"Platforma Obywatelska od 2005 roku nie zaproponowała żadnego programu, a jak była przy władzy, to było takie rządzenie płynne i koniunkturalne. Zainwestowała natomiast całą swoją siłę w agresję i okropne słownictwo, mając nadzieję, że w taki sposób zapali potencjalnych wyborców jeszcze bardziej. Innych możliwości - ich zdaniem - nie ma" - mówił na antenie Telewizji Republika prof. Ryszard Legutko, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
Red. Katarzyna Gójska przytoczyła porównanie, jakiego często w prekampanii wyborczej używa lider PO - Donald Tusk. Mianowicie twierdzi on, że owa kampania to nic innego jak wybór między dobrem a złem. Oczywiście poprzez "dobro" rozumie on opozycję, a "zło" to koalicja rządząca. O takie ustawienie polskiej polityki Katarzyna Gójska zapytała swojego rozmówcę.
"To jest fatalne ustawienie polityki. To mieliśmy już od 2005 roku - nieustannie, a nawet to wszystko eskalowało. Zawsze nam mówiono, że demokracja to jest taki system wielopartyjny, gdzie są oponenci, przeciwnicy, ale nie ma wrogów. Jest to konkurs na programy. Wyborcy wtedy wybierają, jaki program chcą. Od 2005 roku mamy tutaj niezwykle agresywny atak ze strony PO i jej zwolenników, również koalicjantów. Atak, który używa języka takiego, że należy wroga zniszczyć, ukarać, potępić, upodlić"
Zdaniem eurodeputowanego PiS "będzie to miało, niestety, dalsze konsekwencje".
"Ubolewam również nad tym, że ta strona uprawia tego typu retorykę. Część wyborców się przez takie zachowanie od nich odwraca. Nie jest to jednak potępiane przez środowiska opiniotwórcze, przez elity..."
Red. Gójska przytoczyła jeden z wielu przykładów języka, jakim - szczególnie w ostatnim czasie - posługuje się opozycja, jak i jej zwolennicy. Często są to również nauczyciele akademiccy... W kontekście decyzji szefa Ministerstwa Edukacji o likwidacji "karty nauczyciela" padło przecież nawet hasło, aby zlikwidować "tego człowieka".
"Nie mieliśmy czegoś takiego do tej pory. To jest kompletna degradacja... Rzeczywiście takie rzeczy się do tej pory nie zdarzały, a te pogróżki są traktowane jako oręż polityczny, rodzaj takiego wehikułu wyborczego. Platforma Obywatelska od 2005 roku nie zaproponowała żadnego programu, a jak była przy władzy, to było takie rządzenie płynne i koniunkturalne. Zainwestowała natomiast całą swoją siłę w agresję i okropne słownictwo, mając nadzieję, że w taki sposób zapali potencjalnych wyborców jeszcze bardziej. Innych możliwości - ich zdaniem - nie ma"
Polityk przywołał kilka sytuacji, kiedy to Donald Tusk podczas spotkań z potencjalnymi wyborcami zarzekał się, co zrobi, gdy tylko dojdzie do władzy. Mowa oczywiście o "wyprowadzaniach" poszczególnych ministrów czy osób, sprawujących w państwie ważnych funkcji. Nie omieszkał wspomnieć również o "babci Kasi", o której to pisaliśmy już wielokrotnie:
Dziennikarka przypomniała, iż wspomniana aktywistka jest "gościem honorowym" wielu gali.
"To jest właśnie chamstwo nagrodzone, co zapewne tą panią pobudza do dalszych tego typu czynów. Nie słychać tu jednak żadnych protestów, że promuje się taką osobę. Wręcz przeciwnie, często jest pokazywane jako wzór. Język publiczny stał się obelżywy. Ciężko będzie z tego wyjść..."
Zapytany o możliwość "naprawienia" takiego stanu rzeczy, europoseł odparł, że nie widzi póki co takiej możliwości. "Jeśli kierownictwo tej drugiej strony się nie zmieni" - zastrzegł.
"Donald Tusk to osobowość bardzo agresywna. On chyba inaczej nie potrafi, choć jest politykiem giętkim, który potrafi być lizusem, jeśli chodzi o silniejszych od niego. Myślę jednak, że tutaj się to nie zmieni, dopóki nie będzie zmiany tamtejszej władzy. Dalej tak być nie może. Ta agresja odnosi się również do dużej części polskiego społeczeństwo..."