Warszawa w obecnej kadencji samorządu zasłynęła głośnymi na całą Polskę awariami, ale to, co wydarzyło się na Białołęce, zasługuje na nie mniejszą uwagę. Migające światełka doprowadzają mieszkańców do szewskiej pasji, a odpowiedzialny za wykonanie zadania podległy Rafałowi Trzaskowskiemu Zarząd Zieleni po prostu rozkłada ręce. Jeden z radnych domaga się natychmiastowego demontażu światełek.
O sprawie poinformował radny Białołęki Filip Pelc, do którego zgłosili się mieszkańcy. Skarżyli się na wprawiające w obłęd błyski na wale wiślanym. Radny postanowił sam sprawdzić, jak to rzeczywiście wygląda. A wygląda dokładnie tak...
"Rozmawiałem z kilkoma osobami, które mówiły, że po kilku minutach spaceru zaczynała boleć je głowa. Mnie również po krótkim czasie zrobiło się niedobrze. Pulsujące światła sprawiły, że wiele osób zrezygnowało z biegania w tym miejscu" - powiedział radny.
Mrugające szaleńczo światełka zostały zamontowane około trzech tygodni temu.
- Myślałem, że to zdemontują ale minęły już trzy tygodnie i nic się nie dzieje w tej sprawie. Kombinują, żeby przykryć to folią, ale to na nic. To kolejny bezsensowny koszt. Trzeba to przede wszystkim jak najszybciej wyłączyć a właściwie to po prostu zdemontować
- zaznaczył radny. "To wydatek absurdalny. Z tego co wiem, to autor tego projektu chciał, żeby te światełka tam były ale nie migały" - dodał.
"Realizacja projektów z Budżetu Obywatelskiego często jest bardzo rozbieżna z koncepcją. Trudno mieć pretensje do autora projektu, bo od momentu zgłoszenia pomysłu za jego wykonanie odpowiada miasto"
Wykonawcą realizacji z budżetu obywatelskiego jest Zarząd Zieleni, który tłumaczy, że tylko takie, mrugające mogą być tam zamontowane. Rzeczniczka Zarządu Zielenie Karolina Kwiecień-Łukaszewska wyjaśniła, jak była przeprowadzona ta nieudana inwestycja. "Większość świetlików, które spełniają wymagania czyli są solarne, świecą światłem stałym, znoszą duże obciążenie ciężkiego sprzętu i mają gwarancję, nie nadaje się do montażu w kostce. Jedyne świetliki na rynku, które spełniały te wymogi, to właśnie te migające" - tłumaczy rzeczniczka.
Wyjaśniła, że Zarząd Zieleni wie o problemie i reaguje.
- Nałożyliśmy dwie warstwy zaciemniające. I to jest to co w tym momencie byliśmy w stanie wykonać w ramach tego projektu. Nic więcej nie da się zrobić
- powiedziała Karolina Kwiecień-Łukaszewska.
"Urzędnicy kolejny raz wyrzucili pieniądze w błoto. Powinny byli wycofać się z tego projektu, kiedy okazało się, że nie ma na rynku odpowiednich światełek" - twardo ocenił radny Pelc. Do usunięcia z kostki urzędnicy mają równo 480 lampek.