Mijają kolejne lata rządów Rafała Trzaskowskiego, a ulicy Lecha Kaczyńskiego w Warszawie, którą przecież on sam zapowiadał, jak nie było, tak nie ma. Trzaskowski w najnowszym wywiadzie zrzuca winę na radnych i twierdzi, że były prezydent stolicy doczeka się ulicy swojego imienia jak... PiS przestanie rządzić w kraju.
- Nie ma zgody radnych na taki wniosek o nadanie jednej z warszawskich ulic imienia Lecha Kaczyńskiego. Ja też w tej atmosferze politycznej nie zamierzam, żeby pamięć o Lechu Kaczyńskim stała się tylko i wyłącznie obiektem następnego spektaklu politycznego. Przyjdzie na to na pewno czas, kiedy będzie można Lechowi Kaczyńskiemu oddać cześć za to, co zrobił w Warszawie, czyli przede wszystkim za Muzeum Powstania Warszawskiego
– powiedział Rafał Trzaskowski w „Popołudniowej rozmowie” RMF FM.
– Wtedy kiedy PiS przestanie rządzić będzie na pewno łatwiej, dlatego że nie będzie podgrzewania przez propagandę tego problemu
– mówił dalej. Aż trudno uwierzyć w to stanowisko. I to jeszcze nie koniec rozmowy...
Wygląda na to, że prezydent stolicy ma obecnie ważniejsze sprawy niż ulica Lecha Kaczyńskiego. Na przykład kwestia aborcji - bo przecież Donald Tusk zapowiedział, że jeśli PO wygra wybory, aborcja na życzenie będzie do 12. tygodnia ciąży, a kto nie popiera takiego rozwiązania, nie znajdzie się na liście wyborczej.
– Jeżeli chcemy wygrywać wybory, musimy w sprawach fundamentalnych być wyraziści. Ja myślę, że przy tym średniowiecznym wyroku pseudotrybunału konstytucyjnego, który wprowadził prawo, powiedzmy sobie, bardziej restrykcyjne niż w krajach, które nie mają nic wspólnego z demokracją, niektórzy dojrzewają do tego, że rzeczywistość w Polsce się zmienia i ja się z tego cieszę, dlatego że w moim poczuciu decyzja powinna należeć do kobiety
– stwierdził wiceprzewodniczący PO.
Trzaskowski dodał, że nie dziwi się deklaracji Tuska, bo "zbyt często w tych sprawach fundamentalnych Platforma Obywatelska nie miała jednolitego stanowiska".
Trzaskowskiego zapytano również o kwestię reparacji wojennych. Polski bilans strat, według przygotowanego raportu, to ponad 6,2 bln zł. Co na to prezydent stolicy, która została zniszczona w czasie II wojny światowej?
- Jeżeli zaczynamy debatę tak poważną jak reparacje w momencie, kiedy mamy wojnę za naszą wschodnią granicą i kiedy potrzebujemy jedności Unii Europejskiej, to albo jesteśmy do tego bardzo dobrze przygotowani, mamy ekspertyzy prawne, dokładną drogę prawną i przygotowaną całą strategię poruszania się naszej dyplomacji i traktujemy ten temat na serio – i wtedy ja bardzo chętnie się do tego ustosunkuję – albo mamy tylko i wyłącznie zagrywkę na potrzeby kampanii politycznej
- odpowiedział, dodając:
Wydaje mi się, że dzisiaj PiS po prostu chce odwrócić naszą uwagę od prawdziwych problemów, żebyśmy wszyscy rozmawiali o reparacjach, których on sam nie traktuje poważnie. Sam Jarosław Kaczyński powiedział, że to są lata, może on sam tego nie doczekać, a poza tym no dowodem na to jest to, że przez 7 lat się nic nie wydarzyło