Dla Donalda Tuska musiało być sporym ciosem, że jedynym polskim premierem obecnym na inauguracji prezydentury Donalda Trumpa był Mateusz Morawiecki. Aby ból ten trochę załagodzić, w przestrzeń medialną wypuszczono tandetnego, ale jak się okazało chwytliwego fejka: z Morawieckiego, pytającego o drogę zrobiono nieznanego nikomu przybysza z Polski, którego straż nie chce wpuścić na uroczystość.
Dla podających dalej tę dezinformację polityków nie miało znaczenia, że rzeczone wydarzenie ma mieć miejsce kilkanaście godzin później, a na zdjęciu widać, że rzekoma strona z Wikipedii, którą szef EKR i były premier pokazywać miał strażnikom, to tak naprawdę fragment mapy Google. Czy nasi pożal się Boże politycy i dziennikarze (kłamstwo kolportowali w sieci między innymi Jan Grabiec, Roman Giertych, Jacek Nizinkiewicz i żaden z nich nie usunął wpisu) byli uprzedzeni, że takie kłamstwo się pojawi, czy tylko tak wyposzczeni, że się na nie od razu rzucili, nie wiem, jest jednak faktem, że natychmiast stało się na długie godziny memem i pewnie nie raz jeszcze do nas wróci pomimo jego zdemaskowania. I zdemaskowania autorki jako niby Ukrainki, ale z silnymi powiązaniami rodzinnymi z wielkim rosyjskim biznesem. Niby dziennikarki, ale wcześniej aspirującej bez efektu gwiazdki, pokazującej więcej ciała, niż głosu.
Tusk przykrą dla siebie inaugurację chciał też zrekompensować sobie otwierając prezydencję Polski podczas obrad PE. Jednak i to wyszło połowicznie. Owszem, nachwalić się go nie mógł Manfred Weber, ale już poseł Thomas Froelich z AfD przejechał się po nim bardzo konkretnie i to po niemiecku, co musiało zaboleć najbardziej. Oczywiście nie umiliły też dnia słowa krytyki ze strony europosłów PiS (Patryk Jaki) i Konfederacji (Anna Bryłka, Ewa Hernik-Zajączkowska), jednak z głosami z Polski Donald Tusk liczy się na pewno mniej. Niemiecka prasa pisze ostatnio wprost, że Polacy zapłacić mają za energetyczny kryzys w Europie i to podwójnie – za siebie i za Niemców właśnie, Tusk będzie tę agendę wypełniał. Jego deklaracje na temat ETS i Zielonego Ładu są warte tyle, co słowa Rafała Trzaskowskiego o patriotyzmie gospodarczym.
Dzień, który miał należeć do szefa PO, trochę tez zepsuć musiała poboczna dyskusja o stanie polskiej praworządności. Europosłowie dwóch prawicowych frakcji zorganizowali w swoim gronie spotkanie, podczas którego wyświetlono film Marcina Tulickiego o przejęciu TVP oraz wstrząsające relacje więzionych przez reżim urzędniczek MS. Przypomnijmy: podtruwanie chemią (intensywny zapach farby w niewietrzonej celi), zmuszanie do czynności sanitarnych w obecności mężczyzn, uniemożliwianie kontaktu z rodziną i praktyk religijnych. Weber mówi, że Tusk na powrót umieścił Polskę w sercu Europy. Że sercem tym jest Berlin, nie ma wątpliwości. Tylko czy na pewno to Berlin z roku 2025 czy może z czasów bardziej zamierzchłych?