PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Raś dla Niezalezna.pl: PO próbowała budować na „nie”. Tak nie można, trzeba powiedzieć „jak” i być wiarygodnym

Poseł Koalicji Polskiej Ireneusz Raś w wywiadzie dla Niezalezna.pl mówi o projekcie budowy trzeciego bloku na polskiej scenie politycznej. Jak zapewnia, nie będzie on  „tylko ofertą antypisowską”. - Uważam, że polityka, którą kreowała opozycja i która też legła u podstaw różnicy zdań, mojej i rządzących ówcześnie Platformą, sprowadzała się do próby budowania na „nie”. Tak nie można, trzeba powiedzieć „jak” i trzeba być jeszcze wiarygodnym – ocenił w rozmowie z nami były parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej.

Ireneusz Raś
Ireneusz Raś
tvp.info/screenshot


Przemysław Obłuski: Po 16 latach pańscy koledzy wyrzucili pana z partii. Jak pan na to patrzy z tej kilkumiesięcznej perspektywy? Wróciłby pan na łono Platformy, gdyby nadarzyła się okazja, czy dobrze panu tu, gdzie obecnie pan jest?

Ireneusz Raś: Ten rozdział zakończyłem ponad pół roku temu. Zajmuję się dzisiaj polityką w ramach Koalicji Polskiej i znalazłem tutaj spójność programową i najbardziej pożądaną według mnie drogę dla Polski. Uważam więc, że ta różnica zdań, która wyniknęła wtedy z ówczesnym przewodniczącym Budką, jego stronnikami a mną, była na tyle głęboka i osadzona w pewnych aspektach programowych i ideowych, że z dzisiejszej perspektywy oceniam to jako naturalny proces dla ludzi o moich poglądach oraz dla ludzi, którzy analizują pewne zagrożenia dla Polski w perspektywie. Uważam, że w tym miejscu, w którym jestem obecnie, więcej mogę zrobić.

Założył pan stowarzyszenie Tak, Polska!, które ma być zalążkiem centro-prawicowego projektu i według pana i pana przyjaciół politycznych (m.in. z PSL-u) ma łączyć różne środowiska. Proszę wyjaśnić, czym jest ten projekt i kto będzie w nim „pociągał za sznurki”? To ma być jakaś koalicja, partia polityczna? 

Sprawa jest jasna. Swoje doświadczenie i swoje postrzeganie rzeczywistości chcemy wraz z moimi koleżankami i kolegami przelać na pracę ideowo-programową. W tym kierunku idą wprost nasze działania programowe w postaci organizacji „Debat Centrum - Spotkania o Polsce”. Ten projekt mówi o konkretach, analizuje sytuację społeczno-polityczną w Polsce i ma tworzyć rekomendacje polityczne do rozwiązywania tych problemów – to z jednej strony. Z drugiej strony chcemy być też podmiotem, który łączy, „zszywa” pewne środowiska w centrum i na centro-prawicy. Być może to „zszycie” będzie na tyle mocne, a ja mam taka nadzieję i wiarę, że będzie to istotnym elementem budującym trzeci poważny blok polityczny, który w perspektywie najbliższych lat będzie odpowiadał na zapotrzebowanie Polaków. Pora, by odejść od coraz większych podziałów, które stworzyły i nadal pogłębiają dwa ośrodki polityczne, czyli PiS i PO. Jak widać, te partie bez siebie nie mogą żyć i okładając się nawzajem, kopią między Polakami głębokie rowy. One powodują, że Polska tak rządzona „od ściany do ściany”, od skrajności do skrajności, będzie w perspektywie lat słabnąć, a co za tym idzie, spadać będzie nasze bezpieczeństwo ekonomiczne i polityczne znaczenie w Europie. My nie chcemy się na to zgodzić.

Czyli będzie to projekt koalicyjny. 

