Prezydent Nawrocki rozpoczął swoją międzynarodową misję od rozmów z najpotężniejszym przywódcą politycznym świata, Donaldem Trumpem.
Przybył do Waszyngtonu po konsultacjach z 28 sierpnia z Gitanasem Nausedą, Alarem Karisem, Edgarem Rinkevicsem i Mette Frederiksen. Liderzy Litwy, Estonii, Łotwy i Danii przybyli do Belwederu na jego zaproszenie. Połączyli się także później z prezydentem Ukrainy, Wołodymyrem Zełenskim.
Dzień później prezydent RP odbył też rozmowę z prezydent Mołdawii Maią Sandu, a w sobotę z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte. Leciał więc do USA z silnym mandatem, a także po konsultacjach, które podkreślały uznanie przez tych przywódców ważnej roli, jaką w tak krótkim czasie zdobył już w regionie Nawrocki.
„Prezydent Nawrocki był niesamowity”
Serdeczne spotkanie Karola Nawrockiego z prezydentem USA w Białym Domu odbyło się w kluczowym momencie, gdy w Stanach Zjednoczonych od kwietnia trwa przegląd strategiczny dotyczący dyslokacji amerykańskiej armii i wojskowych baz w świecie pod kątem dostosowania ich do nowej geopolitycznej mapy globu. Słowa Trumpa o Nawrockim wypowiedziane w Białym Domu poszły w świat. Były dowodem na szczególny rodzaj wzajemnej więzi, jaka łączy tych obu polityków, i nadziei, jakie Trump pokłada w tym prezydencie młodego pokolenia wśród liderów europejskich: „Prezydent Nawrocki był niesamowity. Miał niesamowite wybory. Atakował z dalszej pozycji i wygrał z dużą łatwością. Polacy się natychmiast do niego przekonali. Naprawdę go kochają. To wielka miłość i szacunek. To człowiek sukcesu. To był dość ciężki wyścig. Dość paskudny wyścig, i pokonał ich wszystkich. (…) A teraz stał się jeszcze bardziej popularny. (…) Wykonuje naprawdę fantastyczną robotę. Więc to zaszczyt, że też go poparłem. (…) Nie popieram zbyt wielu ludzi, ale poparłem go i jestem z tego bardzo dumny”. Wszystkie też najważniejsze globalne agencje przekazały kluczową informację. Zapytany przez dziennikarza, czy żołnierze USA pozostaną w Polsce, Trump stwierdził: „Myślę, że tak, a ty wiesz coś, czego ja nie wiem? Tak, jesteśmy bardzo zadowoleni, umieścimy tam więcej, jeśli będą tego chcieli, bo od dawna zależy im na większej obecności. Mamy kilka krajów, gdzie jest ich więcej, ale niezbyt wiele. Nie, oni zostaną w Polsce. Jesteśmy z Polską w pełni zgodni”. Karol Nawrocki mocno podkreślił, że „pierwszy raz jesteśmy w sytuacji, kiedy Polacy są zadowoleni, że mamy zagranicznych żołnierzy na swoim terytorium. (…) Amerykańscy żołnierze są częścią naszego społeczeństwa – mamy niemalże 10 tys. żołnierzy. To jest sygnał dla całego świata, w tym do Federacji Rosyjskiej, że jesteśmy zjednoczeni”.
Zapowiedziane też zostały rozmowy w formacie szef BBN prof. Sławomir Cenckiewicz i sekretarz obrony USA Pete Hegseth na temat przełomowych, wspólnych projektów dotyczących bezpieczeństwa. A to oznacza, że Trump postawił mocno na relacje z Polską, których osią jest prezydent Nawrocki i jego zaplecze eksperckie. Wpływa to bezpośrednio nie tylko na rozkład sił wewnątrz Polski, lecz także potężnie wzmacnia pozycję Nawrockiego w Europie. Ale już sama symbolika powitania była wyjątkowa. Przelot czterech maszyn F-35 symbolizujący relacje polsko-amerykańskie i czterech myśliwców F-16, które uhonorowały majora Macieja Krakowiana, asa polskiego i NATO-owskiego lotnictwa, który zginął w katastrofie pod Radomiem, był wyjątkowym, absolutnie unikalnym okazaniem szacunku Polsce. W Gabinecie Owalnym, gdzie urzęduje najpotężniejszy polityk współczesnego świata, obaj prezydenci oddali hołd mjr. Krakowianowi, podkreślając jego wybitne kompetencje i zasługi, a także dramat jego rodziny.
