Rozmowa zaczęła się od tematu zmiany w kancelarii premiera. Co ta zmiana oznacza? W jaki sposób ta zmiana symbolizuje zmianę polskiej polityki ws. Berlina, który stoi za problemami, z jakimi zmaga się Polska? - zapytała red. Gójska.
"Pewna misja się skończyła. Dziś został powołany pan Szymon Szynkowski vel Sęk na stanowisko ministra ds. relacji z UE - tak to można określić. Z tym, że zaznaczam, że zawsze głównym przedstawicielem Polski w UE jest premier. Co oznacza ta zmiana? Pan prezes [Jarosław Kaczyński] jasno określił, że w cieniu Brukseli zawsze jest Berlin. To, co mówi KE, to są słowa Berlina. My, skracając tę wymianę zdań, nie będziemy starali się rozmawiać z pomocnikami, a z głównym lalkarzem, czyli z Berlinem. Pan minister Szynkowski vel Sęk relacje polsko-niemieckie czy sprawy niemieckie zna bardzo dobrze. Zajmuje się tym tematem od kilkudziesięciu lat. Jest to jego konik. W tej chwili przechodzimy na relacje bezpośrednie z tym głównym lalkarzem, a nie z tymi, którzy są pacynkami w rękach Berlina. To według nas pomoże zarówno w kwestiach, które są przed nami - KPO, bo ten temat nie jest zamknięty. Pomoże także w kwestiach, o których niedawno było głośno, czyli sprawa reparacji"
- odparł Sobolewski.
Prowadząca program zaznaczyła, że jej rozmówca powołał się na słowa prezesa PiS - Jarosława Kaczyńskiego. A to właśnie ten polityk kilka tygodni temu zapowiedział zaostrzenie kursu wobec Brukseli. Zapytała swojego rozmówcy o to, czy właśnie tę zmianę ma symbolizować nowy minister. Wspomniała w tym miejscu również, że wielu polityków, głównie europosłów PiS, mówiło już jakiś czas temu, że polska polityka względem Brukseli jest "zbyt łagodna".
"My ciągle postępowaliśmy zgodnie z zasadą "nadzieja umiera ostatnia". Nasze postępowanie i działania były cały czas ukierunkowane dobrą wiarą, że w Brukseli nadejdzie refleksja. Chyba to światełko zgasło, stąd też przechodzimy na inny tryb relacji w tej chwili. Będzie to dużo trudniejsze dla KE, niż do tej pory. Z naszej strony mówimy "pas" temu, że przestajemy udawać, że kiedy ktoś na nas pluje, my mówimy, że pada deszcz"
- mówił sekretarz generalny PiS.
"Decyzyjność von der Leyen jest ujemna"
Red. Gójska dopytywała, czy chodzi o to, że zamiast podejmować próby rozmów z szefową KE, Polska będzie rozmawiać bezpośrednio z osobami zainteresowanymi, np. kanclerzem Scholzem.
"O niektórych rzeczach trzeba rozmawiać z centrum dowodzenia, a nie tylko z wykonawcami"
- skomentował to Sobolewski.
"Ursula Von der Leyen w swojej decyzyjności jest na poziomie -1, więc czasami szkoda będzie na nią czasu. Szczególnie teraz, gdzie czasy są trudne i sytuacja jest naprawdę dynamiczna. Szkoda marnować czasu na kogoś, kto i tak będzie musiał to konsultować czy uzyskać zgodę. Wolimy od razu usłyszeć, jaki jest kierunkowy ruch działania, bez pośredników"
- kontynuował.
Na pytanie, czy misja Konrada Szymańskiego trwała zbyt długo, Sobolewski odparł:
"My mamy dobre serce i dlatego liczyliśmy na to, ze najdzie ta refleksja i unijni politycy pójdą po rozum do głowy. Niestety, zorientowaliśmy się, że jest to sufit, którego nie będzie można ruszyć".