Podczas piątkowego spotkania z mieszkańcami w Bytomiu Tusk był pytany m.in. o reparacje wojenne od Niemiec. Zadał je jeden z mężczyzn, którego przodkowie – jak opowiadał - zostali wysłani na roboty przymusowe; zarzucał politykom PO, że wyśmiewają starania o reparacje. W odpowiedzi usłyszał o "pisowskich frajerach", Tusk zwracał się też do niego pogardliwym "panie" - niczym na bazarze, a nie spotkaniu z poważnym politykiem.
Czy ktoś jeszcze wierzy w hasła Tuska?
Tusk zapewniał też, że to za jego rządów możliwe jest uzyskanie reparacji, proponował nawet zakład. Wicepremier Jacek Sasin podczas spotkania z mieszkańcami Wysokiego Mazowieckiego powiedział, że był wstrząśnięty słowami Tuska, który - w jego ocenie - przyjechał do Polski żeby "załatwić sprawę reparacji, ale załatwić tak, żeby zamieść ją pod dywan".
Jeśli mamy prawo się domagać zadośćuczynienia to będziemy się go domagać, niezależnie od tego, jaki to jest kłopot dla Donalda Tuska
– oświadczył Sasin.
"Przecież nie po to tutaj Tusk przyjechał do Polski i chce przejąć władzę, żeby płacić Niemcom reparacje. Przyjechał tu w zupełnie odmiennym celu, żebyśmy już nigdy żadnych reparacji się nie domagali, albo lepiej żebyśmy się już w ogóle niczego nie domagali, bo dlaczego mamy czegoś oczekiwać?" - mówił wicepremier.