Jak będą wyglądały dalsze relacje polsko-amerykańskie, w świetle postawy, jaką przez lata reprezentowało środowisko obecnie rządzącej w Polsce koalicji? O tym dyskutowano dziś w programie "Polityczna Kawa". Poseł Platformy Obywatelski Artur Łącki zadziwił jednak, rzucając: "mówię: sprawdzam pana prezydenta". Oczywiście, pod adresem Donalda Trumpa...
W miniony poniedziałek Donald Trump został oficjalnie zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeśli chodzi o polską scenę polityczną, przegrana Kamali Harris w listopadzie, nie była po myśli przedstawicielom obecnej koalicji rządzącej. Przez lata politycy wchodzący w jej skład obrażali Donalda Trumpa. Robił to chociażby sam stary-nowy premier - Donald Tusk, mówiąc o tym, że kilkadziesiąt lat temu, Trump był zwerbowany do agentury na rzecz Rosji. Choć Tusk później zapierał się, iż nie pamięta, aby kiedykolwiek mówił w ten sposób, słowa te rozniosły się na całym świecie, docierając również do Ameryki.
Również Radosław Sikorski, który pełni funkcję szefa polskiej dyplomacji, rzucał wobec Trumpa bardzo obraźliwymi określeniami. Podobnie, jak jego żona - Anne Applebaum.
Do tej pory, zastanawiano się, gdzie Donald Trump wybierze się z pierwszą wizytą po zaprzysiężeniu na urząd prezydenta. Wiele wskazuje na to, że będzie to Arabia Saudyjska, która przekazała swoje plany wobec inwestycji w USA.
Zobacz: Ten kraj Trump odwiedzi jako pierwszy? To będzie złamanie tradycji
Tajemnicą nie jest, że wygrana Trumpa w pewnym sensie zabolała Platformę Obywatelską, czyli partię największych krytyków tegoż polityka. Niemniej, dokładają oni skrupulatnie wszelkich starań, by wyprzeć taki stan rzeczy z pamięci.
Przykładem jest chociażby Rafał Trzaskowski, który nie tak dawno temu stwierdził, że "wie, że byłby w stanie nawiązać dobre relacje z Trumpem".
Dziś na antenie Republiki, red. Tomasz Sakiewicz pytał swoich politycznych gości o przyszłość relacji polsko-amerykańskich. Ciekawy głos wybrzmiał od posła Platformy Obywatelskiej.
Jesteśmy krajem, który jest chyba jednym z najlepszych sojuszników USA w Europie. W myśl tego, co mówił Donald Trump, wywiazujemy się z zobowiązań, które nakłada na nas również członkostwo w NATO. NATO to nie tylko przywileje, ale i obowiązki poszczególnych krajów
– stwierdził Artur Łącki, dodając: "mówię: sprawdzam pana prezydenta".
I brnął:
"Wydaliśmy kilkaset miliardów m.in. na broń zakupioną w USA. Myślę, że jesteśmy tym pierwszym krajem, do którego Donald Trump powinien przyjechać. Jako przedstawiciel Polski, zapraszam go. Teraz pytanie jest takie, czy Donald Trump jest wielkim mężem stanu i będzie zwracał uwagę na to, co mówię, czy jest osobą małostkową i będzie przykładał uwagę do tego, że "a ktoś o panu tak kiedyś powiedział".
I właśnie ta dość ignorancka postawa Łąckiego, wywołała do tablicy Dominika Tarczyńskiego, europosła PiS.
Po pierwsze - nie ktoś coś, nie jakiś minister, a minister spraw zagranicznych - Radosław Sikorski i jego żona. Sikorski - znamy jego wpisy i komentarze, żona - porównywała Trumpa do Stalina i Hitlera. I nie minister, a sam premier nazwał Trumpa agentem pozyskanym 30 lat temu przez ruskich. To są słowa skandaliczne. Co więcej, kiedyś pan poseł powiedział, że takie rzeczy były powiedziane kiedyś. Problem polega na tym, te słowa padały przez lata. I trzeba je wszystkie przypominać. Po przegranych wyborach, po pierwszej kadencji Donalda Trumpa, Sikorski mówił o tym, że pewnie będzie musiał uciekać, szukać azylu w innym kraju. Donald Trump przez lata był przez nich opluwany.
– kontrował Tarczyński.
I dodał:
Nie można mówić, że kiedyś takie rzeczy mówił "jakiś minister" - to był premier i minister spraw zagranicznych. I to w czasie kampanii. Co więcej, Sikorski próbując grać wytrawnego dyplomatę, okazał się chłopcem w krótkich spodenkach. Pod koniec kampanii wyborczej powiedział, że PO nie postawi wszystkich żetonów na jednego kandydata i nie będzie zachowywać się jak PiS. Ja na przykład postawiłem wszystkie żetony i dlatego mamy teraz przyjaciół w administracji Trumpa, a nie bardzo niedobre wspomnienia samego prezydenta na temat obecnych władz Polski.
Gdybyście Państwo nawet nieco głębiej szukali wypowiedzi moich czy kolegów z PiS, nigdzie nie znajdziecie Państwo wypowiedzi opluwających Joe Bidena, chociaż osobiście mam do jego polityki różne zdanie. Nigdy nie odważyłbym się jednak, ze względu na szacunek do urzędu, jaki piastował, na takie określenia.
– podsumował.