"Był premierem Rządu Polski, a w tamtym czasie według mnie, szefem największej mafii w Polsce, do czego nie mam żadnych wątpliwości, bo sam dawałem im łapówki - mówił wspólnik Marka Falenty Marcin W. podczas przesłuchania w lipcu 2018 r., pytany o to, dlaczego Donalda Tuska nazwał "szefem wszystkich szefów".
Prokuratura Krajowa upubliczniła w środę wieczorem na swojej stronie sześć protokołów dotyczących zeznań wspólnika biznesowego skazanego za podsłuchy najważniejszych osób w państwie Marka Falenty - Marcina W. Ujawnienie tych materiałów zapowiedział wcześniej prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
W jednym z protokołów możemy znaleźć informację o tym, że Marcin W. nazywa Donald Tuska "szefem wszystkich szefów". Pytany o to, dlaczego użył takiego sformułowania odparł, że Donald Tusk był wtedy nie tylko premierem, ale i - według niego - "szefem największej mafii w Polsce".
źródło:gov.pl
Marcina W. pytano również o to, skąd zna Sławomira Nowaka i jakiego rodzaju była to znajomość.
Nie pamiętam w jakich okolicznościach poznałem Sławomira Nowaka. Poznałem go gdzieś w latach 2013-2014. Skojarzenie, jakie łączę z tym panem, to jest takie, że zapytałem go "Sławek, o co ci chodziło z tym zegarkiem, żeby on miał jakąś wartość...", odpowiedź z jego strony była taka, "sam nie wiem o co mi chodziło". Drugą kwestią był żart, jaki Sławek opowiadał - dlaczego w Polsce często buduje się słabe autostrady - to jego słowa - "na przykład w Niemczech dostają 15 mln euro na wybudowanie kilometra autostrady, 2 mln euro podpier****ją, a za 13 mln euro budują autostrady i wystarcza, a u nas jesteśmy biedni i musimy podpier***ić 13 mln euro, patrzymy na te 2 mln euro i myślimy i tak kur** nie wybudujemy, to dawaj te 2 mln euro, to się podzielimy
- zeznał Marcin W.
W. zeznał także, że "rządzący byli wówczas królami życia".
Na łamach Niezalezna.pl informowaliśmy już o tym, że Marcin W. miał twierdzić, że przekazał łapówkę synowi ówczesnego premiera.
Jak twierdził ten świadek "pieniądze te były w gotówce". "Przechowywałem je w skrytce bankowej w B. w Bydgoszczy. Były to pieniądze rosyjskie. Był taki niejako fundusz łapówkowy. Pochodził z transakcji wcześniejszych węgla z Rosjanami, który sprzedałem i z którego nie musiałem się rozliczyć" - zapisano w protokole.
Przesłuchujący pytał, kto według ustaleń miał przyjść po te pieniądze, bo jak miało wynikać z katowickich zeznań świadka "powstał warunek wypowiedziany przez świadka, że zgadza się na przekazanie pieniędzy w kwocie około 600 000 euro, jeśli przyjdzie po nie M.T.".
Mi chodziło o wiarygodność, bo było wiadomo, że jak przyjdzie ten cymbał, to będzie to dla nas bardziej wiarygodne
- odpowiedział na pytanie Marcin W.
Jak czytamy w protokole, przesłuchujący pytał o to, dlaczego świadek uznał, że może mówić do Michała Tuska na "Ty", skoro przekazuje mu 600 tys. euro.
Odpowiem na to przykładem, który uważam za w pewien sposób analogiczny. Jeśli wszedłbym do burdelu i zapłacić prostytutce za usługę, to nie mówiłbym do niej "proszę pani"
- odparł W.