Mija niemal rok od czasu, gdy medialno-polityczna opozycja zaczęła straszyć apokalipsą, jaka miała spaść zimą 2022/2023 na niedogrzanych i pozbawionych węgla Polaków. W rzeczywistości jeszcze tej jesieni ludzie na wsiach i w miastach trzymają w piwnicach i składach opał, który kupili dzięki dodatkowi węglowemu. Każda antypisowska opowieść, która zapowiadała gospodarczy i społeczny armagedon, rozpadła się w proch i pył.
Donald Tusk w Ełku znów próbował tumanić Polaków i Polki, że PiS to zagrożenie dla bezpieczeństwa militarnego i ekonomicznego kraju. I w tej sprawie nie jest oryginalny – usiłuje przejmować wszystkie tematy, które do debaty publicznej wprowadziła Zjednoczona Prawica. I pasożytuje na nich, korzystając z najróżniejszych emocji społecznych, które pojawiły się w czas pandemii i wojny. Miliony wyborców mają świadomość, że to brudne triki polityka, który nie miał za grosz wrażliwości społecznej w czasach swoich rządów. Dziś chodzi jednak o to, by nieprzekonanym przypomnieć fakty.
Mniej więcej rok temu TVN zaczął nakręcać spiralę histerii: „w Polsce zabraknie węgla, będzie zimno i drogo”. Niestrudzeni dziennikarze lewicowo-liberalnych mediów, którzy przez dekady mieli w głębokiej d... Polskę małomiasteczkową, wiejską, mniej zamożną, nagle ruszyli w kraj w poszukiwaniu potencjalnych ofiar PiS-owskiej drożyzny i PiS-owskich chłodów. Rząd zrobił co mógł – ruszyły dostawy ze świata, porty ledwo nadążały z przeładunkiem. O to też ciskała się totalniacka opozycja. A tu pech: nie dość, że opał zaczął stopniowo trafiać ze składów węglowych do domów, to rząd wprowadził dodatek węglowy.
Przypomnę – dodatek węglowy wysokości 3000 złotych był wypłacany w 2022 roku gospodarstwom domowym, których źródłem ogrzewania był węgiel. I tutaj rzecz wymowna. Kilka dni temu rozmawiałem z mieszkańcem jednej z wielkopolskich wiosek, który powiedział: „poczekałem z tym dodatkiem do marca 2023 roku i kupiłem polski węgiel na kolejny sezon”. „Inni też tak robili. Ludzie wciąż mają w piwnicach ten pisowski węgiel” - dodał. Zaśmiałem się, bo chłopska zaradność to chłopska zaradność. Ale pomyślałem: przecież to kolejny powód, dla którego PiS jest wciąż partią z największym w Polsce elektoratem. Wbrew propagandzie kryzysu lejącej się w roku wyborczym na rządzących z niemal każdej strony.
I dadzą to ludziom odczuć To jest bardzo ważny wątek – propaganda kryzysu była jednym z głównych oręży opozycji. Nie załamała notowań PiS, ale próbowała je nadkruszyć. To ostatni moment, żeby uświadomić Polakom i Polkom, że do władzy chcą wrócić ludzie, którzy cenią wyłącznie Leszka Balcerowicza. I jego terapię szokową. Kto ma złudzenia, że opozycja u władzy będzie się troszczyć o zwykłych ludzi, ten szybko zostanie odesłany z niczym na szczaw. I mirabelki. A na drogę dostanie kopniaka w siedzenie, że „piniędzy nie ma i nie będzie”.
Bo to PiS stało się przez lata partią ludową. Jako przeciwników ma partie egoizmu bogatych i uprzywilejowanych z PO i socjalnego frazesu lewicy, najwrażliwszej na los zwykłych ludzi, gdy nie rządzi. Kradną i się nie dzielą – tyle wynika z ich dziejów. Patrząc na interesy zwykłych ludzi – tylko PiS jest dla nich alternatywą. Partią nie bez grzechów, ale doskonale świadomą tego, że wolny rynek nie jest lekarstwem na całe zło. Że tzw. rozdawnictwo i socjal pomagają ludziom w trudniejszych czasach nie tylko zjeść rybę, ale chwycić za wędkę. Platforma tak naprawdę nigdy nie miała dla ludzi ani ryby, ani wędki. Mieli tylko pogardę i przywileje dla swoich. I to wróci, gdy będą rządzić, bo zaplecze Tuska nie zmieniło się ani trochę. Kto chce się o tym przekonać, niech w przyszłości gorzko nie płacze, że znów był głupi.