Według oceny Artura Łąckiego z Platformy Obywatelskiej zapora na granicy polsko-białoruskiej jest niepotrzebna, a to, że Rosja ma manewry na Białorusi nie jest niczym wyjątkowym. Sprawa zapory i listu-protestu, który wystosowali wykładowcy do Unii Europejskiej, była dziś omawiana na antenie TV Republika w programie Katarzyny Gójskiej. Do słów Artura Łąckiego odniósł się wiceminister sprawiedliwości, Marcin Romanowski, który stwierdził, że poseł PO zachowuje się jak "adwokat Putina". Jego zdaniem, autorzy listu do UE, "albo są pożytecznymi idiotami, albo świadomie działają na szkodę Polski".
Rozmowa w programie W Punkt zaczęła się od listu wykładowców uczelni do organów Unii Europejskiej. Pismo jest formą sprzeciwu wobec budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej. Swój protest profesorowie argumentują negatywnym wpływem obiektu na naturę puszczy białowieskiej. Jako pierwszy, głos w sprawie zabrał poseł prawa i sprawiedliwości, Kazimierz Smoliński. Jego zdaniem, "list wpisuje się w narrację totalnej opozycji, albo ulica, albo zagranica".
"Jeśli chodzi o kwestię ekologiczną, to mamy już przykłady, że przez ten już, i do tej pory istniejący, i ten w trakcie budowy, są przepuszczane zwierzęta. (...), a nawet, jeżeli jest to w jakiejś części, jest to ingerencja w Naturę 2000, to względy bezpieczeństwa muszą być ważniejsze"
- powiedział poseł PiS. Jak dodał, ma nadzieję, że "urzędnicy Unii Europejskiej nie ulegną presji zielonych".
Zaznaczył również, że nasz kraj musi przygotować się na kolejne elementy wojny hybrydowej, ponieważ "Łukaszenka z Putinem nie odpuszczą Unii Europejskiej".
"Profesorowie mają rację. Bariera ingeruje w Naturę 2000, bariera ingeruje w jedyną w Europie puszczę, która została"
- stwierdził Łącki. Jak dodał, pomimo tego, że wiele osób uważa iż bariera jest potrzebna, jego zdaniem nie jest.
Głos zabrała prowadząca, Katarzyna Gójska, która wytknęła posłowi PO, kilka błędów.
Przypomniała, że Puszcza Białowieska, nie jest ostatnią puszczą w Europie. "W samej Polsce mamy puszczy kilkanaście, Puszcza Białowieska jest uważana za największą niżu europejskiego" - powiedziała. Wtedy Łącki, poprawił się, stwierdzając, że chodziło mu to, że ostatnią, w której nie ingerował człowiek.
"Był pan kiedyś w puszczy białowieskiej? Widział pan np. świetlistą dąbrowę?"
- spytała Gójska.
Polityk Platformy odparł, że nie, bo "tam nie mieszka", ale wciąż upierał się przy swoim. "Chce mi pani powiedzieć, ze nie ma tam Natury 2000?" - próbował Łącki.
"Proszę pana, Natura 2000 jest też, dwadzieścia pięć kilometrów od centrum Warszawy. (...) W Polsce tych obszarów jest mnóstwo"
- wytłumaczyła posłowi PO Katarzyna Gójska.
Kolejny w sprawie głos zabrał poseł Nowej Lewicy Marek Balt, który stwierdził, że każdy kraj ma nie tylko prawo, ale i obowiązek bronić swoich granic. "Zwłaszcza, że nasze granice wschodnie, są też wschodnimi granicami Unii Europejskiej i wschodnią flanką NATO". Jak zaznaczył europoseł, sprawa na pewno będzie zostanie zbadana, ale UE, głos w sprawie zapory zabrała już wcześniej.
"Ta sprawa na pewno będzie obiektem badań części instytucji europejskich (...), ale wszyscy wiemy, że Unia zaakceptowała budowę muru na polskiej granicy. Będzie na pewno sprawdzenie, w jaki sposób Polska realizuje tę inwestycję, czy jest ona transparentna i czy ona jest z poszanowaniem innych praw, które obowiązują w Unii Europejskiej. Oczywiście bezpieczeństwo ludzi jest najważniejsze, ale środowisko, nie jest nieistotnym elementem naszego życia i na pewno będzie to sprawdzane"
- powiedział Balt. Jak dodał, nie wyobraża sobie, żeby Unia Europejska wstrzymała pomoc w budowie zapory.
"Ten apel jest przykładem tego, jak w sposób instrumentalny wykorzystuje się argument z ekologii, po to żeby wpływać, w sposób nieuprawniony, na działania instytucji państwa" - ocenił Marcin Romanowski, wiceszef ministerstwa sprawiedliwości. Jak stwierdził, taka ideologia ekologizmu, nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska i jest po prostu wykorzystywana, przez podmioty zagraniczne, żeby wpływać na politykę państw.
"Ja też z olbrzymim zaskoczeniem słuchałem tego co mówił pan poseł Łącki, który żyje chyba w jakiejś alternatywnej rzeczywistości i jest chyba adwokatem Putina. Twierdzenie, że Rosjanie w sposób normalny przeprowadzają w tym momencie manewry na Białorusi nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Co najmniej kilka zasad prawa międzynarodowego zostało złamanych przez Rosjan."
- stwierdził Romanowski.
Jak dodał na temat listu profesorów, "trwa wojna hybrydowa, która Putin prowadzi z Polską i Europą przy użyciu Łukaszenki, więc szkoda, że znaleźli się ludzie, którzy są "pożytecznymi idiotami", albo po prostu w sposób celowy działają wbrew interesom Polski, Europy, reprezentując interesy Putina."
"Na koniec, powiedzenie, że zielony to niedojrzały czerwony, jest chyba najbardziej adekwatne"
- skwitował wiceminister.