Polska – strategiczny partner USA w NATO
Wbrew kreowanej fałszywej narracji o braku długofalowej wizji Trumpa – wykazuje on spójność i ciągłość swojego strategicznego myślenia o Polsce. To w USA, w środowisku amerykańskiej Polonii i polityków republikańskich, narodziła się we wrześniu 2015 roku wizja Trójmorza, która nawiązywała do koncepcji politycznej śp. Lecha Kaczyńskiego i historycznej tradycji I i II RP. Andrzej Duda, który uważał się za kontynuatora spuścizny prezydenta Kaczyńskiego, nawiązał bliskie relacje z prezydent Chorwacji Kolindą Grabar-Kitarovic. Dlatego pierwszy szczyt Trójmorza odbył się w Dubrowniku w 2016 roku. Rok później Donald Trump stał się głównym gościem przełomowego spotkania Trójmorza w Warszawie. Uznał, że projekt ten stanowi doskonałą bazę do ścisłego, strategicznego powiązania USA z regionem Europy Środkowej i wbudowania go w szerszy kontekst relacji gospodarczych i militarnych. Trump był przekonany, że terminal LNG w Świnoujściu, połączony siecią przesyłową z chorwackim terminalem, spowoduje, że USA będą w stanie wyrwać cały region z uzależnienia energetycznego od Rosji i Niemiec. W ślad za tą wizją szły wielkie projekty biznesowe, które nadałyby temu regionowi odporność na wspólne działania Rosji i Niemiec. Trump widział projekt w większym, globalnym kontekście. Stąd szereg zawartych umów, w tym kluczowe dokumenty podpisane przez jego administrację w 2019 roku, których kontynuacją było zawarcie porozumienia o wzmocnionej współpracy obronnej (EDCA), na mocy której powstało w 2020 roku Wysunięte Dowództwo V Korpusu Sił Lądowych USA jako stała amerykańska placówka wojskowa z siedzibą w Camp Kościuszko w Poznaniu. Dzięki decyzji administracji Trumpa uległ więc zmianie statut amerykańskich sił w Polsce, w tym zwiększenie kontyngentu o tysiąc żołnierzy. Efektem tych działań było wybudowanie też w Polsce pożętych magazynów broni i amunicji w Powidzu.
Była to największa tego typu inwestycja NATO od zakończenia zimnej wojny. Polska stworzyła warunki do błyskawicznego zwiększenia liczebności amerykańskich sił do poziomu ponad 20 tys. To także za Trumpa podpisaliśmy umowę na zakup myśliwców piątej generacji F-35, które – co zostało zakomunikowane podczas obecnej wizyty Nawrockiego w Białym Domu – już w styczniu 2026 roku trafią do Polski.
Według wizji Andrzeja Dudy prezydencja Polski w UE miała być wykorzystana do przekształcenia jego bardzo dobrych relacji z Donaldem Trumpem w uczynienie z Polski strategicznego łącznika UE ze Stanami Zjednoczonymi. Pamiętajmy, że to inicjatywa Dudy o podniesieniu wydatków na zbrojenia krajów NATO do poziomu 3 proc. PKB stała się podstawą dla wielkiego projektu Trumpa, aby państwa Sojuszu wyznaczyły pułap 5 proc. PKB, co zostało ostatecznie przyjęte na szczycie NATO w Hadze w czerwcu 2025 roku. To radykalnie zwiększa zdolność Sojuszu do odstraszania wobec Rosji.
Tusk zaprzepaścił tę historyczną szansę, pozwalając Niemcom na głoszenie propagandowej wizji, że to oni zbudują najsilniejszą europejską armię NATO kosztem polskiego projektu. Oczywista dywersja dyplomatyczna premiera Tuska (skandal z obsadą ponad 50 ambasadorów za plecami prezydenta Dudy, zakończona paraliżem waszyngtońskiej placówki) pokazuje skalę strategicznych strat poniesionych przez Polskę.
