Ponad połowa Polaków opowiada się za obecnością religii w szkołach publicznych - wynika z danych CBOS. To wyraźny sygnał dla rządu Donalda Tuska, który już w pierwszym roku urzędowania zabrał się za walkę z religią.
Rząd koalicji 13 grudnia swoją reformę edukacji rozpoczął od... lekcji religii.
Od roku szkolnego 2024/2025 ocena z religii i etyki na świadectwie szkolnym zgodnie z obecnym rozporządzeniem nie jest wliczana do średniej ocen rocznych. Dyrektor szkoły (przedszkola) będzie mógł także połączyć w grupę z oddziałów lub klas, w których na naukę religii zgłosiło się siedmioro lub więcej uczniów, z osobami z oddziałów lub klas, w których na naukę religii zgłosiło się mniej niż siedmioro dzieci.
W planach jest również ograniczenie liczby godzin do jednej godziny religii w tygodniu, która będzie odbywać się przed lub po innych lekcjach. Wywołuje to protesty środowiska kościelnego, ale nie tylko.
Z sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej wynika, że 51 proc. badanych opowiada się za obecnością religii w szkołach publicznych, a przeciw jest 43 proc. respondentów.
CBOS zwróciło uwagę, że najwyższy poziom poparcia dla nauczania religii w szkołach publicznych obserwujemy przede wszystkim wśród badanych zaangażowanych w praktyki religijne, czyli takich, którzy uczestniczą w nich co najmniej raz w tygodniu, a poza tym wśród identyfikujących się z prawicą. Z kolei sprzeciw najsilniej wyrażają osoby nieuczestniczące w praktykach religijnych, mające lewicowe poglądy, a jeśli chodzi o preferencje partyjne – popierające Lewicę lub Koalicję Obywatelską.