Ileż to już razy pisałem państwu (i nie ja jeden przecież) o opadaniu rąk. A właściwie o tym, że już nie mają gdzie opadać. Co chwilę jakiś występ opozycyjnych tuzów, polityków i „autorytetów medialnych” powoduje taki „opad rąk” – coraz większy i większy.
Ja już nie wiem – może w sumie wykorzystać potencjał żenady opozycyjnej do zbożnych celów? Na przykład do pogłębiania Mierzei Wiślanej – jakby tak nad brzegiem ustawić z tysiąc atletów, a każdy by usłyszał jakiś tekst Budki, czy Tuska, czy Jachiry, to by przecież koparek nie trzeba było angażować. Ręce by opadały tak głęboko, że szorowałyby o bałtyckie dno.
Ostatnio zalew (jeśli już przy przekopach, zalewach i zatokach jesteśmy) idiotyzmów wylał się z ust obozu „anty-PiS” po wizycie w Kijowie Draghiego, Macrona i Scholza.
Oto posypały się „żale”, iż w stolicy Ukrainy nie pojawił się w tym samym czasie premier Mateusz Morawiecki. Rany boskie! Czy naprawdę sądzicie panowie antypisowcy, że lud jest już tak dramatycznie głupi, czy też ociemniały, że zapomniał, iż to właśnie nie kto inny, jak premier polskiego rządu pierwszy nawoływał do pomocy Ukraińcom, pierwszy jeździł do Kijowa (jeszcze w marcu)? Co więcej, był liderem głów państw Europy Środkowo-Wschodniej nadającym ton całej wizycie! Sądzicie, że znów uda się – na rympał – wykręcić kota ogonem?
To ja proponuję, brnijcie dalej. Jeśli Macron nagle oświadczył, że Francja wyśle w końcu jakąś broń cięższą (choć zapewne dopiero w sierpniu), to też idźcie na rympał! Dalej! Hulaj dusza, piekła nie ma! A zaatakować Kaczora i rząd, że nie wykorzystali okazji – można było wysłać coś przecież tego samego dnia. A jakieś Kraby chociażby. Wysłali Pisowcy w tym momencie Kraby? No nie. Wysyłali wcześniej? Tak. Ale co z tego, że tak, jeśli to było wcześniej. Można też o czołgi zahaczyć. „Halo! Panie Morawiecki i panie Błaszczak – a czemu to w połowie czerwca nie wysłaliście czołgów T-72 na Ukrainę (oups, w Ukrainę)?” „Wcześniej słaliście? I co z tego. Ale teraz nie wysłaliście!”.
Czytelnik mógłby mi napisać, że sobie żarty robię, że nikt przy zdrowych zmysłach takich i podobnych zarzutów, by nie stawiał. Problem polega na tym, że właśnie grad takich pretensji poleciał. Metodą na przedszkolaka. Nagadać głupot do pani, naskarżyć na kolegę z drugiej grupy – a może się uda? Jakby pani uwierzyła, zawsze się można będzie pośmiać. Taki to jest, szanowni państwo poziom dyskursu. A Putin tylko siedzi i zaciera ręce. Zaś Miedwiediew do szyderstw polskich „europejczyków” dorzuca swoje żarciki – o żabojadach, makaroniarzach i pożeraczach kiełbas jeżdżących zgodnie do Kijowa. Mają soliści z Kremla bardzo dobrych chórzystów nad Wisłą.