Choć od wyborów minęły już cztery miesiące, Niemcy nadal nie mają nowego rządu. Z dotychczasowych rozmów koalicyjnych nie wynika praktycznie nic poza tym, że rządu jak nie było, tak nie ma. Choć o kryzysie i „zagrożeniu demokracji” nikt wśród eurokratów nie mówi głośno, nawet prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier zdaje się tracić już cierpliwość i mobilizuje polityków.
Jego zdaniem po czterech miesiącach od wyborów parlamentarnych mieszkańcy kraju oczekują powstania nowego rządu.
- Wszyscy czujemy, że po więcej niż czterech miesiącach po wyborach mieszkańcy Niemiec oczekują powstania rządu - oświadczył Steinmeier podczas wizyty w Hamburgu.
SPD wyraziła zgodę podjęcie rozmów koalicyjnych z CDU/CSU przy znacznej wewnętrznej opozycji. Ostatnie słowo w sprawie zaaprobowania bądź odrzucenia umowy koalicyjnej będą mieli jednak w referendum członkowie SPD (ponad 440 tys. osób).
Niemiecki prezydent zapytany czy wierzy w to, że w końcu dojdzie do utworzenia koalicji, odpowiedział, iż „jest wystarczająco długo w polityce, by wiedzieć, że nie jest to kwestia wiary”.
W ocenie agencji dpa Steinmeier „wzmaga presję na CDU/CSU i SPD”, by partie te utworzyły koalicję rządową. Z kolei „Die Welt” podkreśla, że gdyby SPD nie opowiedziała się za podjęciem rozmów z blokiem chadeckim w sprawie utworzenia koalicji rządowej, to własnie na prezydenta Niemiec zwróciłyby się oczy całego kraju.
Według „Sueddeutsche Zeitung” po upadku rozmów koalicyjnych miedzy CDU/CSU a FDP i Zielonymi (tzw. koalicja jamajska) prezydent „odmówił otwarcia drogi dla nowych wyborów”. Zamiast tego Steinmeier „spowodował rewizję podejścia socjaldemokratów do kwestii wielkiej koalicji (z CDU/CSU)”.
Zgodnie z niemiecką konstytucją kanclerza federalnego wybiera parlament na wniosek prezydenta. Ministrów powołuje prezydent na wniosek kanclerza.