W ostatnich tygodniach głośno było o starcie do Senatu dwóch znanych postaci kojarzonych z opozycją - Romana Giertycha oraz byłego posła Ryszarda Petru. Obaj postanowili startować z własnych komitetów, a wokół pierwszego z nich rozgorzała nawet spora dyskusja, czy w istocie nie powinien być kandydatem tzw. paktu senackiego w jednym z okręgów w województwie wielkopolskim (gdzie mandat zdobyła poprzednio miejscowa działaczka PO). Platforma jednak nie przedstawiła jednoznacznego stanowiska wobec startu Romana Giertycha.
Borys Budka, szef klubu parlamentarnego KO, na początku tygodnia stwierdził w RMF FM, że Giertych nie jest kandydatem "paktu senackiego". Dość krytycznie odniósł się również do kandydatury Petru, zaznaczając, że jest on członkiem Nowoczesnej i to szef Nowoczesnej Adam Szłapka podejmuje decyzje dotyczące kandydatów. Szłapka tuż po zapowiedzi Petru o jego starcie w wyborach do Senatu zdecydował o... zawieszeniu go w prawach członka ugrupowania.
Budka skrytykował Giertycha i Petru w wywiadzie dla portalu fakt.pl. "Uważam, że te deklaracje to mocny falstart" - powiedział.
"Dwaj moi koledzy, nie powinni ogłaszać publicznie w ten sposób swoich planów, a raczej pozyskać przychylność pozostałych liderów. Tak się to robi w poważnej polityce. Te zapowiedzi były po prostu niepotrzebne"
- ocenił Borys Budka.
Kilka dni temu "Gazeta Wyborcza" na swoich stronach internetowych pisała o przedłużających się rozmowach nad paktem senackim, a konkretnie - nad kilkoma okręgami, gdzie swoich kandydatów chcą wystawić wszystkie opozycyjne partie. Są to przede wszystkim duże miasta, w szczególności Warszawa i Poznań. Opozycja ma liczyć przy starcie w formule paktu senackiego na 65 miejsc w 100-osobowym Senacie.