Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Stołeczny radny PiS o rządach Trzaskowskiego: To stracona kadencja!

Przewodniczący klubu radnych PiS-u w Radzie Warszawy Dariusz Figura stwierdził, że niedawne rozporządzenie o symbolach religijnych i języku to tylko forpoczta rewolucji ideologicznej, którą prezydent Trzaskowski chce przeprowadzić. Jeśli więc zostanie on prezydentem Polski, to na pewno stanie się patronem wszelkich progresywnych zmian w naszej Ojczyźnie – dodał radny Figura.

Rafał Trzaskowski
Rafał Trzaskowski
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

W Warszawie ostatnio nastąpiły zalania różnych ulic. Wygląda na to, że nasza stolica po prostu jest niedostosowana do trochę większego deszczu. Co prezydent stolicy Rafał Trzaskowski i jego współpracownicy powinni zrobić, żeby to zmienić, a czego nie zrobili?

W Warszawie tego typu problemy występowały już wiele lat temu. I wtedy odpowiedź była taka: musimy pobudować kolektory deszczowe, żeby - w przypadku dużych opadów - zbierać wodę. Być może trzeba też stworzyć jakieś dreny, przez które można spuścić wodę. Przy czym to było kilka lat temu.

Ten czas został zmarnowany, co widać po ostatnich opadach,. Inwestycje, które teoretycznie toczyły się, nie dały żadnego efektu. Albo - być może – cały czas występuje problem, który był wcześniej: zatkania kanałów ściekowych. A jak kanały są zatkane, woda oczywiście nie spływa. Wygląda więc na to, że – niestety – kilka lat przygotowań do tego typu zjawisk nie dało efektu!

Można więc uznać, że prezydent, który jest odpowiedzialny za infrastrukturę Warszawy, nie zajął się sprawą. Zignorował te niebezpieczeństwa.

Realnie prezydenta nie ma w Warszawie! On zajmuje się innymi tematami. W związku z czym w Warszawie wszelkie istotne tematy są spychane na urzędników pracujących bez nadzoru prezydenta. A jak prezydent nie interesuje się miastem, efekty są takie, że wiele rzeczy nie dzieje się. Co widać właśnie przy okazji kanalizacji i wody. Ale też remontów oraz inwestycji, które są nie koordynowane, bo nie ma kto czuwać nad Warszawą.

A efekty są takie, jakie widzimy: Warszawa zalana, ruch wstrzymany, problemy z „korkami” i wynikającym z nich zanieczyszczeniem powietrza. Brak też jakichkolwiek dużych inwestycji. Bo są jedynie inwestycje wizerunkowe. Takie jak warszawska kładka pieszo-rowerowa. To skutek tego, że pan prezydent zajmuje się tematami ogólnopolskimi, a nie Warszawą.

Wspomniał Pan o wizerunkowych inwestycjach w Warszawie. Niedawna kontrola poselska posłów Zjednoczonej Prawicy miała sprawdzić to, ile wydano warszawskich pieniędzy na propagowanie osoby prezydenta Trzaskowskiego. Mógłby Pan przybliżyć naszym czytelnikom to, jak w praktyce wygląda owa propaganda dotycząca Rafała Trzaskowskiego? 

W każdym roku wyborczym środki na promocję miasta bardzo wzrastają. I tak przed wyborami parlamentarnymi wydano ogromne pieniądze pod hasłem promocji osiągnięć pana prezydenta Trzaskowskiego, czyli faktycznie Platformy Obywatelskiej.

