- To nie powinno się wydarzyć w demokratycznym państwie należącym do Unii Europejskiej. Jedyne rozwiązanie to nie dopuścić, by uważający się za wszechwładnych politycy rządził wyborami - powiedział w rozmowie z Telewizją Republiką George Simion, lider opozycyjnej partii AUR, który brał udział w pierwszej turze unieważnionych wyborów prezydenckich w Rumunii.
Dwa dni przed głosowaniem w drugiej turze nad wyborem prezydenta Sąd Konstytucyjny Rumunii ogłosił, że wybory zostały unieważnione. Cały proces ma zostać przeprowadzony od początku. Jako oficjalny powód podano raport służb specjalnych, z którego wynikało, że mogło dojść do wsparcia kampanii niezależnego kandydata Calina Georgescu przez "aktora państwowego", w domyśle - Rosji.
George Simion, lider Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR) był jednym z kandydatów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Jego partia zdobyła drugi najwyższy wynik w wyborach parlamentarnych, które odbywały się pomiędzy zaplanowanymi turami wyborów prezydenckich.
Podczas konferencji Atreju w Rzymie zapytany o aktualną sytuację w swoim kraju, odparł, że trwa tam zamach stanu.
Obecny prezydent zniszczył naszą konstytucję, wolne wybory i demokrację
Przypomniał, że zgodnie z decyzją Sądu Konstytucyjnego wybory prezydenckie zostaną zorganizowane od początku, a obecna głowa państwa pozostanie na stanowisku, mimo upływu kadencji.
- Kiedy byłem dzieckiem wszyscy mówili jak ważne jest głosowanie, demokracja i to, by ludzie poszli do urn - tłumaczył Simion. Dodał, że teraz, gdy w ogromnej liczbie wzięli udział w głosowaniu i zagłosowali przeciwko systemowi głosowanie zostało unieważnione pod pretekstem.
Chcą unieważnić wybory, bo była propaganda i manipulacja w mediach społecznościowych, ale propaganda i manipulacja są również obecne w mediach kontrolowanych przez obecny rząd
Tłumaczył, że obecne władze są oburzone, że ich człowiek nie zostanie prezydentem Rumunii. Lider postkomunistycznej partii nie dostał się do drugiej tury, do której weszło dwóch kandydatów kojarzonych bardziej z prawą stroną sceny politycznej.
[zobacz także:https://niezalezna.pl/polityka/prof-nowak-ostrzega-przed-scenariuszem-rumunskim-potrzebny-jest-masowy-obywatelski-ruch-kontroli-wyborow/533425]
Simion zapytany, jak należałoby zapobiec powtórzeniu takiej sytuacji w innych krajach, wskazał proste rozwiązanie.
To nie powinno się wydarzyć w demokratycznym państwie należącym do Unii Europejskiej. Jedyne rozwiązanie to nie dopuścić, by rząd i uważający się za wszechwładnych prezydenci rządzili wyborami
Potencjalny plan dotyczący wyborów prezydenckich w Polsce przedstawił Ryszard Kalisz. Szczegółowo opisał sytuację, w której Sąd Najwyższy nie uznałby ważności wyborów prezydenckich. Członek PKW wskazał, że w takie sytuacji marszałek sejmu mógłby pełnić obowiązki głowy państwa, w tym podpisywać przygotowane przez rząd ustawy.
To klasyczna definicja zamachu stanu
Przestrzegał przy tej okazji przed możliwością fałszowania wyników wyborów prezydenckich w Polsce.
[zobacz także:https://niezalezna.pl/polityka/kalisz-ast-wypowiedz/533311]
- Jestem przekonany, że dzisiaj pierwszy raz od 1989 roku możemy mieć do czynienia z fałszowaniem wyborów na wielką skalę. Dlatego tak bardzo ważny będzie wielki ruch kontroli wyborów - podkreślił Bielan. Dodał, że jeżeli te fałszerstwa nie wystarczą to będziemy mieć do czynienia z takimi scenariuszami, które padły w rozmowie Ryszarda Kalisza z Jackiem Żakowskim.
Bielan tłumaczył, że jeżeli zostanie wybrany "nie ten" kandydat to "zostanie odebrane Polakom prawo do decydowania, kto jest głową państwa".