Mam nadzieję, że uda się zbudować duży blok na centrum. Dziś współpracujemy ściśle z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w ramach Koalicji Polskiej. W Koalicji jest też kilka innych środowisk - różnych, ale łączy nas jedna idea współpracy. Są rzeczy, które trzeba przedyskutować społecznie i wypracować akceptację nawet w trudnych kwestiach. Dziś pierwszym pytaniem na które trzeba odpowiedzieć, jest to, jak działać, by Polska stawała się silniejszym krajem, wykorzystując wspólne dobre doświadczenia sprzed lat i proponując konieczne zmiany wynikające z aktualnych wyzwań. Do tego potrzeba dialogu i takiej polityki chcemy jako Stowarzyszenie Tak, Polska! 

Rozumiem, że na bazie tych debat, które organizujecie, chcecie wykuć jakiś koalicyjny program na najbliższe wybory. Platforma czy Ruch Polska 2050 unikają tego typu politycznych zobowiązań, bazując na „anty-pisie”. Czy wasi potencjalni wyborcy mogą się wobec tego spodziewać twardego programu?

Kilka dni temu tematem debaty była edukacja i nauka, wcześniej była analiza sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Brali w nich udział fantastyczni ludzie – i Bronisław Komorowski i Aleksander Hall, czy siostra Małgorzata Chmielewska. To są osoby, które się dzielą z nami swoimi spostrzeżeniami. Staramy się też w tych debatach szukać ludzi, których dwie strony sporu – mówię tutaj o obywatelach, a nie o politykach – słuchają. My nie będziemy więc wymyślali programu, ale dyskutujemy go bardzo szeroko, poprzez to, że ludzie z różnych środowisk mogą uczestniczyć w panelach i przedstawiać swoje rekomendacje. Po co wymyślać? Trzeba słuchać i dyskutować, i my z tego czerpiemy. W dwóch debatach wzięło udział wielu ekspertów i polityków, obecnych i byłych parlamentarzystów, którzy bez skrępowania mogli wyrażać swoje poglądy na dane sprawy. W wystąpieniach padały konkrety i rekomendacje. Wielokrotnie zwrócono uwagę, jak doprowadziliśmy w Polsce do obniżenia rangi zawodu nauczyciela, a rządzący nic z tym nie robią, więc przyjęliśmy rekomendację, że trzeba odbudować etos nauczyciela, bo to zawód zaufania publicznego.  

Opozycja parlamentarna, do której pan przecież w dalszym ciągu należy, nie ukrywa, że jej podstawowym problemem jest znalezienie sposobu, jak odsunąć PiS od władzy. Koalicja Obywatelska chce się w związku z tym konsolidować, a Koalicja Polska twierdzi, że sposobem na zwycięstwo nad PiS-em jest start do wyborów w kilku blokach. Mam wrażenie, że mimo tych różnic to jest jednak ten sam pomysł - „odsunąć PiS od władzy”, a potem się zobaczy. 

Nie zgadzam się. Myślę podobnie jak Władysław Kosiniak-Kamysz, że Polska potrzebuje dojrzałej politycznie zmiany, która proponując konkrety programowe, odrzuci populizm i zepsucie, które dziś prezentuje PiS, co widać coraz wyraźniej. Wykonujemy przecież opisywaną przeze mnie pracę programową, rozmawiamy ze środowiskami parlamentarnymi, pozaparlamentarnymi i społecznymi spoza Koalicji Polskiej.

Robimy to po to, żeby stworzyć nową, dobrą ofertę, która nie będzie tylko ofertą antypisowską. Uważam, że polityka, którą kreowała opozycja i która też legła u podstaw różnicy zdań, mojej i rządzących ówcześnie Platformą Obywatelską, sprowadzała się do próby budowania na „nie”.

Tak nie można, trzeba powiedzieć „jak” i trzeba być jeszcze wiarygodnym, żeby zarówno dla wyborców opozycyjnych, ale również dla wyborców, którzy w ostatnich wyborach głosowali na większość rządową, być partnerem dla zrealizowania celów przed którymi stoi Polska. I według mnie wyborcy będą szukać takiej oferty. 

