Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Policja w stanie rozkładu. „Ludzie nie chcą narażać życia i zastanawiają się nad zmianą branży”

Morale jest niskie, dlatego, że ludzie są naprawdę rozgoryczeni (…) mówią, że za te pieniądze nie chcą narażać życia i zastanawiają się nad zmianą branży, nad odejściem – mówi w rozmowie z Niezalezna.pl przewodniczący Rady Krajowej Związku Zawodowego Policyjna Solidarność sierż. sztab. Jacek Łukasik.

policja
policja
Polska Policja - twitter.com/PolskaPolicja

Policjanci do Siemoniaka: nie radzi Pan sobie z tą funkcją

O problemach w policji słyszymy co pewien czas, głównie w kontekście wynagrodzeń, jednak ich kumulacja zaledwie po roku rządów koalicji 13 grudnia budzić może spore zdziwienie. Coraz większe braki kadrowe (głównie w dużych miastach) przekładają się na czas reakcji i skuteczność działania mundurowych, a w konsekwencji na poczucie bezpieczeństwa obywateli. Wydawałoby się zatem, że władza, choćby we własnym interesie, powinna na policję chuchać i dmuchać, a tak nie jest.

W ostatnim dniu ubiegłego roku MSWiA pochwaliło się „znaczącym wzrostem zainteresowania wstąpieniem w szeregi Policji”, ale – jak podkreślają policyjni związkowcy z Podkarpackiej Policyjnej Solidarności – jest to zwykła „propaganda”.

Jak czytamy na związkowym profilu na Facebooku, „ktoś tu próbuje robić z obywateli naiwniaków”. - Panie Ministrze, skoro już tak ochoczo dzieli się Pan liczbami, to może czas na pełną wersję tej historii. 6411 przyjętych, ale 5920 funkcjonariuszy odeszło. Prosta matematyka, Panie Siemoniak – czy te wyniki faktycznie są powodem do takiego zachwytu? Czy to raczej dowód na totalny rozkład tej instytucji? – pytają policjanci z Podkarpackiej Policyjnej Solidarności.

„A teraz czas na kubeł zimnej wody. Panie Ministrze, to, co widać na papierze, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W 2025 roku zapowiada się totalny armagedon w Policji – policjant na ulicy to będzie rzadkość. Może czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku, i otwarcie przyznać: nie radzi Pan sobie z tą funkcją” – apelują mundurowi.

Incydent w Iławie

Szczególną uwagę opinii publicznej na problemach nękających policję zwrócił incydent, do którego doszło podczas przekazania obowiązków przez ustępującego komendanta powiatowego w Iławie insp. Waldemara Pankowskiego. W poniedziałek, składając meldunek komendantowi wojewódzkiemu insp. Mirosławowi Elszkowskiemu, Pankowski powiedział: "Sztandaru nie żegnam, gdyż nie ma słów „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Ojczyznę kocham, prawo w Polsce nie obowiązuje. Jako człowiek honoru nie mogę panu podać ręki. Proszę podać podstawy mojego odejścia ze służby". 

Dodajmy, że Pankowski dostał od przełożonych „propozycję nie do odrzucenia” w postaci przejścia na równorzędne stanowisko w oddalonym o 200 km od jego miejsca zamieszkania Giżycku, jednak jej nie przyjął, decydując się na przejście w stan spoczynku.

Brak chętnych do pracy, a doświadczeni odchodzą

Przewodniczący Rady Krajowej Związku Zawodowego Policyjna Solidarność sierż. sztab. Jacek Łukasik przyznaje w rozmowie z Niezalezna.pl, że sytuacja kadrowa w policji „jest trudna od kilku lat, od kiedy zawód policjanta przestał być atrakcyjny finansowo”. - W momencie, kiedy były podnoszone pensje minimalne i spadło bezrobocie, policja stała się pracą drugiego, trzeciego czy czwartego wyboru – zaznaczył.

