13 maja na ręce Michaela McGratha, unijnego komisarza ds. demokracji, sprawiedliwości, rządów prawa i ochrony konsumentów, trafił list amerykańskich kongresmenów, którzy domagają się od Unii Europejskiej wyjaśnień i podjęcia działań, które powstrzymają proces niszczenia polskiej opozycji. To wydarzenie bezprecedensowe. Jim Jordan, przewodniczący Komisji ds. Sądownictwa Izby Reprezentantów, a także kongresmeni Darrell Issa, Chris Smith, Warren Davidson i Andy Harris, w obszernym, liczącym cztery strony dokumencie-raporcie wskazali na skandaliczne, udokumentowane przypadki niszczenia i zastraszania polskiej opozycji. Komisja, której przewodniczy Jordan, cieszy się wyjątkowym prestiżem.
Powołana do życia w 1813 roku, nadzoruje wymiar sprawiedliwości. Przeprowadziła procedury impeachmentu wobec czterech amerykańskich prezydentów. Tym razem zareagowała ze względu na zagrożenie łamania swobód obywatelskich w Polsce i dryfowanie Unii Europejskiej, z uwagi na krycie autorytarnych zapędów Tuska, w niebezpieczną stronę. Komisja jednoznacznie stwierdza, iż celem Tuska jest dokonanie manipulacji w wyborach prezydenckich. Czytamy w dokumencie, że „od objęcia urzędu w grudniu 2023 r. premier Tusk podejmował kroki prawne przeciwko opozycji politycznej swojego rządu, partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), w tym liderom partii, byłym urzędnikom i zwolennikom, które najwyraźniej miały na celu uciszenie i zaszkodzenie opozycji politycznej przed wyborami prezydenckimi w Polsce w 2025 r.”. Padają też oskarżenia szokujące, jeśli uwzględnimy znaczenie owego tekstu. Zwraca się uwagę, że Tusk wprost dąży do zniszczenia i zastraszenia lidera opozycji. Jak stwierdzają autorzy tego wstrząsającego reportu-dokumentu:
„Na przykład w marcu 2025 r. polski parlament, kontrolowany przez partię premiera Tuska, pozbawił lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego immunitetu prawnego, aby mógł on stanąć w obliczu sprawy o zniesławienie wniesionej przez polityka z rządzącej koalicji. Ponadto w toku odrębnego śledztwa w sprawie lidera PiS pojawiły się doniesienia, że śledczy poważnie znęcali się nad współpracownikami PiS, w tym nad jedną byłą główną współpracowniczką, która zmarła na zawał serca zaledwie kilka dni po tym, jak odmówiono jej dostępu do jej prawnika podczas przesłuchania”.
Bandycki atak Tuska i Gawkowskiego na media
Dokument-raport podkreśla też, iż „w marcu 2024 r., Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) aresztowała ojca Michała Olszewskiego, księdza katolickiego, który rzekomo przyjaźnił się z polskim ministrem sprawiedliwości pod rządami PiS, na podstawie zarzutów, które rzekomo nie były poparte faktami ani dokumentacją. Doniesienia wskazują również, że nieludzko traktowano księdza Olszewskiego, stosując nadmierne ograniczenia fizyczne i pozbawiając go podstawowych potrzeb. Oprócz atakowania PiS, doniesienia sugerują również, że rząd premiera Tuska zaatakował konserwatywne polskie media. Wicepremier Krzysztof Gawkowski zasugerował cofnięcie licencji nadawczej stacji telewizyjnej Telewizja Republika, krytycznej wobec rządu Tuska. Łącznie te działania budzą obawy, czy rząd Tuska podtrzymuje demokratyczne wartości UE i czy będzie dalej próbował uciszać swoich rywali politycznych, stosując antydemokratyczne prawa, takie jak unijna ustawa o usługach cyfrowych (DSA), aby cenzurować wypowiedzi krytykujące rząd Tuska”. Raport-dokument zwraca też uwagę na bierność Brukseli w sytuacji, gdy Tusk tworzy rozbudowany system cenzorski, który ma manipulować wizerunkiem Ameryki. Autorzy stwierdzają, iż „milczenie UE może ośmielić rząd Tuska do działań cenzorskich, co skłoni polski rząd do dążenia do globalnego usuwania wypowiedzi, z którymi się nie zgadza, co może ostatecznie skutkować cenzurą wypowiedzi amerykańskich”. Oczekują też od UE informacji, czy Bruksela podjęła skuteczne kroki, aby wyjaśnić skalę tych antydemokratycznych działań podejmowanych przez obecne władze w Warszawie. Nigdy po zakończeniu zimnej wojny Ameryka tak otwarcie nie zaalarmowała, że jeden z polityków demokracji europejskich stał się symbolem antydemokratycznego politycznego bandyty. Ale już wcześniej sygnały z USA dotarły do stolic europejskich. Berlin i Paryż wmanewrowały Tuska w agresywną politykę antypolską i antyamerykańską, a gdy Trump ustawił do pionu Francję i Niemcy, Emmanuel Macron i Friedrich Merz ostentacyjnie potraktowali premiera Polski z ogromnym dystansem.
