Pomysł rozporządzenia dotyczącego wypisywania recept na tabletkę "dzień po" okazał się kompletną klapą. Z kilkunastu tysięcy aptek w całej Polsce zgłosiło się ledwie 380. - NFZ próbuje ratować sytuację i zachęca aptekarzy kolejnymi komunikatami – pisze "Gazeta Wyborcza". Tak się kończy szukanie tematów zastępczych?
Koalicja Obywatelska w kampanii wyborczej obiecywała dostęp bez recepty do pigułki dzień po. Prezydent Andrzej Duda zawetował jednak w marcu nowelizację ustawy refundacyjnej. Uznał, że pigułka powinna być dostępna bez recepty dopiero od 18. roku życia, a nie już od 15. roku. U młodszych osób o jej użyciu powinni decydować rodzice lub opiekunowie. Minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała, że wdroży plan B. To program pilotażowy, w ramach którego można się zgłaszać po receptę na pigułkę nie do lekarza, ale do aptekarza.
"Na Mazowszu jest jak na razie tylko 29. To byłoby mało nawet na samą tylko Warszawę, a mowa o największym pod względem liczby mieszkańców i powierzchni województwie. W Małopolsce na razie jest 25 zainteresowanych, na Dolnym Śląsku – 15, a woj. lubuskim tylko 6. Na (...) Podlasiu – 7, na Podkarpaciu – 8, w woj. świętokrzyskim – 9, a na Lubelszczyźnie – 10" – wylicza "Wyborcza".
Krótko mówiąc - miała być rewolucja, a koalicja 13 grudnia musi najpierw przełknąć gorzką pigułkę!