Dziś Trump jasno deklaruje, iż chce, abyśmy pełnili podobną rolę w NATO jak Niemcy w czasie zimnej wojny, a więc byśmy byli głównym, strategicznym centrum logistycznym dla amerykańskiej obecności w Europie. Biały Dom widzi też w Nawrockim nowoczesnego polityka młodego pokolenia, który jest mocno osadzony w tradycyjnych wartościach. Jego zaproszenie na przyszłoroczny szczyt G20, który odbędzie się w Miami na Florydzie, to wprowadzanie nas do pierwszej ligi światowych graczy. Ale to też coś więcej – USA potrzebują w wymiarze gospodarczym silnej Europy Środkowej osadzonej w formacie Trójmorza jako obszaru mocno zintegrowanego strategicznie ze Stanami Zjednoczonymi w wymiarze globalnej polityki bezpieczeństwa. Trump, jak nikt inny wie, że toczy w tej chwili dramatyczną grę o uniknięcie perspektywy wybuchu III wojny globalnej. Polska trafnie odczytuje te główne zagrożenia w kontekście wojny na Ukrainie oraz polityki Putina i Xi Jinpinga.
Wielka defilada w Pekinie
To dlatego spotkanie Trumpa z Nawrockim bacznie obserwowano w Pekinie i Moskwie. Na globalnej szachownicy dziś każdego dnia toczy się brutalna gra o przyszły kształt świata. Dokładnie 3 września, w dniu omawianego przez media na całym świecie spotkania Nawrockiego i Trumpa, ponad 11 tys. kilometrów od Waszyngtonu, w Pekinie, odbyła się wielka parada wojskowa. Na trybunie obok Xi Jinpinga, szefa Komunistycznej Partii Chin i szefa państwa, zasiadł Putin. Pozornie był to bliźniaczy obrazek z placu Czerwonego, gdzie 9 maja, podczas defilady przed mauzoleum Lenina, ci sami politycy także siedzieli obok siebie. Ale przesłanie obu tych wydarzeń było zasadniczo inne. Parada chińskiej armii udowodniła, że regionalna równowaga militarna uległa nieodwracalnej zmianie. Xi wysłał czytelny sygnał do świata, że jego głównym celem jest stworzenie najpotężniejszej armii.
Ale był to też pokaz siły osi zła. Po raz pierwszy Putin, Kim Dzong Un i Xi pojawili się razem publicznie. Uderzał przy tym strój lidera ChRL – był ubrany w wojskowy mundur wylansowany przez Mao.
Sam Roggeveen, dyrektor programu bezpieczeństwa narodowego w najważniejszym australijskim think tanku Lowy Institute, stwierdził na łamach „Foreign Policy”, że parada upamiętniająca 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Azji „była pokazem współczesnej potęgi militarnej Chin i spojrzeniem w przyszłość. Chiny dawniej niechętnie prezentowały swój najnowszy sprzęt wojskowy, ale na potrzeby tego wydarzenia zdjęto zasłonę milczenia – choć wybiórczo”. Aleją Chang’an przecinającą plac Tiananmen, na którym 4 czerwca 1989 roku doszło do brutalnej masakry studentów, przejechały setki pojazdów wojskowych z najnowocześniejszym uzbrojeniem. Większość sprzętu Chiny pokazały po raz pierwszy. Xi zarządził gigantyczne przyspieszenie w rozbudowie nuklearnego arsenału. Wrażenie miały wywrzeć międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM) DF-61 o zasięgu 15 tys. kilometrów, a więc obejmujące zasięgiem całą planetę, i DF-31BJ, który jest ulepszoną wersją międzykontynentalnego pocisku balistycznego DF-31AG. Pokazano też YJ-19, przeciwokrętowy hipersoniczny pocisk manewrujący, którego skuteczność armia chińska testowała na makietach amerykańskich lotniskowców. Ważnym punktem programu była prezentacja J-35, myśliwca stealth, przeznaczonego do działania z pokładów trzech konwencjonalnych lotniskowców, jakimi w tej chwili dysponują Chiny. Ale Xi chce mieć najszybciej jak to możliwe superlotniskowiec o napędzie atomowym, dorównujący jednostkom amerykańskim. Chiny pokazały też cztery typy nowych, niewykrywalnych dronów, które są zdolne do lotu autonomicznego u boku samolotów załogowych.
