Wybory to nie wszystko – prawdziwym testem demokracji jest właśnie zmiana władzy. Stawiam tezę, iż większość koalicji rządzącej w Polsce nie spełnia tego kryterium - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Każda kolejna konwulsja, w którą wpadają tzw. ciała śledcze Tuska, może wywoływać rozbawienie, ale warto spojrzeć na te wydarzenia z innej strony. W sprawie tzw. przesłuchania ministra Zbigniewa Ziobry widzieliśmy ludzi intelektualnie ułomnych. Trudno, naprawdę, użyć innego określenia. Ale jednocześnie wyzutych z wszelkich etycznych zahamowań. A to bardzo niebezpieczne połączenie. Należy zakładać, iż osoby tego pokroju – a przecież na takich właśnie opiera się dzisiejsza elita rządząca – postawione przed perspektywą konsekwencji za swoje czyny, mogą przekraczać wszelkie granice. I dopuszczać się działań, które dziś możemy naiwnie uznawać za niemożliwe. Warto zadać pytanie, czy w obecnych okolicznościach w naszym kraju możliwe jest jeszcze pokojowe przekazanie władzy, które stanowi przecież istotę demokracji. Wybory to nie wszystko – prawdziwym testem demokracji jest właśnie zmiana władzy. Stawiam tezę, iż większość koalicji rządzącej w Polsce nie spełnia tego kryterium. Nie byłaby w stanie zaakceptować negatywnego dla siebie werdyktu wyborczego obywateli. Sama jego perspektywa powoduje u niej działania godzące w istotę demokracji i będące czystym bezprawiem. Środowisko polityczne premiera Tuska osuwa się w przestępstwa. Oczywiście w tym procederze czuje asekurację sił zewnętrznych i wierzy, iż ona w ewentualnym momencie kulminacyjnym okaże się decydująca. Ale to tylko wzmacnia tezę, iż dziś główne zasady demokratycznego państwa prawa albo przestały obowiązywać, albo są niezwykle wątpliwe. I właśnie z tego powodu tocząca się kampania prezydencka będzie inna niż poprzednie.
Nawet inna od tej zakończonej pierwszym zwycięstwem Andrzeja Dudy. Wówczas oczywiście mieliśmy do czynienia z potworną nierównowagą medialną, ale nie było realnej groźby instytucjonalnego zablokowania wyborów czy wprowadzenia uzurpatora do pałacu prezydenckiego. A dziś stoimy przed takim zagrożeniem. W takiej sytuacji decydująca może być tylko jedna siła: obywatele. Tylko ich sprzeciw i ich gotowość zaangażowania się w obronę demokracji zdecydują o tym, czy ewentualna próba obalenia ustroju Polski (do tego to się przecież sprowadzi) okaże się skuteczna. Nie plakaty, nie banery wyborcze, lecz wyzwolenie społecznych emocji nakierowanych na powstrzymanie bezprawia zdecyduje o przyszłości naszego państwa.