Były prezydent Bronisław Komorowski ocenił w środę, że PO "dokonała zwrotu na lewo", przez co nie jest w stanie przyciągać rozczarowanych rządami PiS wyborców centroprawicowych. Dlatego - jak mówił - potrzebna jest nowa formacja konserwatywna. B. prezydent chętnie widziałby w niej Jarosława Gowina.
O potrzebie stworzenia "formacji umiaru i rozsądku, jakiejś formy partii centrum" były prezydent mówił w poniedziałek w TVN24.
W środowym wywiadzie dla RMF FM podkreślił, że otrzymuje sporo telefonów i SMS-ów od ludzi, którzy zachęcają go do ponownego zaangażowania się w politykę. Zaznaczył przy tym, iż czuje się politykiem i człowiekiem spełnionym, więc "nie rwie się do żadnych nowych zadań".
- Nie mam już ambicji, żeby czemuś przewodzić, uczestniczyć w jakiejś walce politycznej, ja sobie stawiam zadanie, które w moim przekonaniu jest ważne i ambitne. Moim zadaniem jest zbudowanie, albo wzmocnienie biegunów konserwatywnych w dzisiejszej opozycji demokratycznej. W tym także wzmocnienie i działanie na rzecz najsilniejszego z tych biegunów, bo to jest jedyna partia, która mówi o sobie, że chce być partią konserwatywną czy o typie chadeckim - mam na myśli Koalicję Polską, a szczególnie formację pana Władysława Kosiniak-Kamysza, którego niezwykle szanuję
- powiedział Komorowski.
Ocenił przy tym, że Platforma Obywatelska, do której kiedyś należał, "dokonała zwrotu na lewo". - Być może będzie teraz skutecznie łowiła wyborców lewicowych, pewnie tych rozczarowanych do kierownictwa partii lewicowych, którzy się zbratali z PiS. Ale jest zadanie niesłychanie istotne z punktu widzenia przyszłości Polski - to jest zadanie stworzenia alternatywy dla rozczarowanych Prawem i Sprawiedliwością i ich rządami wyborców - tłumaczył były prezydent. Zapewnił jednocześnie, iż nie zamierza przestać wspierać PO.
Pytany, czy planuje pozyskać do swego projektu polityków obecnej PO, Komorowski zapewnił: "ja absolutnie nie angażuję się w żadne wyciąganie kogokolwiek z jakiejkolwiek partii opozycyjnej".
- Uważam, że dojrzała polityka polega m.in. na tym, że stosuje się zasadę taką, którą mają lekarze: "primum non nocere", czyli "po pierwsze nie szkodzić"
- tłumaczył były prezydent.
Dodał jednak, że "ludzie, politycy mają pełne prawo wyboru gdzie będą się lepiej czuli".
- Ja nie organizuję żadnej irredenty w Platformie Obywatelskiej; odwrotnie - bardzo bym chciał, żeby Platforma, że tak powiem troszkę się nawróciła na konserwatyzm
- powiedział.
Jak zaznaczył, PO powstawała jako partia konserwatywno-liberalna". - Ja sobie nie wyobrażam, aby Platforma jako formacja liberalna czysto, albo liberalno-lewicowa była w stanie przyciągnąć wyborców centroprawicowych - stwierdził Komorowski.
Jego zdaniem nowy "biegun konserwatywny", które chciałby uruchomić, miałyby być alternatywą dla wyborców rozczarowanych "radykalizmem, fundamentalizmem, brakiem uczciwości i różnymi głupotami rządu" Prawa i Sprawiedliwości.
Komorowski przyznał, że w swym projekcie chętnie widziałby Jarosława Gowina, obecnego wicepremiera i prezesa partii Porozumienie.
- Jeżeli ta formacja powstanie, to będzie miała na pewno charakter federacyjny, koalicyjny, a Jarosław Gowin absolutnie tak. Wielokrotnie o tym mówiłem, że nie rozumiem jak ludzie o prawdziwie konserwatywnych poglądach mogą znaleźć się w takim towarzystwie pisowsko-ziobrowym
- dodał były prezydent.
W jego ocenie konserwatyzm oznacza m.in. szacunek dla prawa i państwa jako dobra wspólnego. - Nie można być z jednej strony wiarygodnym konserwatystą, a z drugiej strony tolerować radykalizm rewolucjonisty, nacjonalisty, narodowca, który ma prawo i państwo prawne za hetkę pętelkę - zaznaczył Komorowski.