Niedawna Rezolucja Europarlamentu w sprawie zakazu aborcji w Polsce niczym nie zagraża naszemu krajowi. Natomiast – jak stwierdza Ryszard Czarnecki, europoseł PiS - ma ona uzasadnić wydawanie jeszcze większych środków z kasy UE dla różnych organizacji pozarządowych.
Ryszard Czarnecki: W wymiarze formalno-prawnym ta rezolucja nie rodzi żadnych następstw, ani zobowiązań ze strony Polski. Na pytanie zatem, czym będzie skutkować, odpowiedziałbym tytułem słynnej piosenki Francuski Edith Piaf: „Rien”. Po polsku „nic”.
Natomiast, oczywiście, rezolucja ta została pomyślana jako moment pewnej presji: politycznej, medialnej, propagandowej. A także, w praktyce, uzasadnienie dla jeszcze większych środków z kasy Unii Europejskiej na różnego rodzaju organizacje (NGO-sy), które wpisują się w realizację treści wspomnianej rezolucji PE. I to oczywiście jest problem.
Jako historyk-archiwista (bo takie jest moje wykształcenie) zwracam jednocześnie uwagę, że ten sam Parlament Europejski w grudniu 2013 roku przegłosował rezolucję, w której sprawy prawnej ochrony życia dzieci nienarodzonych (czyli aborcji) są pozostawione krajom członkowskim. Teraz, ten sam Parlament Europejski polemizuje z Parlamentem Europejskim sprzed siedmiu lat.
Dodam, że tą rezolucję, która sprawy ochrony życia, zgodnie z traktatami europejskimi, pozostawiała kompetencji krajów członkowskich, europarlament podjął z inicjatywy dwóch grup politycznych. To może być szokujące dla niektórych, ale poza Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami, a więc formacją, w której PiS ma decydujący wpływ, była to też, uwaga, Europejska Partia Ludowa! Tam, gdzie jest PO i PSL! Więcej, wtedy, przed siedmioma lat, pod tą rezolucją podpisała się ówczesna europosłanka PO Joanna Skrzydlewska, obecnie wiceprezydent Łodzi.
Jak sprawdziłem, wszyscy w zasadzie europosłowie PO zagłosowali wtedy tak, jak europosłowie PiS. W takim razie pytanie: co się stało z Europejską Partią Ludową, co się stało z PO, że tak bardzo zmieniły swoje zdanie? I dlaczego teraz – pragnąc umiędzynarodowić kwestię aborcji - de facto łamią traktaty europejskie, czy chcą je obejść?
Nie wiedziałem, że mamy aż 455 specjalistów od polskiej Konstytucji w Europarlamencie… Ale kończę już te moje ironiczne uwagi. Parlament Europejski nie jest władny orzekać, co jest, a co nie jest zgodne z polską Konstytucją. Parlamentowi Europejskiemu coś się pomieszało. To zresztą ilustruje żarłoczność instytucji unijnych, które wpisują sobie „prawem kaduka”, na zasadzie pewnego „widzimisię”, coraz więcej i więcej kompetencji. I zupełnie wbrew traktatom, starają się zawładnąć prerogatywami suwerennych państw członkowskich. Czynią to, naginając traktaty europejskie, obchodząc je, lub wprost łamiąc, jak w tym przypadku,. Zapewne Europarlament za chwilę zapomni o tym głosowaniu. Natomiast, jest to pewna „polityczna amunicja” dla opozycji w Polsce. I o to tu chodziło.
Na pewno jest to - w jakiejś mierze - dolewanie benzyny do ognia. Ale nie dajmy się zwariować. Przez ostatnie pięć lat opozycji nie wyszła ani „zagranica”, ani „ulica”. A więc zapewne nie wyjdzie ten scenariusz i dzisiaj, i w ciągu kolejnych lat.