Z dzisiejszych sondaży można wyczytać, że wielu wyborców zastanawia się co dalej, na kogo zagłosują w kolejnych wyborach. Ta coraz większa grupa pewnie nie chce poprzeć totalnej opozycji, chce nowej oferty. I my chcemy ją przedstawić. Czasy są trudne i wymagające, a bezpieczeństwo Polski i dalsza jej modernizacja wymagają zrównoważonych rządów, ale też takich, które będą umiały podjąć dialog z różnymi grupami. Muszę przyznać, że to jest cel i Koalicji Polskiej i Stowarzyszenia Tak, Polska! . Zapraszamy do tego projektu wszystkie środowiska, które myślą podobnie. Jestem przekonany, że tak rozumiany blok, drugi na opozycji, powstanie. 

Mówi pan o wiarygodności, ale PSL to wieloletni koalicjant Platformy, a pan Władysław Kosiniak-Kamysz był m.in. twarzą reformy emerytalnej, która zafundowała Polakom pracę do 67 roku życia. Wyborcy pamiętają też być może flirt z lewicowymi środowiskami w ramach Koalicji Europejskiej. Pan Kosiniak-Kamysz, chcąc zapewne zbagatelizować te zarzuty, zapewniał, że tęcza jest „symbolem spółdzielczości”. Czy pana zdaniem nie będzie to jakiś balast dla projektu centroprawicy i czy nie podkopie jego wiarygodności?

Uważam, że polityków należy oceniać w pełni, a nie wyrywkowo. Patrząc na Kosiniaka-Kamysza i na to środowisko, które dzisiaj skupia w Koalicji Polskiej, nie ma mowy o jakiejkolwiek kompromitacji. Był bardzo dobrym ministrem i tak też jest oceniany przez ekspertów. Jest osobą młodą, ale jest też człowiekiem z olbrzymim doświadczeniem państwowym. Bez takich ludzi trudno państwo prowadzić w tak trudnym okresie. Jest potrzebne doświadczenie i jest potrzebna świeżość.

Pyta Pan o błędy polityczne? Któż ich nie popełnia. Trzeba tylko umieć z nich wyciągać odpowiednie wnioski.

Popatrzmy, jakie błędy robią dziś rządzący. To jest nieraz dyskwalifikujące, np. jak gmatwana jest sprawa ministra Łukasza Mejzy. To pokazuje słabość rządzących.  

Sondaże dla Koalicji Polskiej nie są łaskawe, a jako przyszła koalicja centroprawicowa nie jesteście w ogóle w nich uwzględniani. Żeby zaistnieć, musicie przekonać do siebie centrowych wyborców, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Platforma próbuje konsolidować opozycję, Prawo i Sprawiedliwość realizuje i rozszerza swoją ofertę w trakcie kadencji. Kto będzie skuteczniejszy w tych zabiegach - Tusk, Kaczyński, czy wy?

Myślę, że jesteśmy u progu przesilenia, które zbuduje nową sytuację po wyborach parlamentarnych, które odbędą się w 2023 roku, albo wcześniej. Trudno nam przewidzieć skutki tego, w jaki sposób rządzący będą tracić swoje poparcie, a wraz z utratą poparcia rządzących, tracić będzie również ten blok, który będzie tworzony przez Platformę. Pomiędzy tymi ofertami czas zbudować ofertę centrum opartą na uczciwej, realnej propozycji politycznej. Spodziewam się, że ta dynamika zmian i odpływ wyborców z PiS-u będzie porównywalny do odpływu wyborców z SLD w 2005 r. Myślę, że doszliśmy do kolejnego momentu przesilenia w polskiej polityce. Jak to się ułoży w procentach? Zobaczymy, ale nie wykluczałbym zwycięstwa tej trzeciej drogi. 