- Dzisiaj osoba, która ma zarabiać 5,5 – 6 tys. zł na rękę woli iść do dyskontu spożywczego czy szukać jakiejś innej pracy, która nie wymaga 24-godzinnego poświęcenia, nieprzewidywalnego grafiku, narażania swojego życia i zdrowia i bycia osobą nielubianą przez społeczeństwo, bo egzekwuje prawo

- zauważa przewodniczący Łukasik.

Przekonuje, że „najważniejszą rzeczą”, która mogłaby skłonić do aspirowania do pracy w policji „najlepszych kandydatów, osób młodych, ale posiadających jakiekolwiek doświadczenie życiowe powiedzmy 26 – 30 lat, to są warunki finansowe”. - Jeżeli policja byłaby odpowiednio finansowana, miałaby odpowiedni budżet. - W zeszłym roku mieliśmy 21,5 mld zł budżetu i zapotrzebowania na wydatki policyjne, a w tym roku mamy tylko 20,5 mld zł, czyli o 1 miliard mniej i twierdzimy, że jest super, bo jest duża liczba kandydatów do naszej służby, A to nie jest wynik tego, że ta praca jest atrakcyjna, tylko, że pojawia się duże bezrobocie. I przychodzą do nas osoby, które nie myślały nigdy o przyjściu do policji – wyjaśnia policyjny związkowiec, dodając, że wynagrodzenia policyjne doganiają już nawet nie średnią krajową, ale płacę minimalną. 

- Tłumaczenie przez ministra, że średnia pensja w policji będzie wynosiła prawie 9700 złotych, wraz z nagrodą roczną brutto, jest niepoważne, bo np. część policjantów nie otrzymuje nagrody rocznej z uwagi na toczące się postępowania, bądź bycie ukaranym w postępowaniu dyscyplinarnym. Mówmy więc realnie o konkretach. Pensja policjantów, którzy są na pierwszej linii na ulicy, którzy prowadzą dochodzenia, którzy wykonują najcięższą pracę jest na poziomie 6 tys. złotych

- przekonuje policjant.

Problemy „liniowych” policjantów

Na pytanie czy często zdarzają się konflikty podobne do tego, który cała Polska miała okazję zobaczyć w Iławie, przewodniczący Łukasik odpowiada twierdząco. -Oczywiście, ten problem występuje codziennie. Pan komendant powiatowy z Iławy odczuł na własnej skórze to, co jest stosowane w wielu jednostkach, to znaczy bezwzględność podejmowanych decyzji. Czyli - punkt pierwszy: przełożony ma zawsze rację i punkt drugi: jeżeli przełożony nie ma racji, patrz na punkt pierwszy – tłumaczy.

Przyznaje, że policja jest „organizacją mundurową, zhierarchizowaną, polegającą na wykonywaniu poleceń i rozkazów”. - Ale, jeżeli policjanci, którzy przychodzą do służby, piszą raporty z prośbą o przeniesienie do pełnienia służby w miejscowości bliższej swojego miejsca zamieszkania, bo np. mają kilkuletnie dzieci i chcą brać udział w ich wychowaniu, a komendanci najczęściej mówią, że nie, bo nie ma ludzi, to coś jest nie w porządku – uważa Jacek Łukasik.

- Jeżeli koś wykazuje się sprytem, inteligencją i mądrością i potrafi zacytować przepisy prawne, potrafi walczyć o swoje prawa, to najczęściej taką osobę się „w nagrodę” awansuje, tak, jak komendanta z Iławy, 200 kilometrów dalej. Tutaj mówię o przypadkach odsyłania osób z komisariatu komendy czy odwrotnie oddalonej o 30, 50 km od jednostki macierzystej albo na drugi koniec województwa, bo ktoś podpadł np. komendantowi wojewódzkiemu. Albo komendant dobrze się zna z komendantem wojewódzkim i chce przenieść taką osobę, pozbyć się problemu, bo ten człowiek jest problematyczny i wchodzi w dyskusję i nie pozwala sobą pomiatać. Tego typu sytuacje są w policji

- przyznaje.

