W poniedziałek rząd przyjął projekt "mający umożliwić sądom sprawniejsze rozpatrywanie spraw frankowych". Mowa o kredytach i pożyczkach indeksowanych lub denominowanych do franka szwajcarskiego (CHF) oraz umowach przekształconych w kredyty waloryzowane do CHF. Jak twierdzi resort sprawiedliwości, który stał za przygotowaniem tegoż projektu, ma on wzmocnić pozycję konsumentów w sporach z bankami. Projektowana ustawa ma objąć także sprawy wszczęte i niezakończone przed dniem jej wejścia w życie. A jak to będzie wyglądało w praktyce? Nieco inaczej.
I o tym właśnie mówiła w rozmowie z Polską Agencją Prasową adwokat Karolina Pilawska, która reprezentuje konsumentów w sporach z bankami. Według niech - projektowane przepisy nie przyspieszą postępowań frankowych przed sądami. Jak zauważyła, jej pierwsze i zarazem najdłuższe postępowania trwały ok. 7 lat, a obecnie średnio trwają 2-3 lata.
"Nie potrzebujemy kolejnej ustawy"
Od 2016 roku prowadzę sprawy frankowe i mogę powiedzieć jedno: dziś naprawdę nie potrzebujemy kolejnej ustawy. Umowy pełne niedozwolonych postanowień są eliminowane z obrotu, a kredytobiorcy, po latach walki, wreszcie odzyskują swoje pieniądze. W wielu sądach frankowych widać wyraźne przyspieszenie, a linia orzecznicza jest stabilna i przewidywalna
– oceniła mecenas.
Według niej najwięcej kontrowersji budzi proponowane w projekcie rozwiązanie dotyczące prawa banku do podnoszenia zarzutu potrącenia do końca postępowania apelacyjnego. Jak wyjaśniła, bank wykazuje, że ma wierzytelność wobec kredytobiorcy o zwrot pożyczonego przez niego kapitału. Obecnie zarzut ten podnieść można w odpowiedzi na pozew albo w ciągu dwóch tygodni od wymagalności tej wierzytelności. Zgodnie z projektowaną ustawą ma to być możliwe do końca postępowania apelacyjnego.
– Ta nieograniczona możliwość podnoszenia umożliwia bankom kierowanie przebiegiem procesu, tak by w najlepszym dla nich momencie podnieść ten zarzut. Mam klientów, którzy w sądzie są np. siedem lat. Bank po wejściu w życie tej ustawy podniesie potrącenie – bo może – i skasuje odsetki za te ostatnie siedem lat. To jest kilkaset tysięcy złotych dla klienta
– wskazał Pilawska.
Jak doprecyzowała, w praktyce może to oznaczać, że wygrana kredytobiorcy, który latami walczył w sądzie i pokrywał koszty z tym związane, może ulec obniżeniu „jednym pismem banku”. – W ten sposób banki oszczędzą miliardy złotych na odsetkach, które zgodnie z dotychczasową linią orzeczniczą należały się konsumentom – podkreśliła prawniczka. Jej zdaniem przepis ten „de facto nagradza banki za przewlekanie spraw”, a banki otrzymają dzięki niemu „potężne narzędzie, które czyni ich przegraną znacznie mniej bolesną”.
Mecenas odniosła się też do zawartej w projekcie zasady, zgodnie z którą jeśli w ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie przepisów strona sporu, np. bank lub konsument, cofnie pozew, apelację albo skargę kasacyjną, to sąd zwróci jej połowę uiszczonej opłaty sądowej. Pilawska stwierdziła, że choć formalnie przepis ten dotyczy każdej strony, to w sprawach frankowych banki częściej składają i wycofują zaskarżenia. – To one w praktyce dostaną więc premię, której koszt poniesie Skarb Państwa, a więc my wszyscy, podatnicy – podkreśliła.
Co będą mogły zrobić banki?
W ocenie adwokat może to doprowadzić do sytuacji, w której banki „masowo wnoszą apelacje, a gdy widzą, że sprawa jest przegrana – wycofują je i odzyskują połowę wpisu”. – Spór wcale się nie kończy, bo proces toczy się dalej z inicjatywy konsumenta, tyle że państwo dokłada do wycofania się silniejszej strony. To nie jest żadna realna „zachęta do polubownego zakończenia sporu”, jak twierdzi rząd, bo konsument rzadko cofa apelację, zwykle broni korzystnego wyroku – dodała.
Zdaniem Pilawskiej usprawnienie rozpoznawania spraw frankowych wymagałoby innych działań. – Zwiększenia liczby etatów sędziowskich, realnego wsparcia kadrowego dla sądów, przede wszystkim w postaci asystentów sędziego i pracowników sekretariatów. To właśnie te elementy – a nie kolejne ustawy – są kluczowe, by sprawy konsumenckie były prowadzone szybciej, sprawniej i w duchu ochrony praw obywateli – podsumowała.