Marek Sawicki z PSL stwierdził, że gdyby o tym mógł decydować, to odwołałby minister Katarzynę Kotulę za reklamowanie środka aborcyjnego. W odpowiedzi Kotula zasugerowała mu... przejście na emeryturę. Koalicja, którą zarządza Donald Tusk, jest podzielona jak nigdy dotąd.
Minister ds. równości Katarzyna Kotula z Lewicy reklamowała ostatnio środek aborcyjny konkretnej firmy, co nie spodobało się ludowcom. Marek Sawicki z PSL zasugerował, że odwołałby Kotulę z zajmowanego stanowiska, gdyby to on o tym decydował. "Jest to działanie z jednej strony nieetyczne i promujące określoną firmę, z drugiej strony nawołujące do zabijania" - stwierdził.
Dziś nadeszła odpowiedź, która pokazuje, że w koalicji rządzącej nie dzieje się najlepiej. - Ja bardzo bym chciała, żeby marszałek Sawicki przestał się lansować na moim nazwisku - odparła Kotula w TVN 24.
Te czasy, w których panowie, którzy od zawsze są w polityce, będą decydować o życiu, zdrowiu i ciałach kobiet już dawno odeszły w zapomnienie i bardzo bym prosiła, żeby nie traktował mnie jak taki starszy kolega, który trochę gdzieś tam mnie karci, bo gdyby sprawdził zapisy prawne, to by wiedział, że nie złamałam prawa
"Ja nie chcę, żeby marszałek Sawicki decydował o zdrowiu, życiu i ciele mojej 24-letniej córki, jej koleżanek, a także moich koleżanek. Mówienie do mnie, że powinnam się wysterylizować, rozbawiło nas wszystkie przednie, dlatego, że sterylizacja jest w Polsce nielegalna, także z powodów medycznych. Pan marszałek Sawicki nawet tego nie wie" - kontynuowała. I dla Sawickiego też miała propozycję...
"Dlatego gdybym była premierem, powiedziałabym panu marszałkowi Sawickiemu, żeby się zastanowił, czy powinien dalej być w polityce, czy powinien iść na polityczną emeryturę" - stwierdziła Katarzyna Kotula.