Na początku stycznia 2025 roku francuski Naval Nevs poinformował, że Chiny opracowały unikatowy typ barki z napędem, wyposażony w rozkładane mosty drogowe, pozwalające na dokonywanie desantu na nieprzygotowanym do tego wybrzeżu. Będą one używane do dokonywania morskiej inwazji na Tajwan. Także w styczniu na łamach „Financial Times” ujawniono komercyjne zdjęcia satelitarne, z których wynikało, że Chiny budują nowe, dziesięciokrotnie większe od Pentagonu, centrum dowodzenia wojskowego pod Pekinem. Gdy w maju Pakistan i Indie stoczyły bitwę powietrzną nad Kaszmirem, z udziałem ponad 125 samolotów, pakistańskie siły powietrzne użyły chińskiego sprzętu, który okazał się bardzo skuteczny. Jak zauważa Sam Roggeveen, ChRL buduje też flotę strategicznych samolotów transportowych, „co pozwoli na szybkie przewożenie personelu i sprzętu na całym świecie. Niedawno [Chiny] rozpoczęły rozbudowę floty samolotów do tankowania w powietrzu; taka flota od dawna jest kluczowym atrybutem zdolności Stanów Zjednoczonych do globalnego oddziaływania powietrznego”. Według deklaracji chińskich władz, do 2050 roku chcą one zbudować najsilniejszą armię świata dysponującą potężną flotą. Roggeveen zauważa, iż Chiny mogą stworzyć armię zdolną do globalnych działań, gotową rzucić wyzwanie USA. Jak podkreśla:
„Daleka Australia doświadczyła nowych możliwości Chin w lutym, kiedy Marynarka Wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej wysłała flotyllę okrętów wojennych, aby opłynęły kontynent. Dało to sygnał, że chińska potęga militarna ma teraz nowe możliwości. (…) Chiny rozpoczęły modernizację na początku lat 90. i od tego czasu ChAL-W przeszła prawdopodobnie najszybszą transformację technologiczną spośród wszystkich sił zbrojnych od II wojny światowej”.
Xi buduje armię na wielką wojnę z USA
Ale defilada skrywa głęboką frustrację Xi, że nadal nie dysponuje w pełni podporządkowaną politycznie armią. Jego ojciec, Xi Zhongxun, odegrał ważną rolę w armii Mao podczas Długiego Marszu. Dlatego jego syn miał doskonałe rozpoznanie w siłach zbrojnych, najlepsze z wszystkich ostatnich przywódców w epoce Deng Xiaopinga. Gdy doszedł do władzy, główny wysiłek włożył w odzyskanie pełnej kontroli partii nad generalicją Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
Jak zauważa dwóch zasłużonych analityków CIA: Jonathan A. Czin i John Culver, którzy zjedli zęby na Chinach: „Dla naczelnego dowództwa Armii Ludowo-Wyzwoleńczej trzecia kadencja Xi Jinpinga jako prezydenta Chin jest okresem niemal operetkowego zamętu. W sumie od rozpoczęcia trzeciej kadencji Xi w 2022 roku odwołano co najmniej 21 wysokich rangą oficerów, w tym trzech z siedmiu członków Centralnej Komisji Wojskowej, najwyższego organu wojskowego Komunistycznej Partii Chin. Wielu członków najwyższych rangą oficerów ChAL-W, w tym minister obrony i oficer, który przez ponad dekadę nadzorował niemal wszystkie awanse generalskie, zostało skompromitowanych. Pod koniec swojej kadencji Xi może znacznie przewyższyć kapryśnego Mao Zedonga pod względem liczby zgładzonych oficerów”. Autorzy są przekonani, że Xi traci cierpliwość do wojska ze względu na zbyt wolne tempo modernizacji, ale też ciągłe opory wobec totalnego upolitycznienia armii. Xi bowiem chce nagiąć siły zbrojne do swej woli, aby stały się posłusznym instrumentem jego wizji i skutecznym gwarantem bezpieczeństwa dla partii.
Jonathan A. Czin i John Culver twierdzą na łamach „Foreign Affairs”, że „Xi postrzega swój program wojskowy jako centralny element swojego dziedzictwa. (…) Chce również, aby armia była gotowa do walki, jeśli będzie jej potrzebował, także przeciwko siłom zbrojnym USA”. Zaznaczają, iżPoczątek formularzaDół formularza „jak dotąd, ChAL-W nie tylko uległa radykalnym reformom Xi, ale wydaje się również, że poważnie przygotowuje się do jego rozkazu zapewnienia opcji militarnych na wypadek ataku na Tajwan do 2027 roku”. Autorzy przyrównują skalę reform instytucjonalnych w ChAL-W z procesem, który objął siły zbrojne USA po II wojnie światowej. Jak podkreślają:
„Biorąc pod uwagę zuchwałość czystek i reform Xi, wielu analityków spodziewało się, a nawet liczyło na jakąś formę sprzeciwu... Mimo to Xi przeprowadził te szeroko zakrojone zmiany w naczelnym dowództwie bez widocznych oznak buntu. (…) Skupienie Xi na reformie ChAL-W jest często przedstawiane na Zachodzie jako krótkowzroczna obsesja na punkcie zjednoczenia z Tajwanem. Ma to jednak bardziej symboliczny charakter. Przez całą swoją kadencję Xi okazywał wielkie zamiłowanie do obchodów stulecia, a rok 2027 będzie setną rocznicą powstania ChALW”.
