Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Hucpa Koalicji Obywatelskiej. Niech uderzy się we własne piersi

Politycy Koalicji Obywatelskiej postanowili ruszyć z kontrolami poselskimi instytucji ochrony środowiska. Na czele grupy kontrolnej znaleźli się Dariusz Joński i Michał Szczerba. Efekt takiej kontroli łatwo przewidzieć: strata czasu urzędników i paraliż urzędów.

Twitter.com/@MichalSzczerba

Jaki jest system ochrony środowiska  wie każdy kto interesuje się tematem od dawna. Służby te są najczęściej niedofinansowane. Nie mają mocy sprawczej. Działanie więc najczęściej ogranicza się do reagowania na kryzys. Przez ostatnią dekadę, gdy zajmuję się tematem ochrony środowiska było kilku ministrów, którzy chcieli stworzyć poważną agencję ochrony środowiska. Jednym z nich był prof. Jan Szyszko, który zmarł będąc nienawidzony i opluwany przez konkurentów politycznych. Każdy – dosłownie każdy- jego pomysł był karykaturalizowany. Gdy chciał powołania Agencji Bezpieczeństwa Ekologicznego odpowiedzią był stadny hejt. Stworzenie wyspecjalizowanej służby do walki z przestępcami środowiskowymi zostało odebrano jako przejaw ograniczania swobód obywatelskich. Nie wierzycie Państwo? Tak pisało o sprawie niemiecki Fakt.  

Oczywiście bębenek podbijali politycy i aktywiści ekologiczni. I tak na przykład Greenpeace, który dziś rozrywa szaty pisał o ewentualnej agencji mającej łapać przestępców środowiskowych w sposób jednoznaczny.

Partia Zieloni – dzisiaj Koalicja Obywatelska – straszyła, że agencja do walki z przestępczością może użyć dronów. 

To samo widzieliśmy w wykonaniu polityków PSL-u Tutaj popis Pawła Bejdy. 

No więc faktycznie jest tak, że opozycja broniła systemu w którym służby środowiskowe nie mogą mieć drona, by przeprowadzić kontrolę. Bronili zakazu wchodzenia do przedsiębiorców bez wcześniejszego zapowiedzenia się. Bronili śmieciarek przed systemami naprowadzania GPS. Bronili przestępców środowiskowych przed zakładaniem im podsłuchów. Siłą rzeczy bronili bezkarności. Czy dziś można się dziwić, że nie możemy namierzyć sprawcy skoro, aby zrobić kontrolę urzędnik do przestępcy musi się zgłosić tydzień wcześniej? Naprawdę kogoś to dziwi, że truciciele rzek działają bezkarnie? Przecież to oczywiste jak mogą oszczędzać to po prostu to robią. Tak działają zakłady produkcyjne, ale przecież także i ogromne fermy przemysłowe oraz firmy śmieciowe. Dla niektórych może być szokiem, ale w Polsce mamy namierzone co najmniej 400 miejsc w których zalegają trujące chemikalia. Śmietniska zakładane przez słupy, na które zezwolenie dawały – w propagandzie niezawodne przecież – samorządy. Konsekwencje mogą być straszne za każdym razem, bo Bóg jeden raczy wiedzieć co jest w środku tych beczek. Chciał nie chciał urzędnicy muszą się bujać z tymi wysypiskami bo politycy od lat nie można stworzyć surowego i respektowanego prawa. Z perspektywy urzędników dzisiaj próbujących reagować na kryzys na Odrze kontrole Posłów Koalicji Obywatelskiej są skrajną bezczelnością. Inaczej mówiąc to teatrzyk dla głupców. Odciągający uwagę od prawdziwych winnych. Czyli wszystkich tych, którzy patrzyli na ten system latami przez palce. Którzy wygodnie się w tym systemie urządzili. Podobnych katastrof będziemy mieli zresztą więcej. Nadal bowiem np. problemem są tereny po zakładach Zachem w Bydgoszczy. Wszyscy wiedzą, że to tykająca bomba ekologiczna. Brakuje nam jednak 2,5 mld zł aby ten teren posprzątać. Oczywiście do momentu, aż wybuchnie katastrofa ekologiczna. Wtedy politycy wszystkich opcji będą się dziwić, a najgłośniej będą krzyczeć politycy opozycji – jakakolwiek by ona by wtedy nie była. 

Wycieczki posłów Koalicji Obywatelskiej mają oczywiście aspekt polityczny. Dariusz Joński i Michał Szczerba nie biegali przecież do Urzędu Miejskiego w Warszawie, aby przeprowadzić kontrolę dotyczącą awarii kolektorów przy oczyszczalni Czajka. Gdy do Wisły lał się ściek – zresztą wylewa się do niej dość często bo system w stolicy jest taki, że czasem można wylać do rzeki co popadnie – to nikt z nich larum nie podnosił. Teraz dziennikarze na usługach opozycji ruszają przekonywać, że takie zanieczyszczenia to nie zanieczyszczenia. Nie chce porównywać skali wydarzeń, ale sam fakt. PO i jej akolici wytworzyli system usprawiedliwiania syfienia do rzek w ogromnej skali. Machali ręką i krzyczeli: nic się nie stało. Przecież chyba wszyscy to pamiętają.  

Dla wszystkich Polaków był to sygnał. Można zanieczyszczać i  nadal samego siebie definiować jako ekologicznego. To cofnęło nas do czasów sprzed 1854 roku, gdy badacz Jonh Snow odkrył że źródłem epidemii w Londynie jest pompa z Broad Street, a ludzkość zrozumiała, że nie wylewa się zanieczyszczeń się do miejsca z którego czerpie się wodę. Dziś jednak stworzyliśmy system rozgrzeszania przestępstw środowiskowych. Żyjemy w fikcji. A w zasadzie w stanie permanentnego konfliktu politycznego, który uniemożliwia nam racjonalną rozmowę na jakikolwiek temat.   

Oczywiście Dobra Zmiana zrobiła błąd. Nie powinna słuchać krytyki opozycji, aktywistów ekologicznych i mediów. Powinna wbrew oporom powołać agencję i posłać do przedsiębiorców jasny sygnał – skończyły się czasy oszczędności, czasy robienia biznesów kosztem przyrody. Nie zrobili tego. Poniekąd ponoszą teraz konsekwencje tego, że odeszli od dobrych pomysłów. Tak jak w ostateczności okazało się, że warto było się sprzeciwić politycznie Komisji Europejskiej w sprawie Puszczy Białowieskiej, tak dziś przydałaby się wyspecjalizowana służba odpowiedzialna za sprawy przyrodnicze. Może historia potoczyłaby się inaczej. A może nie. 

W każdym razie opozycja dzisiaj domaga się głowy wiceministra Jacka Ozdoby. Sytuacja jest absurdalna o tyle, że jest to akurat wiceminister, który do agendy rządowej wniósł kwestie środowiskowe. To on stoi za zaostrzeniem kar za przestępstwa środowiskowe. To on też zmapował problem dzikich wysypisk chemikaliów. Stara się też mówić o tym, że wzmocnienia wymaga GIOŚ. Oczywiście to początek drogi, ale to kroki w dobrą stronę. A może dlatego ktoś chce jego dymisji? Może znowu ktoś chce wykorzystać kryzys do tego, aby było tak jak było. Nie wiem. Odpowiedzcie sobie Państwo na to pytanie sami.  

 



Źródło: Niezalezna.pl

Jacek Liziniewicz