Najprawdopodobniej w ciągu najbliższych kilkunastu dni rozpocznie się protest medyków ze szpitali powiatowych.
Dziś będziemy dyskutować o formach i terminie protestu. Będziemy także rozsyłać pisma do organizacji reprezentujących wszystkich interesariuszy, a więc lekarzy, pielęgniarki, ratowników itd. Wszyscy mamy tu wspólny interes, jakim jest obrona kondycji szpitali powiatowych
– mówi nam Mariusz Trojanowski z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Wrze w powiatach
Trojanowski podkreśla, że protest jest reakcją na działania i propozycje resortu zdrowia dotyczące finansowania podwyżek dla medyków, jakie przewiduje ustawa. Jednocześnie jednak rząd proponuje przekazanie szpitalom 4,5 mld zł.
– To pozwala zabezpieczyć jakieś 50 proc. potrzeb. Skąd dyrektorzy mają znaleźć te drugie 50 proc.? Skąd, nawet jeśli je znajdą, wezmą na leczenie pacjentów, utrzymanie placówki w tym podstawowym sensie, a więc z czego zapłacą za wodę czy prąd?
– mówi Trojanowski i podkreśla, że kolejne rozmowy z resortem zdrowia przekonują, że resort nie zamierza się tym przejmować i po prostu chce przerzucić ciężar swoich zobowiązań na szpitale i samorządy.
Dodaje, że wyliczenia, które przedstawia resort, dotyczą medyków pracujących na umowę o pracę.
– Tymczasem wszyscy wiedzą, że rzesza także wyższej kadry medycznej pracuje na kontraktach. Czy rząd sobie wyobraża, że oni podwyżek nie dostaną? To mrzonka – mówi Trojanowski. I wylicza, że wynagrodzenia, także te kontraktowe, pochłaniają większość pieniędzy, jakimi dysponują szpitale powiatowe. Jest to ok. 80 proc. środków, jakie dostaje placówka. Podwyżka wynagrodzeń od 1 lipca ma wynieść 14 proc., a z propozycji resortu wynika, że szpitale otrzymają środki pokrywające z tych 14 proc. jedynie 6–7 proc. Tym samym placówki musiałyby przeznaczyć na płace kolejne procenty z tych pieniędzy, które teraz przeznaczają na leczenie i utrzymanie.
Według szacunków Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji koszt najbliższych podwyżek pracowników ochrony zdrowia na etatach wyniesie 9,1 mld zł w skali roku.
NFZ brakuje miliardów
Nie tylko podwyżki, które mają się odbyć bez pokrycia środkami z resortu, postawią szpitale na krawędzi bankructwa. W systemie zabrakło pieniędzy.
– Niedawno Izabela Leszczyna apelowała o dotację z budżetu dla NFZ w wysokości 12 mld zł. Tymczasem z naszych wyliczeń, i to dokonanych już na początku tego roku, wynika, że koniecznych jest 18 mld, by system działał. W ogólnej kwocie, jaką w skali roku dysponuje system ochrony zdrowia, tych 6 mld różnicy może wydawać się niewielką kwotą, ale warto pamiętać, że jest to roczny budżet warmińsko-mazurskiego oddziału NFZ w skali roku. Nie jest to więc mała różnica. Co ważne, Leszczyna dopiero apeluje o te środki, a fizycznie one muszą się pojawić, co wymaga zgody ministra finansów
– mówi nam Wojciech Wiśniewski, ekspert rynku zdrowia Federacji Pracodawców Polskich, członek komisji trójstronnej przy ministrze zdrowia.
Przypomina, że do dziś minister finansów nie zatwierdził planu finansowego NFZ na ten rok, a już planowane są środki na kolejny. – Przy czym te plany nie uwzględniają dotacji budżetowych, a więc tak naprawdę nie wiadomo, ile NFZ będzie miał środków także w przyszłym roku – mówi Wiśniewski. To o tyle istotne, że np. za nadwykonania w IV kwartale ubiegłego roku szpitale miały wypłacane pieniądze ze środków z budżetu NFZ już na ten rok. – W tej sytuacji, kiedy w tym roku zabraknie środków, a nie wiadomo, jakie będą w przyszłym, szpitale nie będą wiedziały, czy mogą liczyć na pieniądze za świadczenia i w jakiej wysokości, a to z kolei oznacza powtórkę z ubiegłego roku.
Półtora roku chaosu
W ubiegłym roku szpitale, czekając na pieniądze za nadwykonania, przesuwały zabiegi, ograniczały dostęp do lekarzy specjalistów, przesuwając pacjentów w kolejkach do poradni. Szpitale, takie jak w Żywcu, zamykały oddziały, zaczęły w ratach wypłacać personelowi wynagrodzenia. To wszystko przełożyło się na dostęp pacjentów do świadczeń medycznych. Według barometru WHC do lekarzy w 2024 r. czekaliśmy średnio 4,2 miesiąca. To rekordowy wynik od 2012 r.! Fundacja Watch Health Care od lat przygotowuje tzw. Barometr WHC, badanie monitorujące zmiany w zakresie dostępu do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych. – Kolejki do lekarzy są rekordowo długie, system ochrony zdrowia ledwo zipie, ale ważniejsze jest budowanie narracji, że wszystko jest pod kontrolą, a wszystko, co złe, to wina PiS – mówi Katarzyna Sójka, poseł PiS, minister zdrowia w rządzie Morawieckiego.
Od dwóch lat ostrzegaliśmy, że nadejdzie kryzys w ochronie zdrowia. Nie podjęto żadnych działań, żeby temu kryzysowi zaradzić. Na przestrzeni kilkunastu miesięcy nie tylko nie podjęto takich decyzji, ale kolejne są takie, że ten kryzys pogłębiają
– mówi Wojciech Wiśniewski.
Zaznacza, że mówimy przecież o „systemie”, tymczasem znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy ochrona zdrowia staje się zależna od przyznawanych lub nie dotacji budżetowych, nie ma realnych i konkretnych wyliczeń dotyczących sytuacji finansowej tego systemu na przyszłość, nie ma także tych konkretów dosłownie na najbliższe dni, czyli np. wiedzy co do tego, jakiej wysokości będą kontrakty na świadczenia.
Czytaj więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"!
#GazetaPolskaCodziennie - Twój niezbędny przewodnik po najważniejszych wydarzeniach z kraju i ze świata. Jeśli szukasz rzetelnych wiadomości, pogłębionych analiz i interesujących artykułów, to czwartkowe wydanie #GPC jest właśnie dla Ciebie!https://t.co/1HYRtWiDJA pic.twitter.com/AzaMyBCDFa
— GP Codziennie (@GPCodziennie) June 11, 2025