Apoloniusz Tajner ma pomóc Donaldowi Tuskowi w wyborach parlamentarnych, które odbędą się za kilka miesięcy. Trener i działacz narciarski już w przeszłości próbował swoich sił w polityce i to w czasie swojej największej popularności. Skończyło się kompletną klapą.
Podczas spotkania w Ustroniu Donald Tusk ogłosił, że jednym z kandydatów w wyborach będzie Apoloniusz Tajner. To twórca sukcesów Adama Małysza - znakomite skoki "Orła z Wisły" sprawiły, że jego szkoleniowiec także zyskał na popularności.
Teraz, już na sportowej emeryturze, zamierza pomóc Tuskowi. I choć mówi się, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, Tajner znów wciągnięty został w polityczny świat. Za pierwszym razem rezultat był katastrofalny.
W 2004 roku Apoloniusza Tajnera udało się namówić do startu w wyborach do europarlamentu. "Trener klasy mistrzowskiej", jak przedstawiano go na listach, wystartował wówczas do europarlamentu z list PSL z okręgu wyborczego nr 11 (Katowice).
Choć Tajner był na fali popularności dzięki sukcesom Małysza, to wówczas - mówiąc żargonem skoków narciarskich - "spadł na bulę". Jako dwójka na liście PSL uzyskał tylko 7265 głosów i nie miał żadnych szans na wejście do europarlamentu. Jedynka na liście, Władysław Serafin, zdobył blisko trzy tysiące głósów więcej, ale też nie dostał się na brukselskie salony. PSL w okręgu 11 poniósł totalną klęskę.
Tajnera poparło wówczas 2246 mieszkańców miasta i 5019 mieszkańców wsi. Najwięcej głosów zdobył w rodzinnej gminie Wisła oraz w powiecie cieszyńskim. Tym samym Tajner mandatu nie zdobył, a do europarlamentu z okręgu nr 11 pojechali m.in. syn Edwarda Gierka i ojciec Romana Giertycha, jak również były premier Jerzy Buzek.
To nie pierwszy raz, gdy Tusk próbuje przyciągnąć postaci ze świata sportu. Frankowski, Kosecki, Kucharski, Guzowska, Niemczyk, Papke - te nazwiska kibice znają doskonale, a przewijały się też na sejmowych korytarzach z ramienia partii Tuska.
Dlaczego jednak liderowi Platformy może nie wyjść pomysł z Tajnerem? Po pierwsze, od lat jego nazwisko nie jest już na topie, nie licząc portali plotkarskich, które zajmowały się rozpadem pierwszego małżeństwa trenera i związkiem z dużo młodszą Izabelą Podolec. Jeżeli więc Tusk liczy na popularność Tajnera, może się przeliczyć. Z danych Google wynika, że ostatni trend wzrostowy na haśle "Apoloniusz Tajner" w wyszukiwarce miał miejsce... w 2019 roku.
Po drugie, Tajner w polityce już raz przegrał i nawet w tzw. prime time nie zyskał poparcia, które byłoby naprawdę oszałamiające. A wielka polityka, jak już wielokrotnie się przekonaliśmy, nie lubi przegranych. Czy to powiedzenie sprawdzi się ponownie, przekonamy się już za kilka miesięcy.