Kijowska katastrofa Tuska
Szokujące jest tempo, w jakim Tusk doprowadził do spektakularnej katastrofy polskiej polityki zagranicznej. Z państwa, które dzięki strategicznym relacjom z USA wyrosło na regionalnego lidera, spadliśmy do drugiej ligi. Widocznym symbolem tej degradacji był upokarzający udział Donalda Tuska w spotkaniu „koalicji chętnych” 10 maja w Kijowie. Mimo że to w Polsce spotkali się Emmanuel Macron, Friedrich Merz, Keir Starmer i Tusk, by dalej wspólnie udać się do stolicy Ukrainy, doszło do skrajnie upokarzającej nas sytuacji. Oto liderzy Francji, Niemiec i W. Brytanii zajęli wspólnie miejsce w wygodnej salonce, by dokonać ostatnich ustaleń. A Tusk został wysłany do innego wagonu. Rzecznik MSZ, Paweł Wroński, który przez 33 lata był niezawodnym dziennikarskim cynglem Adama Michnika w „Gazecie Wyborczej”, przekonywał, że taka sytuacja wynikła z tego, że pociąg podstawiała strona ukraińska. Jak stwierdził, to „że premier Tusk nie podróżował razem z innymi politykami, to właśnie efekt decyzji Ukraińców”. Waldemar Kuczyński, jeden z tych publicystów „Gazety Wyborczej”, który wykazywał się przez lata wręcz porażającą nienawiścią do PiS, z pełną powagą napisał: „Moja hipoteza oddzielnej podróży Tuska jest następująca. On jest dziś dla Putina najgroźniejszy w mobilizacji Europy do zbrojeń i pomocy Ukrainie. Dla bezpieczeństwa całej czwórki postanowiono odseparować na czas podróży głównego wroga Putina i resztę”. Jak było w rzeczywistości widać przy innej okazji. Media wychwyciły drobny epizod. Merz, w stylu pełnym buty i wyższości, kieruje rozkazująco palec w stronę Tuska i mówi do polskiego premiera: „My tu zostaniemy, a ty idź do pociągu”. Wyglądało to jak polecenie skierowane przez pana do służącego. I Tusk, bez jednego słowa, odwrócił się i wykonał wolę Merza. Nic bardziej otwarcie nie ukazuje jak niezwykle upokarzająca jest obecna pozycja szefa państwa polskiego wobec niemieckiego przywódcy. Rolf Nikel, ambasador RFN w Warszawie w latach 2014–2020, w swojej książce-agitce, wydanej w wersji polskiej tuż przez wyborami w 2023 roku, kierując słowa do swoich rodaków, stwierdza: „Nie łudźmy się. Nasi sąsiedzi odbierają zachowanie wielu Niemców w Polsce jako aroganckie i zwykle komunikują to poprzez subtelne sygnały. Z kolei po polskiej stronie często pojawia się podskórne poczucie, że mamy tu do czynienia ze stosunkiem uczeń–Nauczyciel, co może się wyrażać w rozmaitych formach”. Od 1989 roku nie było polskiego premiera, który tak otwarcie upokorzyłby naród.
