O tym, że kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi wchodzi w fazę „gorącą”, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale to nie tylko ogólnopolskie debaty z udziałem jak największej liczby kandydatów, wywiady w ogólnopolskich mediach czy niekończące się tournée po całej Polsce. Jak pokazuje sytuacja w regionie, walka potrafi być nie tylko szalenie brutalna, ale także na granicy prawa. Niestety – odpowiedzialne za to służby wydają się być ślepe.
TVP w likwidacji, a działa (dla Rafała)
Wraz z majaczącą już na horyzoncie pierwszą turą wyborów (18 maja) jesteśmy świadkami coraz poważniejszych nadużyć w wykonaniu „grupy trzymającej władzę”. To, co wydarzyło się w Końskich – ewidentny sojusz nielegalnie przejętej Telewizji Polskiej w likwidacji i Platformy Obywatelskiej, które niemal na pewno dopuściły się nadużycia na rzecz komitetu wyborczego Rafała Trzaskowskiego, było przykładem jaskrawym. Fakt wykorzystania publicznych mediów do „pompowania” kandydata PO, brutalne zachowanie ochrony wobec m.in. dziennikarzy Telewizji Republika i szereg innych pomniejszych incydentów powinny być przedmiotem zainteresowania nie tylko Państwowej Komisji Wyborczej, ale prawdopodobnie także prokuratury (o tym, że złamano wewnętrzny regulamin TVP, wspominać nie warto).
To wszystko jednak ledwie przedbiegi przed tym, co może czekać nas za chwilę. Jak ujawnił prof. Sławomir Cenckiewicz, przygotowywana jest poważna operacja dezinformacyjna wymierzona w Karola Nawrockiego, kandydata startującego z poparciem PiS. „W służbach – zwłaszcza ABW – praca nad Nawrockim ruszyła pełną parą. Przygotowują prowokację dotyczącą spraw majątkowych, którą sprzedadzą medialnie jako śledztwo wspólnego zespołu śledczego dziennikarzy X i Y, a w rzeczywistości będzie ona jedynie wykorzystaniem ustaleń i wyjaśnień zawartych w teczce postępowania sprawdzającego” – napisał Cenckiewicz w serwisie X. Historyk zwraca uwagę, że celem tej operacji jest „realizacja prowokacji, zbudowanie fałszywej opowieści o rzekomo funkcjonującej w IPN sieci powiązań parakorupcyjnych”. „Jeśli Nawrocki będzie rósł, to niezależnie od działań służb i różnych operacji prokuratorskich wobec Prezesa IPN i samego IPN, na kilka godzin przed ciszą wyborczą – 17 V (lub wcześniej) – rozważana jest konferencja kontrolerów NIK, którzy ukażą »skalę korupcji w IPN przypominającą fundusz sprawiedliwości Ziobry«” – pisze prof. Cenckiewicz.
Istotnie, to już się dzieje. Bo i „Nawrocki rośnie” i NIK, kierowany przez Mariana Banasia, nie ukrywa, że „zagiął parol” na kandydata prawicy.
Przygotowywany „raport” ma zostać ogłoszony, o czym mówi sam szef Izby, niezbyt przekonująco komentując. „Kontrolę zaplanowaliśmy i rozpoczęliśmy dużo wcześniej. Polityką się nie zajmujemy (…), co to nasza wina, że jest kampania” – mówił Banaś w Polsat News.
Zmiana w sondażach
Może to i nie wina Banasia, ale trudno nie dostrzegać koincydencji. Podobnie jak trudno nie widzieć wzmożenia aparatu propagandowego nie tylko po słabszych występach Trzaskowskiego, ale i po wynikach sondaży, które nareszcie ulegają „urealnieniu”.
Ostatni sondaż Ogólnopolskiej Grupy Badawczej (ośrodek uznawany za względnie rzetelny) pokazuje, że różnica między Trzaskowskim a Nawrockim to ledwo 6 pp. (35,53 proc. do 29,56 proc. na korzyść kandydata PO), a trzeci w konfrontacji Sławomir Mentzen może liczyć na ponad 20 proc. głosów. W tym układzie Trzaskowski nie może być pewny nie tylko zwycięstwa w drugiej turze – jeśli obecny trend się utrzyma, to nawet wygranej w pierwszej turze. Można się więc spodziewać, że „rzucą wszystko”.
Ale to nie tylko te ogólnopolskie, jaskrawe i opisywane w mediach działania. Partia Tuska robi wiele, by także na poziomie samorządów „skręcać” wybory. Przykładem może być skandal z Krakowa, gdzie według relacji tamtejszych dziennikarzy ma dochodzić do łamania lokalnego prawa w taki sposób, by wbrew przepisom wspierać kampanię Rafała Trzaskowskiego. Co ciekawe, prym w tej działalności ma wieść… prezydent miasta Aleksander Miszalski (PO), prywatnie znajomy włodarza stolicy.