Nasz rozmówca zwrócił uwagę, że część komendantów pod koniec ubiegłego roku „w ramach pokazania swojej władzy” zaczęła cofać policjantom zgody na dodatkowe zarobkowanie. - To jest bardzo ważny zapis w ustawie o policji, zgodnie z którym policjant musi wystąpić z prośbą o dodatkowe zarobkowanie, np. prowadzenie działalności gospodarczej, jako instruktor narciarstwa, bądź ratownik medyczny. Część komendantów zaczęła wycofywać te zgody, żeby pokazywać policjantom, że najważniejsza jest policja – przekonuje.

„Policjant zarobi 6 tys. zł w naszej firmie, natomiast w pogotowiu ratunkowym potrafi zarobić 10 - 12 tys. zł” – dodaje.

Zdaniem przewodniczącego Policyjnej Solidarności, sytuacja, która miała miejsce w Iławie jest „świetnym przykładem do zobrazowania społeczeństwu z czym mierzą się liniowi policjanci w codziennej służbie”.

- Niejednokrotnie próbuje się utrudniać policjantom pójście na urlop, wzięcie dnia wolnego, żeby pokazać zwykłą ludzką złośliwość. Takich przypadków jest dużo na terenie kraju. I próbuje się zakneblować policjantów, bo przecież „w naszej formacji nic złego się nie dzieje”

- tłumaczy Jacek Łukasik.

Upolitycznienie i kiepskie morale

Pytany o upolitycznienie policji związkowiec przyznaje, że „ono było jest i będzie, dlatego, że nadzór nad policją sprawuje minister, który jest politykiem”. - Zawsze tak było i to nie jest jakieś novum, że nagle zmieniła się władza po ośmiu latach i dochodzi do głębokich zmian na stanowiskach komendantów miejskich, powiatowych. To jest naturalny etap, że jak przychodzi nowy minister, chce mieć swojego komendanta głównego, ten chce mieć swoich komendantów wojewódzkich, ci chcą mieć swoich miejskich i powiatowych.- zaznaczył.

- Natomiast liniowi policjanci robią swoje. Oni nie patrzą na to, kto rządzi, tylko na przepisy prawa. My się zawsze śmiejemy, że czasem już od naczelnika w komendzie wojewódzkiej, ale już na pewno od komendanta miejskiego, wojewódzkiego w górę, to są wszystko stanowiska polityczne, które wymagają opinii prezydenta miasta lub starosty, a poza tym, ta osoba musi współpracować z samorządem, więc tam też wchodzi polityka

- podkreśla i wskazuje, że samorządy dofinansowują niektóre zakupy dla policji, np. samochody. „To też jest paranoja, bo komendant miejski, powiatowy czy wojewódzki musi chodzić i prosić się od samorządów. I polityka w ten sposób też wkracza do policji” - dodaje.

Związkowiec zaznacza, że nastroje wśród policjantów są coraz gorszę. - Morale jest niskie, dlatego, że ludzie są naprawdę rozgoryczeni, po wydarzeniu z Mateuszem, który zginął, po tych brutalnych atakach, strzelaninach w Krakowie z udziałem Gruzinów i Ukraińców, po napadzie na Podkarpaciu na tego biznesmena, który był torturowany, prawdopodobnie też przez Ukraińców lub Gruzinów. Ludzie mówią, że za te pieniądze nie chcą narażać życia i zastanawiają się nad zmianą branży, nad odejściem – słyszymy.

- I jednocześnie obniżamy kryteria przyjęć do policji. Coś jest nie tak. Zamiast dać co najmniej 10-procentowe podwyżki policjantom, żeby ją odczuli, proponuje się 5 procent i kartę rodzin służb mundurowych na rabaty do teatru, do parku, muzeum, czy też pierwszeństwo w kolejce do służby zdrowia MSWiA, która praktycznie jest rozłożona na łopatki

- podsumowuje przewodniczący Policyjnej Solidarności Jacek Łukasik.

 



Źródło: niezalezna.pl

#policja #Policyjna Solidarność

Przemysław Obłuski