Koszmarne błędy Tuska
Wielkim oszustwem jest szumnie fetowany przez reżimowe media francusko-polski traktat o współpracy i przyjaźni, w którym znalazł się także artykuł o obronności, zobowiązujący kraje do wzajemnego wsparcia w przypadku ataku agresora. Niepokoi szczególnie owa rzekoma strategiczna umowa wojskowa zawarta w dokumencie. Jest to niebezpieczna droga, na jaką wkroczył Tusk, wciągając nas w antyamerykańskie intrygi Macrona. Ale nie tylko osłabia on nasze relacje z USA, jednocześnie podważa zaufanie do NATO. Mocno podkreślił to Deividas Matulionis, były ambasador Litwy przy Sojuszu Północnoatlantyckim, a obecnie doradca prezydenta Nausèdy ds. bezpieczeństwa. Ten doświadczony polityk i dyplomata uważa, że traktat w istocie uderza w Sojusz, co nie jest w interesie ani Warszawy, ani Wilna. Według niego, dokument można potraktować jako wyraz dystansowania się obu państw od Sojuszu i art. 5. Jak podkreślił: „Może to naprawdę postawić pod znakiem zapytania to, czy ufamy NATO jako organizacji obronnej i odstraszającej. Nie mamy powodu, aby nie ufać polityce odstraszania i obrony NATO, która została ostatnio skonsolidowana i zmierza w kierunku znacznie silniejszego wymiaru obronnego”. Jak zaznacza, w ramach Sojuszu „mamy dobrze funkcjonujące plany regionalne, które opierają się na zasadzie wysuniętej obrony. Posiadamy wszystkie niezbędne listy uwierzytelniające dla dowódcy sił Sojuszu. Również siły powietrzne, komponent morski działają całkiem dobrze (…). Jedyne, czego brakuje, i być może szczyt w Hadze będzie o tym mówił, to to, że potrzeba więcej zdolności, potrzeba więcej pieniędzy, aby tę zdolność uzyskać. (…) Mamy wiele problemów w komponencie lądowym i trzeba je jak najszybciej rozwiązać, aby mieć silny kręgosłup na wypadek, gdyby ktoś próbował wtargnąć na terytorium Sojuszu”. Rządy Zjednoczonej Prawicy wypracowały szczególne relacje z USA. Za pierwszej kadencji Trumpa zawarliśmy 15 sierpnia 2020 roku – symbolicznie w dniu setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej – umowę o wzmocnieniu trwałej obecności wojsk USA w Polsce. Zawierała ona zapis o utworzeniu w Poznaniu Wysuniętego Dowództwa V Korpusu. Była to dodatkowa silna gwarancja dla naszego bezpieczeństwa. Amerykanie mają niekwestionowane militarne zdolności i polityczną wolę do udzielenia szybkiego wsparcia dla Polski w sytuacji potencjalnej agresji na nasze państwo. To z myślą o możliwości przyjęcia nawet stu tysięcy wojska w ciągu jednego dnia miał być zbudowany Centralny Port Komunikacyjny. W praktyce spacyfikowanie tego projektu jest symbolem świadomych działań dywersyjnych przez ekipę Tuska. Eksperci nie mają wątpliwości, że Francja nie ma ani zdolności, ani też politycznej determinacji, aby w sytuacji zagrożenia przyszła nam skutecznie z pomocą. Zresztą Paryż podobne umowy podpisał już z Berlinem, Rzymem i Madrytem. Mają one na celu stopniowe wypychanie USA z Europy. Co gorsza, dokument ten, podpisany w Nancy w piątek 9 maja przez Tuska i Macrona, ukrywa wyjątkowo groźny dla nas zapis zawarty w artykule 7. Zbigniew Ziobro we wpisie na Facebooku stwierdził:
Zielona dyktatura
Trudno nie odnieść wrażenia, że sednem tego dokumentu jest pełna akceptacja Tuska dla zielonego szaleństwa. Art. 7 stwierdza bowiem jednoznacznie, że „strony dążą do wspierania i wdrażania wielostronnych instrumentów dotyczących zrównoważonego rozwoju, takich jak Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz Porozumienie paryskie do Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, sporządzone w Nowym Jorku dnia 9 maja 1992 roku, przyjęte w Paryżu dnia 12 grudnia 2015 roku. Strony współpracują na rzecz szybkiej globalnej transformacji w kierunku neutralnych klimatycznie gospodarek i społeczeństw, w tempie i zakresie, które odpowiadają celom określonym w artykule 2 ustęp 1 litera a Porozumienia paryskiego. W tym zakresie Strony zobowiązują się do przyczynienia się do osiągnięcia europejskich celów klimatycznych, w tym celu na 2030 rok i neutralności klimatycznej UE do 2050 roku w sposób zapewniający i zwiększający konkurencyjność europejskiego przemysłu przy jednoczesnym osiągnięciu transformacji społecznej i przemysłowej”. A to znaczy, że Tusk prowadzi Polaków do gigantycznej katastrofy, która przyniesie zniszczenie konkurencyjności naszej gospodarki i zubożenie milionów ludzi w imię zielonego radykalizmu ideologicznego. Wolfgang Münchau w głośnej książce „Kaput. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego” ukazał skutki tego szaleństwa, które doprowadziły RFN do dramatycznych konsekwencji. Münchau otwarcie mówi o „przemysłowym upadku Niemiec”, o tym, że polityka gospodarcza ostatnich kanclerzy Niemiec – od Kohla do Scholza – to seria nietrafionych decyzji. Ratunkiem miało być wyssanie zasobów z Polski po zainstalowaniu w Warszawie radykalnie proniemieckiego polityka. Dziś toczy się w Polsce gra, aby zatrzymać to szaleństwo Tuska i Niemiec wobec naszego państwa.
