Europoseł PiS Ryszard Legutko nie wierzy w to, że dla eurokratów głos polskiego społeczeństwa ws. relokacji nielegalnych migrantów będzie miał znaczenie. - Nie ma co liczyć, że tutaj jakiś głos rozsądku, demokratyczna legitymacja to są jakieś rzeczy, będą miały jakieś znaczenie. Te rzeczy w Unii Europejskiej zupełnie nie obowiązują - powiedział.
Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli niedawno stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Kraje, które nie będą chciały przyjmować nielegalnych migrantów, będą obciążane za to finansowo.
Pomysł ten skomentował w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójska europoseł PiS Ryszard Legutko, który zauważył, że znane są już "skutki traktowania społeczeństwa jako worka z rozmaitymi elementami, gdzie można dowolnie wrzucać i mieszać". - To przerabiały społeczeństwa zachodnie z opłakanymi skutkami. I na to się zgodzić nie możemy, bo ta sprawa ma swoje konsekwencje na kolejne dziesięciolecia - ocenił.
- Nie wiadomo, kiedy społeczeństwa zachodnie wyjdą z tych konsekwencji i czy wyjdą kiedykolwiek. To jest sprawa absolutnie kluczowa
W reakcji na przyjęcie tego systemu, polski Sejm przyjął uchwałę, która wyraża sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów i zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec takiego szantażu ze strony Unii Europejskiej. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński odnosząc się podczas sejmowej debaty do kwestii relokacji migrantów w UE stwierdził, że unijna decyzja godzi w polską suwerenność i suwerenność innych państw europejskich. Ocenił ponadto, że kwestia relokacji migrantów w UE musi być przedmiotem referendum.
Ryszard Legutko stwierdził, że nawet jeżeli Polacy - zgodnie z wynikami wielu badań publicznych na ten temat - zagłosują przeciwko przyjęciu nielegalnych migrantów, to nie oznacza, że Unia Europejska będzie honorowała te referendum. - Zawsze będą mogli powiedzieć, że ludzie nie wiedzieli nad czym głosują, że są zacofani, że ich rząd zmanipulował, a więc w związku z tym Unia tym bardziej powinna wkroczyć, oświecić i wyprowadzić z tej ciemnoty ludzi - stwierdził.
- Węgrzy też robili referendum w sprawie wpływu tej ideologii genderowo-LGBT na edukację i usunięcie tego z edukacji. I zostało to uhonorowane? Nie, bo do tej pory są naciski i rozmaite groźby z tym związane. Żadnych złudzeń panowie - jak mówił cesarz Aleksander. Nie ma co liczyć, że tutaj jakiś głos rozsądku, demokratyczna legitymacja to są jakieś rzeczy, będą miały jakieś znaczenie. Te rzeczy w Unii Europejskiej zupełnie nie obowiązują. Ludzie nie zdają sobie sprawy z głębokości patologii w tej instytucji