Projekt dekryminalizujący zabijanie nienarodzonych dzieci upadł w Sejmie, nie znalazła się bowiem dla niego większość. Lewica nie może się z tym pogodzić i zamierza składać projekt "do skutku". Nie szczędzi też gorzkich słów politykom PSL. Ludowcy znaleźli się pod ostrzałem koalicjantów.
Sejm w piątek nie uchwalił nowelizacji kodeksu karnego. Projekt zakładał dekryminalizację pomocy w zabijaniu nienarodzonych dzieci.
Przeciw uchwaleniu ustawy było 218 posłów, w tym 24 posłów PSL-TD, wśród nich wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski, wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski, poseł Jarosław Rzepa, minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk oraz minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Na 29 głosujących posłów PSL-TD, tylko 4 było za uchwaleniem ustawy: Agnieszka Kłopotek, Jolanta Zięba-Gzik, Urszula Pasławska i Magdalena Sroka.
Wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat klęskę koalicji 13 grudnia ws. aborcji nazwała... "kompromitacją PSL". To nie pierwszy raz, gdy ludowcy są w ten sposób traktowani w koalicji. Powstają już nawet wulgarne hasła obrażające ludowców.
Czy Lewica zamierza coś z tym zrobić? Ależ skąd! "Nie damy spokoju kolegom z PSL-u dopóki nie stwierdzą, że bardziej opłaca im się przyjąć tę ustawę, niż cały czas musieć się z nami – brzydko mówiąc – użerać. A będą musieli się z nami użerać" – podkreśliła Biejat.
Ale nie tylko ludowcom się dostało. Nawiązując do wyników piątkowego głosowania w Sejmie, Biejat stwierdziła, że "warto w przyszłości nie brać na listy takich ludzi jak Roman Giertych, o których można się było spodziewać, co zrobią w godzinie próby".