A przecież jeszcze w kwietniu 2023 roku Anna Gromada na łamach „The Guardian” pisała o tym, jak szybko zmienia się miejsce Polski w hierarchii Europy. I to mimo agresywnych działań Berlina i Paryża. Jak zauważała, już od naszego wejścia do UE w 2004 roku musieliśmy zaakceptować wbudowane w strukturę prawną UE uprzedzenia wobec Europy Środkowej i przystać, że przepisy tworzone są pod interesy Francji i Niemiec. Jak stwierdza autorka: „Na przykład finansowany przez UE system autostrad w Polsce rozwijał przede wszystkim oś zachód –wschód, promując niemiecki handel i porty Morza Północnego, a nie oś północ–południe, która wzmacniałaby pozycję Polski jako wschodnioeuropejskiego centrum handlowego wraz z jej portami bałtyckimi. Kiedy Polska stała się liderem w europejskich usługach transportu drogowego, Niemcy naciskały na wspólne przepisy UE dla kierowców ciężarówek, co zaszkodziło konkurencyjności polskich firm transportowych, które zatrudniają pół miliona pracowników i odpowiadają za 6 proc PKB. Dla wielu w Polsce reforma wyglądała jak wybiórcze stosowanie przepisów w służbie bogatszych krajów. (…) Ostatnie kilka lat było naznaczone politycznymi i ekonomicznymi pęknięciami w stosunkach polsko-niemieckich”. Z jednej strony relacje gazowe z Rosją – zdaniem Gromady – pokazały lekceważący stosunek Niemiec do suwerenności Polski, ale też rosnącą frustrację z powodu dynamiki naszego rozwoju. Bowiem „Niemcy stają w obliczu konkurencji ze swojego wschodniego podwórka. (…) Nic więc dziwnego, że choć robią to w aksamitnych rękawiczkach, wykorzystują swoją siłę w UE, aby próbować utrudniać polskie strategiczne inwestycje strukturalne, takie jak nowe elektrownie jądrowe, śródlądowe drogi morskie czy rozwój portu kontenerowego w Szczecinie-Świnoujściu – oczywistego zagrożenia konkurencyjnego dla niemieckich portów”. Kilka miesięcy później Tusk rozpoczął od środka realizację niemieckich interesów w Polsce na gigantyczną skalę.
Polacy nie mają prawa do Polski?
Zaledwie kilka miesięcy przed dojściem do władzy Tuska i wydaniem przez Wolfganga Münchau książki „Kaput” Rolf Nikel, wściekły z powodu sukcesów rządu Zjednoczonej Prawicy, w propagandowej agitce skierowanej do Polaków pisał, że „polski rząd wykorzystuje utratę wiarygodności Niemiec w polityce wewnętrznej i zagranicznej, publicznie je atakując w sposób bardzo nietypowy wśród sojuszników i partnerów. (…) W chwili, kiedy Republika Federalna poniosła zdecydowaną porażkę w jednej z najważniejszych kwestii i poprowadziła złą drogą także Europę, Polska dostrzegła korzystną okazję do powiększenia własnych wpływów. W przeciwieństwie do debaty w Niemczech, gdzie rząd federalny i profesjonalna opinia publiczna domagają się silniejszej roli przywódczej dla Berlina, polski minister spraw zagranicznych oficjalnie apeluje do Niemiec o samoograniczenie”. Tak się nas obawiali i dlatego z taką determinacją dążyli do narzucenia nam ekipy Tuska. Premier Morawiecki nigdy nie zrobiłby z siebie „popychadła” Merza i Macrona. Ale w Kijowie Tusk otrzymał też jasny sygnał, że jeśli jego człowiek, Trzaskowski, przegra w wyborach prezydenckich, Berlin i Paryż nie pomogą uchronić jego ekipy przed odpowiedzialnością za kryminalizację politycznego życia w Polsce. Przyparty do muru, otoczony ludźmi, których wykorzystał do dewastowania instytucji państwa, toczy walkę o swoją głowę. Symbolem wielkiej katastrofy polskiej polityki zagranicznej, do której doprowadził, była jedna z ostatnich decyzji Bidena wpisania Polski na listę krajów objętych sankcjami w imporcie nowoczesnych chipów. Karol Nawrocki podczas swojego spotkania w Białym Domu z Donaldem Trumpem podniósł ten temat. Jak poinformowała administracja amerykańska, jego interwencja okazała się skuteczna.
Sklepy #GazetaPolska i #RepublikaTV na @cpacpolska_2025 w Rzeszowie
— Sklep Gazety Polskiej (@SklepGP) May 23, 2025
Podczas wydarzenia swoje stoisko będzie miał @SklepGP oraz Sklep @RepublikaTV. To doskonała okazja, aby spotkać się z nami osobiście i zaopatrzyć się w wyjątkowe produkty!
Więcej » https://t.co/tETFhgE8st pic.twitter.com/86eyUK6aMs