Czy po wyborach, zakładając, że PiS nie uzyskałoby większości parlamentarnej, wejdziecie w koalicję z Platformą, która – wszystko na to wskazuje – ściąga na swoją orbitę skrajną lewicę? Pani Senyszyn dzień po odejściu z Nowej Lewicy głosowała w Sejmie zgodnie z instrukcją Koalicji Obywatelskiej. „Tęczowa” pani Gabriela Morawska-Stanecka, pan Andrzej Rozenek z urbanowskiego „Nie” i w końcu Rosati, Miller, Cimoszewicz i Belka. Nie za dużo będzie wówczas tych postkomunistycznych grzybków w waszym centro-prawicowym barszczu?

To ważne pytanie. Widać jak niejednokrotnie w innych państwach po wyborach trudno jest skonstruować koalicję, ale z doświadczenia wiem, że warto o tych sprawach mówić po wyborach.

Przed wyborami nie wybiera się koalicjantów, bo o tym decydują obywatele. Centrum, które budujemy, nie zgodzi się na żadną ideową rewolucję w Polsce, bo to nam nie służy.

Chcemy stabilnej Polski na arenie wewnętrznej i zewnętrznej. Chcemy działać na rzecz wzmocnienia pozycji Polski w Unii Europejskiej i NATO, ale z drugiej strony, o czym mówię po raz kolejny, chcemy jak najbardziej skonsolidować Polaków i nie skłócać ich dla celów partyjnej polityki. To osłabia polską rację stanu i wzmacnia naszych przeciwników, których przecież mamy. Od mówienia, że się chce silnej Polski, ta Polska się silniejsza nie staje, tylko od konkretnego działania. A w tej kwestii nic dobrego obecnie nie widać, a jak coś widać, to są to w mojej opinii działania nieskuteczne i destrukcyjne. 

Skoro wszedł pan na temat polityki zagranicznej, proszę powiedzieć – po czyjej stronie w sporze o unijne fundusze pan stoi?

Ja stoję po stronie polskich obywateli i chciałbym, żeby te środki jak najszybciej znalazły się w Polsce. Za to odpowiedzialni są jednak rządzący. Brak z ich strony skutecznych rozmów idzie tylko i wyłącznie na ich polityczne konto. Nikt nie byłby w stanie im przeszkodzić (nawet jeżeli oni wskazują, że takie działania polityczne ktoś podejmuje w Brukseli), jeżeli by dobrze tą politykę prowadzili. Polska jest ważnym i dużym krajem i każdy chce mieć z Polską dobre relacje. Natomiast uważam, że niezgrabne i nieudolne działania doprowadzają do tego, że wciąż nie możemy skorzystać z tych pieniędzy.

Wspomniał pan o braku skutecznych rozmów, ale pozwolę sobie zauważyć, że ze strony Unii Europejskiej też nie widać woli dialogu. Jest raczej ultimatum, które żyruje swoimi kolejnymi wyrokami TSUE. Przejdźmy jednak do kolejnej kwestii. Reparacje wojenne – jak pan ocenia tą inicjatywę?

Sądzę, że to jest temat zastępczy, który tylko i wyłącznie ma podgrzewać dyskusję w Polsce. Wydaje mi się, że na arenie międzynarodowej ta kwestia w ten sposób załatwiona być nie może. Mówimy o tym od kilku lat, a co w takim razie rządzący w tej sprawie zrobili? Nie ma żadnego efektu ich działania. To jest nieskuteczne, a ponadto niszczy historycznie najlepsze relację między Polską a Niemcami i to w sytuacji, kiedy jesteśmy bardzo mocno powiązani interesami gospodarczo - politycznymi. To jest projekt kompletnie nieskuteczny wywołany wyłącznie pobudkami populistycznymi.

 



Źródło: niezalezna.pl

Przemysław Obłuski