Zachowywał się (napastnik - red.) tak bardzo wyzywająco, prowokująco, widocznie chcąc, żebym zwrócił mu uwagę. Ja oczywiście wiedząc, że jestem osobą rozpoznawalną nigdy nie rozpoczynam żadnych dyskusji w sklepie. Wprost przeciwnie, wycofuję się i ustępuję jeśli jest jakaś sytuacja – opowiadał w rozmowie z Tomaszem Sakiewiczem w „Politycznej Kawie” w TV Republika o ataku na swoją osobę senator Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Karczewski. Podał powody, dla których nagłośnił sprawę i zgłosił ją na policję.
Podczas świątecznych zakupów napadnięto i uderzono senatora PiS Stanisława Karczewskiego. Polityk opowiedział, że przed rozpoczęciem posiedzenia Senatu w czwartek postanowił zrobić zakupy. Udał się do jednego z wielkopowierzchniowych sklepów.
„Przy jednym ze stoisk zostałem napadnięty przez człowieka. Był bardzo gwałtowny, bardzo agresywny. Używał olbrzymiej ilości wulgarnych określeń. Ta osoba była bardzo agresywna i ja w pewnym momencie poczułem się zagrożony jego postawą i zachowaniem” – mówił były marszałek Senatu.
Jak opisywał, próbował między siebie a napastnika wcisnąć sklepowy wózek, w którym miał zakupy. „Ten nas odgradzał. Postanowiłem nagrać go i wyjąć telefon. On ten telefon wyrzucił i popchnął mnie. Za pierwszym razem się nie przewróciłem. Za drugim razem, kiedy podniosłem telefon, ponownie agresor wykrzykiwał przeciwko mojej osobie, przeciwko prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, mojej partii. Ponownie złapał telefon, który wcześniej podniosłem, rzucił na podłogę i odepchnął mnie na tyle mocno, że przewróciłem się – mówił dalej polityk.
Zaznaczył, że wcześniej był wielokrotnie atakowany werbalnie, zaczepiany na ulicy czy atakowany, ale „nigdy nie doszło do przekroczenia tej bariery nietykalności osobistej, cielesnej”.
Był taki moment i to wcale nie taki krótki, kiedy po prostu bałem się, że ten człowiek może zrobić mi krzywdę. Nie tylko odepchnąć, uderzyć, ale wyjąć np. nóż, cokolwiek, i uderzyć mnie. Bardzo się wystraszyłem i zdenerwowałem. Po tym przewróceniu mnie (napastnik – dop. red.) oddalił się. Postanowiłem to zgłosić na policję, bo została przekroczona granica. Tak jak mówię, wielokrotnie na urlopach, w Warszawie, w innych miejscach byłem zaczepiany, byłem poddawany atakom słownym ,ale nigdy nie doszło do przekroczenia granicy nietykalności osobistej. Postanowiłem jednak to zgłosić na policję i również napisać o tym, bo jednak trzeba położyć kres takim działaniom
– powiedział Stanisław Karczewski.
Widać, że jest eskalacja nie tylko emocji, ale wyzwalania takich najgorszych instynktów u ludzi. To staje się coraz bardziej groźne, ta eskalacja jest odczuwalna i muszę powiedzieć, że ta eskalacja w atakach werbalnych była wyraźna, coraz śmielej, coraz częściej, coraz głośniej. Ale jeśli dochodzi do naruszenia mojej nietykalności osobistej, cielesnej, to powiedziałem „stop”. Trzeba zawiadomić policję i w jakiś sposób ukarać. A że jest to taki sklep, gdzie najprawdopodobniej jest monitoring, więc pomyślałem, że nie będzie żadnego kłopotu z odnalezieniem tej osoby. Policja bardzo szybko i sprawnie znalazła tę osobę
– powiedział senator.
Były marszałek zaznaczył, że ten mężczyzna zauważył go w sklepie, zachowywał się prowokująco, chciał go zaatakować.
Zachowywał się tak bardzo wyzywająco, prowokująco, widocznie chcąc, żebym zwrócił mu uwagę. Ja oczywiście wiedząc, że jestem osobą rozpoznawalną nigdy nie rozpoczynam żadnych dyskusji w sklepie. Wprost przeciwnie, wycofuję się i ustępuję jeśli jest jakaś sytuacja. Więc ja odsunąłem się od tego pana, dałem mu możliwość przejścia. On przechodząc tuż obok mnie się tak gwałtownie odwrócił. Nasze twarze się spotkały w bardzo bliskiej odległości, napierał na mnie. Widać było taką niezwykłą agresję, niezwykłą nienawiść. To powodowało olbrzymi strach . No a posunął się jeszcze dalej, nie tylko do tych słów. Mam nadzieję, że politycy, że cała klasa polityczna potępi nie tylko ten atak, wszystkie ataki, które mają miejsce, bo powinniśmy się w świecie polityki spierać, kłócić, nie zgadzać ze sobą, ale nie może dochodzić do tego typu agresji, a widać, że to eskaluje
– dodał.