Poniedziałkowa debata Parlamentu Europejskiego na temat praworządności w Polsce nie ma znaczenia w sensie formalnym; nie powoduje żadnych skutków dla naszego kraju - powiedział w poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller.
W poniedziałek po południu w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata na temat stanu praworządności w Polsce. Müller, proszony na konferencji prasowej o komentarz w tej kwestii zaznaczył, że będzie to kolejna już debata na temat "rzekomych naruszeń praworządności w Polsce".
Podkreślił, że polski rząd szanuje wszelkie dyskusje prowadzone w europarlamencie, ale - jak ocenił - argumenty, które podczas nich padają często "nie mają nic wspólnego z rzeczywistością".
- Gdy porównujemy rozwiązania, które obowiązują w Polsce do rozwiązań, które obowiązują w innych krajach Unii Europejskiej, to widzimy pełną analogię
- przekonywał.
Zwrócił uwagę, że poniedziałkowa debata nie odbędzie się w ramach procedur przewidzianych unijnymi traktatami.
- Jest po prostu zwykłą debatą parlamentarną. Ona nie ma znaczenia w sensie formalnym, nie powoduje żadnych skutków dla naszego kraju
- przekonywał Müller.
Poniedziałkowa dyskusja w PE związana jest z projektem raportu, nad którym europosłowie mają głosować w czwartek. Projekt tekstu, przygotowany przez Komisję Wolności Obywatelskich, wskazuje na "przytłaczające dowody" łamania praworządności, w tym zagrożenia dla niezawisłości sądów, niewłaściwego funkcjonowania systemu legislacyjnego i wyborczego oraz zagrożenia dla praw podstawowych. Dodatkowo eurodeputowani mają rozmawiać o sytuacji osób LGBT w Polsce w kontekście przyjęcia przez niektóre samorządy uchwał o strefach wolnych od ideologii LGBT.