Telewizja Republika ujawniła w poniedziałek, że morderca działacza PiS Marka Rosiaka - Ryszard Cyba wyszedł na wolność. Zabójca odsiedział w więzieniu 14 lat, choć - zgodnie z wyrokiem - o przedterminowe zwolnienie miał możliwość ubiegać się dopiero po ukończeniu 90. roku życia. Nieoficjalnie został zwolniony z powodów zdrowotnych.
Sprawę skomentował na antenie Telewizji Republika Michał Woś. Polityk w poprzednim rządzie nadzorował m.in. kwestie więziennictwa.
"Przyznam, że takie przypadku nie pamięta. To są jakieś rzeczywiście skrajne przypadki. Przecież więzienia dysponują oddziałami szpitalnymi, oddziałami geriatrycznymi. Mamy w Polsce kilkuset "dożywotniaków" i te osoby, nawet, jeżeli chorują, nawet, jeżeli są w podeszłym wieku - dopóki sąd nie zdecyduje - są pod opieką Służby Więziennej, wykonują tą karę. Na tym polega przecież kara dożywotniego więzienia"
– oznajmił.
Woś poinformował, że w Zakładzie Karnym w Czarnem, w którym przebywał Cyba jest właśnie oddział szpitalny i geriatryczny. - Nawet gdyby, ktoś był chory, nawet, gdyby sąd zdecydował, że należy go wypuścić, to jest instytucja z Kodeksu karnego przerwy w karze. W tym przypadku nie mamy przerwy w karze, bo przerwa w karze musiałby być określona do jakiegoś konkretnego terminu. Tutaj mamy instytucję absolutnie bardzo rzadko spotykaną - zawieszenie postępowania wykonawczego - wskazał.
Tylko dwa przypadki...
Wyjaśnił, że zawieszenie postępowania wykonawczego następuje w dwóch przypadkach. Pierwszy, to gdy osadzony ucieknie z więzienia i nie da się ustalić, gdzie on jest. Drugi to przypadek choroby psychicznej, ale jak dodał polityk, zdecydowanie częściej korzystana jest w tej opcji przerwa w karze.
Dodał, że o zawieszenie postępowania wykonawczego decyduje sąd, a wnioskować o to może sam osadzony, prokurator, lub administracja Zakładu Karnego. - W naszych czasach była taka polityka penitencjarna prowadzona, że nie było możliwe nadużywanie tego kodeksowego artykułu. Tylko w skrajnych przypadkach ktoś, kto powinien siedzieć w więzieniu był wypuszczany na leczenie, bo były przypadki, że ktoś, kto wyszedł na przepustkę zamordował i to jest wtedy odpowiedzialność państwa polskiego - stwierdził.
"Wiemy o tym, że w ministerstwie sprawiedliwości za sprawy związane z polityką penitencjarną wzięli się skrajni liberałowie, pani Maria Ejnchart, która bezpośrednio za to odpowiada, która wielokrotnie mówiła o priorytecie resocjalizacji, priorytecie traktowania osadzonych. My stawialiśmy na bezpieczeństwo, na konkrety"
– zauważył.
Co to za sygnał do społeczeństwa?
Zaznaczył, że obecnie w areszcie jako "więzień polityczny" przebywa Dariusz Matecki, a tutaj mamy "osobę, która zamordowała z zimną krwią, wyłącznie z motywów politycznych, mamy zbrodnie z ohydną zbrodnią, motywowaną politycznie, która powinna się spotkać z najwyższą formą kary. Z taką formą się spotkała, ale mamy tu element wykonawczy".
"Co to za sygnał do społeczeństwa, że ktoś taki po 14 latach wychodzi z kryminału... i co? Dalej może atakować, chodzić wolno, podjąć jakieś leczenie w tym, czy innym zakładzie psychiatrycznym?"
– mówił.
- Nie wierzę, że o tej sprawie nie wiedział Donald Tusk, nie wierzę, że nie wiedział o tym Adam Bodnar, nie wierzę, że nie wiedziała o tym odpowiedzialna za więziennictwo wiceminister sprawiedliwości pani Ejnchart. Oczywiście, procedura jest taka, że to sąd podejmuje decyzję, ale pamiętajmy, to administracja więzienna opiniuje, te wnioski przekazuje do sądu [...] i na co dzień współpracuje z sądem penitencjarnym, sądem wykonawczym, który te postępowania nadzoruje - zazanczył.
"Dla mnie to jest ewidentne, że jest to sygnał polityczny. Nawet, jeżeli jest to decyzja sądu, to pamiętajmy, co Bodnar robi z sądami - wymienia prezesów sądów, układa składy orzekające pod siebie, za nic ma praworządność i steruje de facto sądami ręcznie [...] więc pod tym względem naprawdę uważam, że nie ma przypadków"
– skwitował.