W kampanii samorządowej podobnie: przeznaczono miliony na rozmaite festyny czy promowanie się pana prezydenta przy okazji oddawania słynnej kładki pieszo-rowerowej. O czym mało się mówi. A to akurat są pieniądze realnie przeznaczone na kampanię wyborczą. Dziesiątki milionów w przeciągu ostatniej kadencji! I - oczywiście - tutaj już nie ma problemu dla Państwowej Komisji Wyborczej, która nie zauważa, że te pieniądze są przeznaczane na promocję de facto partii politycznej.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że podczas kampanii samorządowej wszyscy warszawiacy dosłownie widzieli to, że Warszawa została wprost „zalana” bilbordami kandydatów na radnych wystawionych przez Koalicję Obywatelską. Nie da się tego zrobić, stosując normalne limity pieniężne ustalone dla kampanii wyborczych. Było więc widać, że albo pieniądze wydane przez KO pochodzą nie wiadomo skąd, albo ceny dla kandydatów Koalicji Obywatelskiej są takie, że wywieszenie bilbordu kosztuje na – przykład - złotówkę! Osobiście sądzę, iż na ulicach miasta widać było partię „ociekającą bogactwem”. Ale takie rzeczy Państwową Komisję Wyborczą nie interesują. 

A co się stanie, jeżeli prezydent Trzaskowski będzie kandydował na prezydenta Polski? Czy też jeszcze przed prezydencką kampanią wyborczą nagle pojawią się rozmaite bilbordy i inne nośniki reklamy prezydenta Trzaskowskiego?

Oczywiście! Nie mam wątpliwości co do tego, że cały aparat miasta będzie „maszyną promocyjną” prezydenta miasta. Oczywiście, czasami trudno „chwycić kogoś za rękę”. Na przykład stwierdzić, że w czasie kampanii wyborczej urzędnicy zbierali podpisy. Ale w Warszawie wiedzą powszechną jest fakt, że cały aparat Warszawy (przypominam, ze to ponad osiem tysięcy urzędników!) służy promocji jej prezydenta. A promocja służy temu, żeby pan prezydent Trzaskowski znów kandydował na prezydenta Polski. Oczywiście, jeżeli jego szef łaskawie mu na to pozwoli! W Warszawie zresztą nic się wtedy nie zmieni, bo prezydent zajmie się kampanią wyborczą i w mieście go nie będzie. Tak, jak i teraz go nie ma. I dlatego uważam, że to po prostu stracona kadencja. Stracona dla Warszawy.

Rzeczywiście, w Warszawie jest dużo rozmaitych problemów. Na przykład, trochę wstydliwy problem szczurów. Są one wyraźnie widoczne.

Tych problemów jest masa. Poczynając od gwałtownej zmiany polityki komunikacyjnej. Bo zamiast budowania linii metra, linii tramwajowych czy dróg, będziemy zwężali ulice. Generując w ten sposób „korki”.

Będziemy też likwidowali miejsca parkingowe. A jeżeli coś dzieje się w Warszawie, gdy chodzi o duże inwestycje, to oczywiście nie mamy tu do czynienia z dziełem pana prezydenta Trzaskowskiego. Lecz wciąż jeszcze z efektem opóźnionych inwestycji z poprzednich kadencji. Przykładem kontynuacja budowy drugiej linii metra. I powtarzam: jeśli chodzi o nowe inwestycje, to nic się nie dzieje.

Podobnie z innymi obszarami. Choćby ogromne zaniedbania w budowie mieszkań komunalnych. To, o czym pan wspomniał, oczywiście też jest problemem – powiedziałbym - zanieczyszczenia. A wszystko stanowi efekt braku gospodarza w mieście!   

Wydaje się, że pewnym problemem jest też niedawno wprowadzona tak zwana „Strefa Czystego Transportu”. Jak ona funkcjonuje?

Na szczęście obecnie jest ona po prostu fikcją. Przynajmniej dla warszawiaków. Bo warszawiacy zostaną nią objęci dopiero za trzy lata. Na razie jest dolegliwa dla ludzi spoza Warszawy, którzy już są de facto zmuszeni do wymiany starych aut. A efekt zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza jest kompletnie żaden. Bo ta strefa obecnie zajmuje trzy procent miasta. Tworzy jednak trudności. I to – powtarzam - głównie dla kierowców spoza Warszawy. Utrwala też wizerunek miasta zadufanego w sobie, odwróconego od mieszkańców reszty Polski. Takiego, jakim jest właśnie pan prezydent Trzaskowski.

