Jest ich 70. Grupy bilateralne. Zrzeszają parlamentarzystów, którzy zasiadając w nich, chcą udowodnić, że są „aktywni na polu międzynarodowym”. Czasem, jak w przypadku rzeczywiście aktywnej grupy współpracy z Węgrami, efekty są wymierne. De facto to jednak ciała bez większego znaczenia, bo o działalności takiej np. Grupy Parlamentarnej Polska-Demokratyczna Republika Konga próżno szukać jakiejkolwiek informacji. Częściej posłowie w ich ramach po prostu jeżdżą sobie do „bratnich krajów” i „wymieniają się doświadczeniami”.
Oczywiście za pieniądze podatników. Ale przy odrobinie złej woli grupa może stać się przyczyną sporego kryzysu. Przykładem niech będzie Polsko-Izraelska Grupa Parlamentarna, której przewodniczącym do wtorku był znany polityczny chuligan, poseł PO Michał Szczerba. Grupa opanowana była przez posłów opozycji i kwestią czasu było, aż „wystosuje oświadczenie Sejmu i Senatu” co najmniej „niekoniecznie zbieżne” ze stanowiskiem parlamentarnej większości. Szczęśliwie posłowie PiS u poszli po rozum do głowy i pojawili się na posiedzeniu grupy, przegłosowując zmianę przewodniczącego. Tym samym odebrano małpie brzytwę. Tylko kto jej ją dał?