Xi buduje swój alternatywny świat
Defiladę, która miała kosztować, według ustaleń Agencji Reutersa, prawie 5 mld dolarów, poprzedził szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW) w Tianjin. Spośród 20 zagranicznych przywódców, który wzięli w nim udział, tylko połowa była członkami organizacji. Wywodzi się ona z Szanghajskiej Piątki, która powstała jeszcze w 1996, aby rozwiązać spory między Rosją a Chinami dotyczące ich wpływów w Azji Środkowej, w tym głównie w relacjach z Kazachstanem, Kirgistanem i Tadżykistanem. W 2021 roku w Chinach owa piątka państw założyła SzOW, przyjmując także do swego grona Uzbekistan. Ale prawdziwym przełomem w rozwoju tej organizacji było przyjęcie do niej w 2017 roku Indii i Pakistanu, które łącznie liczyły wówczas 1,5 mld ludności. Dwa lata później dołączył Iran, a w 2024 roku Białoruś. Cztery państwa SzOW należą do dziesięciu największych pod względem populacji na naszym globie – Indie, Chiny, Pakistan i Rosja. Łącznie ta czwórka to ponad 3,26 mld ludzi, a absolutnym liderem są Indie z populacją bliską 1,5 mld. Cała dziesiątka to ponad 42 proc. globalnej liczby ludności.
Na szczycie w Tianjin pojawił się premier Indii Narendra Modi, który po raz pierwszy od siedmiu lat dotarł do Chin. To efekt napięć między Waszyngtonem a New Delhi, gdy Trump wprowadził 50-procentowe cła na Indie, aby wymusić na tym państwie zakończenie importu rosyjskiej ropy. Dziś są one głównym na świecie odbiorcą tego surowca z FR, wyprzedzając nawet ChRL. W ten sposób finansują zmilitaryzowaną gospodarkę Rosji. Ale USA nie zamierzają odpuścić. Z drugiej strony skuteczne niszczenie przez Ukrainę kolejnych rosyjskich rafinerii spowodowało rosnące problemy wewnętrzne FR z paliwem. Narzucane są ograniczenia eksportowe. Z dwóch stron idzie potężne uderzenie w rosyjską gospodarkę. Xi włożył wiele wysiłku, by wykorzystać pęknięcie w relacjach New Delhi i Waszyngtonu i załagodzić wzajemne stosunki z Modim, ale jest on zbyt wytrawnym graczem i wie, że to ChRL stanowi główne zagrożenie dla prognozowanej potęgi gospodarczej Indii.
Ale też w SzOW utrzymuje się napięcie między Rosją a Chinami. Wojna spowodowała, że Pekin radykalnie zredukował wpływy Moskwy w Azji Środkowej. Jeszcze do niedawna SzOW, oprócz współpracy gospodarczej, regularnie organizowała ćwiczenia wojskowe, zazwyczaj określane mianem działań antyterrorystycznych. W istocie był to skuteczny instrument tłumienia rebelii wewnętrznych przy pomocy sił obcych – tak jak Rosja zrobiła w Kazachstanie w styczniu 2022 roku. Dotąd to Chiny i Rosja odgrywały główną rolę w tych ćwiczeniach, przy czym Pekin często angażował paramilitarne jednostki Ludowej Policji Zbrojnej wykorzystywanej głównie do represji wewnętrznych. Jeszcze do agresji na Ukrainę w 2022 roku to Rosja była postrzegana w Azji Środkowej jako główny patron bezpieczeństwa. Teraz tę rolę przejęły Chiny, co wywołuje rosnącą frustrację w części rosyjskiej kadry oficerskiej. Nie oznacza to jednak, że rozłam między Putinem a Xi jest coraz bardziej prawdopodobny, bo Kreml ma świadomość, że na razie nie ma lepszych opcji.