Jak ujawnił dziennikarz serwisu „Rynek Krowoderski”, Tomasz Borejza, dwa miesiące przed wyborami urząd Miszalskiego wydał nowe wytyczne dotyczące dozwolonych materiałów wyborczych w Krakowie. I tak na liście materiałów zakazanych znalazły się na przykład banery oraz plakaty, których nie wolno wieszać nawet na… własnych płotach.
Oznacza to, że inaczej niż w całej Polsce zakazane jest na przykład udostępnianie wspieranym kandydatom swojego płotu lub balkonu. Za złamanie przepisu grożą kary administracyjne, aż do kilku tysięcy złotych. Sprawia to, że istotnie nie sposób natknąć się na baner Karola Nawrockiego, Sławomira Mentzena, Adriana Zandberga czy innych kandydatów. Jeśli dodać do tego fakt, że pod Wawelem obowiązuje restrykcyjna uchwała krajobrazowa, zgodnie z którą zakazane są reklamy wielkopowierzchniowe, można powiedzieć, że miasto jest niemal „czyste”.
Właśnie. Niemal. Pomimo tych obostrzeń w Krakowie eksponowane są w ostentacyjny sposób materiały wyborcze – plakaty i banery przedstawiające Rafała Trzaskowskiego. Co dodatkowo zastanawiające, w mediach społecznościowych pojawił się wpis samego prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego wraz z fotografią, na której z uśmiechem na twarzy wiesza on baner kandydata na swoim płocie, zachęcając do tego innych – kolegów i mieszkańców. „TRZASKAMY BANERY” – napisał Miszalski
W razie czego zmieni się prawo…
Borejza dowodzi, że ta bezczelność jest skalkulowana. „Myślę, że Platforma planuje, by zaraz po wyborach interpretację uchwały zmienić lub uznać za niebyłą (tak jak już teraz udaje, że jej nie ma). W ten sposób wstecz można zalegalizować to, co zrobi się w tej kampanii. Decydują o tym w końcu ludzie Miszalskiego, a skoro zmienili to przed wyborami tak, żeby Mentzen i Nawrocki nie mogli wieszać materiałów wyborczych w Krakowie, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by po wyborach zmienili to tak, by wstecznie zalegalizować plakaty i banery Rafała Trzaskowskiego” – pisze dziennikarz.
Niestety, te przypuszczenia nie są bez pokrycia. Krakowska PO i jej otoczenie biznesowo-polityczne są znani ze swego brutalnego działania i metod walki politycznej wykraczających poza przyjęte nawet w tej partii standardy.

Już w kampanii samorządowej w 2024 roku w Grodzie Kraka doszło do wydarzeń, w których na wielką skalę zaangażowano siły i środki wypaczające wynik wyborów – do sieci i na ulice miasta wypuszczono tysiące anonimowych materiałów szkalujących lidera sondaży, niezależnego i liberalnego kandydata Łukasza Gibałę. W jego oczernianie zaangażowany był także aparat propagandowy Platformy Obywatelskiej na czele z hejterską siecią „soku z buraka” i patoinfluencerami, na co dzień nie zajmującymi się przecież lokalnymi sprawami.
Pieniądze na Platformę wpłacali w tym czasie potężni, operujący pod Wawelem deweloperzy, a tworzone na użytek zacierania śladów firmy-słupy organizowały precyzyjnie kierowane do mieszkańców Krakowa kampanie dyfamacyjne. Nie zabrakło także działań kryminalnych, kiedy do domu rodzinnego Gibały włamali się wciąż nieustaleni (mimo ewidentnych poszlak) ludzie, szukając kompromatów na kandydata.
Ostatecznie dzięki tej operacji udało się wepchnąć kandydata niezależnego w walkę nie tylko z „oficjalnymi” przeciwnikami, ale także z armią cieni, pomówień i nienawiści, a wielu krakowian przekonać, że „coś jest na rzeczy’. Można powiedzieć, że Kraków stał się wówczas „poligonem doświadczalnym”, na którym sprawdzano, na co i w jakiej skali można sobie pozwolić. Dziś, wszystko to przeskalowane na poziom ogólnopolski, może okazać się przydatne w kampanii prezydenckiej i jak wynika z przestrogi prof. Cenckiewicza – nie zawahają się tego wykorzystać.
Jedną z odpowiedzi na tego typu akcje może być świadome działanie społeczeństwa obywatelskiego – angażowanie się nie tylko w ruch kontroli wyborów, ale również nagłaśnianie przykładów łamania prawa w kampanii wyborczej. A poza wszystkim – uczestnictwo w wyborach. O tym, że rozpatrywane są scenariusz ich „skręcenia” czy wręcz nieuznania, nie trzeba nikogo przekonywać. Tylko „wielkie zwycięstwo zatrzyma fałszerstwo”. Do tego jednak potrzebna jest ogromna aktywność wszystkich, którzy nie chcą „domknięcia systemu”.