, zresztą on się stał moją listą zakupów dla Jerzego Ż., bo tutaj są konkretne rzeczy odnoszące się do jego kart na energię elektryczną, prosi o czajnik, o jakiś rodzaj skarpet, o koszulę, to już jest rok 2012, więc to pokazuje, że ten człowiek rzeczywiście z jednej strony wymagał pomocy, mimo tego, że opiekowała się nim opieka społeczna, wciąż miał swoje potrzeby"
– oświadczył.
Podkreślił, że "mieszkanie, o którym mówimy, nabył legalnie, przekazując panu Ż. zgodnie z umową kupna-sprzedaży konkretne środki finansowe na przestrzeni 14 lat".
Opieka nad Jerzym Ż.
W trakcie rozmowy kandydat popierany przez PiS mówił o opiece nad Jerzym Ż.
"Intensywność, z którą się opiekowałem Jerzym Ż., była w sposób naturalny różna, w zależności od tego, jakie obowiązki wykonywałem. Rzeczywiście po roku 2021 była zdecydowanie mniejsza, bo jak Państwo wiecie, wyprowadziłem się do Warszawy, bo zostałem prezesem IPN. [...] Ja szukałem Jerzego Ż. Rozmawiałem po tej wizycie z sąsiadką, która tam mieszka. Szukałem pana Jerzego Ż. na własną rękę. Zgodnie z prawem nie musiałem tego robić, a robiłem to od wielu lat. Nie jestem rodziną Jerzego Ż. Nie mam dostępu do informacji o nim. [...] Od wielu lat byłem jedyną osobą, która poza miejską opieką społeczną, była w stanie pomóc Jerzemu Ż. Gdyby ktoś chciał pomóc Jerzemu i gdyby ci, którzy mu pomagają, mieli dobre intencje, to zadzwoniłby na mój numer telefonu, który Jerzy ma od 20 lat i z którego korzystał wielokrotnie w ostatnich latach"
– powiedział.
Wypowiedzi opiekunki
Karol Nawrocki odniósł się w wywiadzie do wypowiedzi jednej z opiekunek miejskiego ośrodka pomocy społecznej.
"Nie dostałem informacji od tej pani, bo jej intencje były zupełnie inne. Jeśli wejdziecie na media społecznościowe tej pani, to zobaczycie, że to ta pani, która pisała, że zrobiłem swojej 16-letniej żonie „bobasa”, więc jestem człowiekiem nienadającym się do pełnienia funkcji prezydenta. Jest to pani, która ma głęboką nienawiść nie tylko do mnie, ale też do formacji, która mnie popiera. Gdyby ona miała dobre intencje, to wykonałaby to, o czym mówiłem przed momentem. Usłyszałaby od pana Jerzego, jaki jest mój numer telefonu, zadzwoniła, a nie wysyłała pismo do Muzeum II Wojny Światowej. Ja tego listu nie widziałem"
– powiedział.
Skomentował też jej słowa mówiące o tym, że Jerzy Ż. "żył w nędzy".
"Nie zgodzę się z tym. Tak, on żył bardzo skromnie, samo to mieszkanie jest skromne, pani wystawia sobie ocenę i opiece społecznej, bo skoro jest zaopiekowany przez gdańską opiekę społeczną i żyje w nędzy, to chyba w Gdańsku coś nie funkcjonuje. [...] Ja tej pomocy dostarczałem zawsze, kiedy ona była potrzebna, powtórzę, niezależnie od tego mieszkania, bo nie miałem takiego obowiązku. To mieszkanie należało do mnie od 2017 roku. Gdybym miał złe intencje, biznesowe intencje, to co bym zrobił w roku 2017 z panem Jerzym Ż., gdybym nie miał wobec niego wrażliwości i chęci pomagania? Od 2017 do 2024 roku pan Jerzy Ż. mieszka w moim mieszkaniu. Ja przelewam regularnie za to mieszkanie środki finansowe, nie mam do niego kluczy i nie czerpię z niego żadnych korzyści"
– oznajmił.
Umowa sprzedaży
W rozmowie poruszono też kwestię przekazania pieniędzy z tytułu sprzedaży mieszkania.
"Około 20 tysięcy złotych przekazałem. Tam były jakieś opłaty, nie wiem, notarialne, mecenasi. Jest podpisana umowa przedwstępna sprzedaży. Ona reguluje nasze zobowiązania względem siebie, odnosi się do ceny rynkowej 120 tysięcy złotych i jest pewną konkretną gwarancją, że te środki w konkretnej formule zostaną przekazane Jerzemu Ż., uwzględniając te koszty, które zostały już poniesione, a nie uwzględniając tych rzeczy, które robię z dobrego serca i na które mnie stać. [...] Przekazanie całej kwoty 120 tysięcy wówczas panu Jerzemu Ż. wówczas byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia. To jest rzecz prawnie właściwa, wówczas przekonywali mnie o tym prawnicy i potwierdziłem to wczoraj, że po zawarciu tego typu umowy już ich regulacja i kwoty wypłacane pozostają pomiędzy partnerami takiej umowy, to jest rzecz znana na rynku i zgodna z prawem. Przekazywałem 120 tysięcy w ratach, tylko to się zaczęło jeszcze przed spisaniem tej przedwstępnej umowy"
– powiedział Nawrocki.