Podsumowując ten rok, zwracam się do Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Panowie chcieliście mnie zabić - mówił w nagraniu opublikowanym na YouTube mecenas Roman Giertych. W ten sposób odniósł się do zdarzeń sprzed roku, kiedy to CBA weszło do jego domu.
Chodzi o sprawę z października 2020 roku. Oprócz Giertycha zatrzymano wtedy również biznesmena, Ryszarda Krauzego. Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przekazał później, że zatrzymania mają związek ze śledztwem dotyczącym działalności na szkodę spółki giełdowej.
Gdy służby weszły do domu mecenasa, ten miał zemdleć. Na miejsce wezwano pogotowie, które zabrało Giertycha do szpitala. Teraz prawnik wraca do tych wydarzeń, oskarżając PiS o... próbę zamordowania go.
W którymś momencie wyszedłem do łazienki, za mną szedł agent CBA i tak naprawdę pełną świadomość odzyskałem dwa dni później. Jak się ocknąłem, dowiedziałem się, że w ciągu tych dwóch dni przebywałem w dwóch szpitalach. W szpitalu w Otwocku moje ciśnienie zbliżało się do 250/150. Jak mi powiedziała później moja znajoma profesor medycyny, gdyby nie to, że mam bardzo zdrowy układ krwionośny, to mogło dojść do wylewu
- mówi Giertych na nagraniu opublikowanym w sieci.
Później zwrócił się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Panowie chcieliście mnie zabić, chcieliście mnie zabić publicznie, politycznie, moralnie, chcieliście pozbawić mnie zdrowia, wolności, a być może życia
- stwierdził mecenas.
Giertych powiedział jednak, że nie zamierza się mścić.
Myślę, że zło, które chcieliście uczynić w jakiś sposób do Was trafi, albowiem tak zawsze jest, że jeśli człowiek nie żałuje za swe czyny - a wy nie żałujecie - to zło, które wyrządził trafia do niego
- podsumował.