Paweł Rubcow, rosyjski szpieg GRU podający się za hiszpańskiego dziennikarza, miał możliwość zapoznania się z dokumentami swojego śledztwa, w tym materiałami tajnymi, zanim został wydany przez Polskę Rosji. Prokuratura mogła odmówić mu dostępu do tych akt, powołując się na „ochronę interesów państwa”, jednak tego... nie zrobiła. Decyzja ta wywołuje kontrowersje i pytania o procedury bezpieczeństwa - pisze "Rzeczpospolita".
Paweł Rubcow, zanim doszło do jego ekstradycji do Rosji, otrzymał dostęp do materiałów zgromadzonych w ramach prowadzonego przeciwko niemu śledztwa.
Co istotne, wśród udostępnionych dokumentów znalazły się także te o charakterze tajnym. Prokuratura, mając możliwość ograniczenia dostępu do najbardziej wrażliwych materiałów, nie skorzystała z przepisów, które od 2021 roku pozwalają na ochronę „ważnego interesu państwa”.
Jak wskazuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" jeden z funkcjonariuszy ABW:
„Prokuratura, wiedząc, że zostanie wymieniony, powinna odmówić na podstawie art. 156 k.p.k. To przepis wprowadzony w 2021 r. dla ochrony ważnego interesu państwa. Stanowi wentyl bezpieczeństwa. Dlaczego z niego nie skorzystano?".
Proces udostępniania akt Rubcowowi trwał przez dwa tygodnie lipca. Szpieg został zaznajomiony z całością materiału dowodowego, w tym częścią niejawną. Krytycznie do tej sytuacji odnosi się nawet prok. Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego w rządzie SLD. W jego opinii „prokuratura powinna dokonać selekcji i udostępnić Rubcowowi wyłącznie te materiały, na których oparła zarzut. A pozostałych, w tym np. informacji mających znaczenie dla bezpieczeństwa państwa, nie pokazywać”.
Jak zauważa:
"A gdyby tam było nazwisko głównego informatora usadowionego na Kremlu, to też by je udostępniono podejrzanemu o szpiegostwo dla Rosji?".
Do zatrzymania Rubcowa vel Gonzaleza doszło w jednym z hoteli w Przemyślu w nocy z 27 na 28 lutego 2022 r. Mężczyzna usłyszał prokuratorskie zarzuty szpiegostwa na rzecz Rosji.
To zakrawa na skandal. Jeszcze w lipcu br. agent rosyjskiego GRU, Paweł Rubcow vel Pablo Gonzales otrzymał wgląd do akt sprawy. Przez dwa tygodnie czytał dokumenty - jawne i niejawne, które przekazano do śledztwa. Z tą wiedzą wyjechał do Rosji w ramach wymiany więźniów. Skrajna… pic.twitter.com/z7E6AiSNzf
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) September 4, 2024
"Mężczyzna został zidentyfikowany jako agent Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Generalnego FR (GRU). Działania na rzecz Rosji prowadził, korzystając ze statusu dziennikarskiego. Dzięki temu miał możliwość swobodnego przemieszczania się po Europie i świecie, w tym do stref objętych konfliktami zbrojnymi i rejonów napięć politycznych"
- mówił wówczas rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Rubcow miał dwa paszporty, rosyjski i hiszpański. Urodził się w ZSRS. W latach 80. XX w. jego matka, córka Hiszpanów, którzy przybyli do ZSRR w latach 30., wróciła do Hiszpanii i osiadła w Katalonii. Jego ojcem był Aleksiej Rubcow, od końca lat 90. jeden z menedżerów ważnego holdingu medialnego RBC.
Przez kilka lat Rubcow inwigilował środowisko opozycjonistów rosyjskich. W 2016 roku nawiązał znajomość z Żanną Niemcową, córką zabitego przywódcy opozycji antykremlowskiej – Borisa Niemcowa. Utrzymywał kontakty z założoną przez Żannę Niemcową organizacją pozarządową - Fundacją Niemcowa (Fundacja im. Borisa Niemcowa na rzecz Wolności).
Szpiega GRU Pawła Rubcowa prowadzili ludzie bezpośrednio związani z rosyjskim komandem śmierci, którego członkowie przewijali się przez Polskę w czasach "resetu" z Rosją. Tropów łączących "hiszpańskiego dziennikarza" z wierchuszką GRU i niesławną jednostką 29155 jest mnóstwo.