A w jaki sposób ta Strefa Czystego Transportu jest pilnowana?

Podobno działają systemy monitorowania wjazdu do niej, czyli rozpoznawania  rejestracji samochodu i weryfikacji jej w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Dzięki czemu da się stwierdzić, jaki jest to pojazd i czy jest uprawniony do wjazdu do strefy.

Na tej podstawie są również prowadzone kontrole straży miejskiej. Ale ponieważ te monitorowania i kontrole nie są masowe, strefa nie stanowi jeszcze palącego problemu dla – przynajmniej - samych mieszkańców Warszawy. Ale to tylko dlatego, że ową strefę na szczęście „okrojono” pod presją warszawiaków i naszych radnych.

Strefa Czystego Transportu stanie się jednak poważnym problemem już za trzy lata. I wtedy może warszawiacy jakoś „obudzą się”...

Na razie temat został swoiście „rozmydlony”. W tym celu, aby zbytnio nie zepsuć wizerunku pana prezydenta Warszawy przed jego spodziewanym kandydowaniem na prezydenta Polski. Inne tematy też „rozmydla się” właśnie po to, żeby nie psuć pięknego wizerunku Rafała Trzaskowskiego.

Przykładem zarządzenie o usuwaniu symboli religijnych z warszawskich urzędów.

Wszystko ma tylko i wyłącznie jeden cel: zapewnienie jak najlepszej opinii kandydatowi na prezydenta Polski Rafałowi Trzaskowskiemu. Ale po wygranych wyborach prezydenckich w 2025 r., „rewolucja ruszy na całego”. Jeżeli bowiem tak by się stało, że prezydent Warszawy zostałby prezydentem Polski - co mam nadzieję, że nie nastąpi – stałby się on wtedy patronem wszelkich progresywnych zmian w naszej Ojczyźnie. I to jest podstawowy cel prezydenta Trzaskowskiego. Jego Warszawa nie interesuje! Uważa, że jest stworzony do większych rzeczy.

A na czym polega wspomniane przez pana „rozmydlanie” zarządzenia o symbolach religijnych?

Generalnie na tym, że jeżeli ktoś ma u siebie na biurku symbole religijne, to może je mieć. Poza tym wszystko ma być pozytywne, a nie negatywne.

Czyli nie mówimy, że coś usuwamy, tylko staramy się akceptować inne postawy. Zmieniać język. Takie „ble ble”!

Ale to jest tylko osłabianie forpoczty rewolucji ideologicznej, którą pan prezydent Trzaskowski na pewno chciałby przeprowadzić. Lecz odkłada to w czasie, bo teraz dla niego ważne są inne rzeczy.

Kolejne pytanie: czy w warszawskich urzędach już stosuje się ten język – powiedzmy – „neutralny”? Na przykład, pyta się jakiego zaimka klient urzędu woli używać.

W maju tego roku zostało wprowadzone rozporządzenie o wspominanej przez nas neutralności religijnej. Ale ono dotyczy też języka. Natomiast nie wiem, na ile to rozporządzenie jest skuteczne. Ostatnio nie miałem okazji odwiedzić urzędu. Ale formalnie rozporządzenie o języku na pewno obowiązuje.

Jeszcze na koniec: pan prezydent Trzaskowski nadal wydaje pieniądze na różne organizacje lewicowe czy równościowe? Przecież kiedyś były nawet szkolenia z walk ulicznych!

W Warszawie budżet organizacji spoza sektora finansów publicznych to ponad trzysta milionów złotych. To więcej niż budżet takiego miasta jak chociażby Otwock.

Tak że rzeczywiście te ogromne pieniądze w jakiejś części idą na bardzo dziwne organizacje. Zajmujące się polityką migracyjną lub promujące rozmaite zachowania sprzeczne z naszymi wzorcami kulturowymi. I duża część takich organizacji po prostu jest utrzymywana z funduszy publicznych. Z podatków, które wszyscy płacimy.

 



Źródło: niezalezna.pl

Eryk Łażewski