Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Restauracja systemu III RP. Joanna Lichocka o powrocie POstkomuny

Pośpiech. To chyba najbardziej charakterystyczna cecha posunięć rządu Donalda Tuska w dziedzinach, które bezpośrednio dotyczą POstkomunistycznych elit i grup interesów - pisze Joanna Lichocka w "Gazecie Polskiej".

Donald Tusk
Donald Tusk
Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Nie ma jeszcze projektu ustawy przywracającego przywileje emerytalne pracownikom komunistycznej bezpieki, ale to akurat nie jest najwygodniejsze z punktu widzenia propagandy. Mamy grudzień, a to miesiąc, w którym obchodzimy rocznicę komunistycznych zbrodni – masakra na Wybrzeżu w 1970 roku, zamordowanie górników z kopalni „Wujek”, no i wprowadzenie stanu wojennego – to wszystko wydarzyło się w grudniu. Ale z dużą dozą pewności można przypuścić, że uczestnicy tamtych wydarzeń po stronie komunistycznej i ich młodsi koledzy w nowym roku odzyskają wysokie emerytury, które „wypracowali”, walcząc z wolnościowymi dążeniami Polaków. 

Stare, wywodzące się z komuny środowisko sędziowskie może już poczuć się usatysfakcjonowane. Pod pretekstem podporządkowania się decyzjom z Luksemburga i Brukseli przywracany zostaje stworzony pod koniec PRL porządek. Nowi sędziowie mają być – decyzją ministra sprawiedliwości! – odsuwani od orzekania, a Krajowa Rada Sądownictwa w obecnym kształcie unieważniona. Posunięcia te, sprzeczne z polską konstytucją, podważające choćby to, że powołanie przez prezydenta RP sędziego jest ostateczne, są bardzo potrzebne POstkomunie. Reforma sądownictwa była przecież zmianą systemu zbudowanego przez Kiszczaka i Jaruzelskiego, jej odwrócenie jest niezbędne, jeśli system III RP ma być bezpieczny. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Krajowa Rada Sądownictwa powstała jeszcze przed upadkiem PRL, wtedy, gdy w czasie rozmów przy Okrągłym Stole komuniści przeprowadzali rozwiązania mające zapewnić im dalszy wpływ na władzę i zapewnić bezkarność. Właśnie dlatego wymyślono wtedy KRS – w powstałej wówczas ustawie zagwarantowano, że władze sądownicze będą wybierane przez środowisko sędziowskie. Żadna Solidarność ani naród, których tak się bali, nie będzie miał wpływu na sądownictwo. Sędziowie w PRL nie byli przypadkowymi ludźmi – często związani ze służbami specjalnymi PRL i aparatem komunistycznym gwarantowali, że żadnych rozliczeń ani poważnych zmian w sądownictwie nie będzie. III RP miała więc wpisaną w system władzę sądowniczą jako postkomunistyczną korporację, która pilnowała interesów peerelowskich elit. Nie miało to nic wspólnego z zasadami demokratycznego państwa, gdyż wyjmowało spod kontroli obywateli funkcjonowanie władzy sądowniczej. To dlatego nigdy żaden komunistyczny zbrodniarz nie poniósł prawdziwej odpowiedzialności za swe czyny. Zasada, że sędziowie wybierają sobie władze tylko z własnego grona, obowiązywała aż do rządów Zjednoczonej Prawicy, gdy został zmieniony sposób wyboru członków KRS na demokratyczny – wpływ na wybór członków Rady zyskał parlament. Propaganda, że jest to niezgodne z konstytucją, była zasłoną dymną – w konstytucji żadnych zapisów o wyjmowaniu sądownictwa spod zasad demokratycznych nie ma. Ale skutecznie wprowadzała ona w błąd Polaków – mieli nie zauważyć, że chodzi o obronę systemu stworzonego pod rządami Jaruzelskiego i Kiszczaka. Dziś, gdy rządzi POstkomuna, mamy pospieszną restaurację układu zawiązanego pod koniec PRL. I dzieje się to nie tylko w sądownictwie.

Proces ten dotyczyć ma nauki – nie bez powodu ministrem nauki jest Dariusz Wieczorek, szczeciński działacz SdRP i SLD, a w czasach PRL działacz Zrzeszeniu Studentów Polskich, tzw. Zsypu, czyli młodzieżowej komunistycznej przybudówki PZPR. Jego zastępcą został Maciej Gdula, syn komunistycznego dygnitarza, jednego z najbliższych współpracowników Czesława Kiszczaka. Szkolnictwo wyższe, nigdy nie zdekomunizowane i w znakomitej części odrzucające lustrację, będzie więc w jeszcze większym stopniu lewicowe i antynarodowe niż było dotychczas. A nieliczne, niezależne od wpływów POstkomuny instytuty, takie jak chyba najważniejszy z nich, Instytut Pamięci Narodowej, mają zostać zlikwidowane. 

Podobnie dzieje się w służbach specjalnych czy policji – wracają ludzie systemu postkomunistycznego, nawet gdy są skompromitowani związkami z Moskwą. 

Restauracji systemu III RP służyć ma też przejęcie mediów publicznych i czystki wśród dziennikarzy. Aby przywrócenie POstkomunizmu było skuteczne, nie może być przecież w nim miejsca na duże, niezależne media. Monopol medialny służyć ma nie tylko ochronie rządzących i braku społecznej kontroli ich działań. Ma też służyć zniszczeniu możliwości powrotu do władzy obozu, którego POstkomuniści boją się tak jak bali się w latach 80. ruchu Solidarności. Jeden z dygnitarzy komunistycznych, dziś europarlamentarzysta zawdzięczający swój wybór Donaldowi Tuskowi, były sekretarz komitetu centralnego PZPR Leszek Miller mówi jasno: PiS trzeba tak rozliczyć, by nigdy już nie mieli możliwości zmienić ustroju. 

Wszystkie te powyższe ruchy ubrane są oczywiście w przymiotniki „europejski” i „demokratyczny”. Z punktu widzenia Brukseli czy Berlina to wygodne – przyzwyczajeni do służenia obcym politycy na czele państwa – są posłuszni. 

Wszystko, co piszę tu powyżej, wydaje się beznadziejne – wraca system, w którym decyzje zapadają między strefami wpływów: starych moskiewskich i nowych niemieckich. Ale chcę też napisać, że dla Polaków to nie nowina. Że bezczelność w tych działaniach zgubi POstkomunę – nie ma pytania: czy, tylko – kiedy. 

Podnieś rękę Boże dziecię, błogosław Ojczyznę miłą… Świąt, pełnych nadziei na wielki powrót Polski wolnej i pięknej, życzę każdemu z Czytelników „Gazety Polskiej”. Nie pierwszyzna to dla nas – obronić wolność. Damy radę.       

 



Źródło: Gazeta Polska

#bezprawie Tuska

Joanna Lichocka