Dariusz Joński zaczął obrad komisji ds. wyborów korespondencyjnych od... uniemożliwienia prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu swobodnej wypowiedzi. "Pełną, stuprocentową winę za niedoprowadzenie do tych wyborów ponosi Platforma Obywatelska i przedstawiciele koalicji, która dziś rządzi" - powiedział Kaczyński.
Sejmowa komisja ds. wyborów korespondencyjnych rozpoczęła posiedzenie, na którym przesłuchuje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem szefa komisji Dariusza Jońskiego (KO) mino, że Kaczyński nie był wówczas w rządzie, to... rzekomo podejmował decyzje ws. wyborów korespondencyjnych.
Zaczęło się od kontrowersji. Przewodniczący komisji śledczej w sprawie tzw. wyborów kopertowych Dariusz Joński uniemożliwił prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu swobodną wypowiedź.
Joński oddalił wniosek Jarosława Kaczyńskiego o swobodną wypowiedź. Kaczyński odwołał się od tej decyzji.
- Wyrok TK z 2006 r. wyraźnie stwierdza, że tego rodzaju prawo mi przysługuje, jeżeli zostaje mi to odmówione, to będzie to złamanie tego przepisu, co w istocie podważy legalność tej komisji - powiedział Kaczyński.
Oczywiście przewodniczący komisji zarządził głosowanie nad odwołaniem Kaczyńskiego, lecz politycy koalicji 13 grudnia stanęli za Jońskim, przegłosowując "oddalenie wniosku". Joński zaczął więc zadawanie pytań.
Ta komisja działa na zasadzie, którą mógłbym określić jako paradoksalną. Pełną, stuprocentową winę za niedoprowadzenie do tych wyborów ponosi Platforma Obywatelska i przedstawiciele koalicji, która dziś rządzi
- Komisja nie uznaje TK, to dlaczego ja mam uznawać komisję? Zasadniczą sprawą jest to, przed kim ja tu w gruncie rzeczy odpowiadam na pytania. Jest tak, że komisja w swej praktyce łamie wszelkie reguły, które odnoszą się do Konstytucji i Kodeksu Postępowania Karnego - dodał prezes PiS.