Żurek jednego dnia w Warszawie, Krakowie i Kijowie?
W październiku 2015 r. miały zapaść trzy wyroki Sądu Okręgowego w Krakowie, tyle że wydający je sędzia Żurek przebywał wówczas - jako członek KRS - nie tylko w Warszawie, ale również... w Kijowie.
Z kolei na początku października 2017 r. był m.in. w niemieckim Naumburgu, a 3 października wydany został z jego udziałem wyrok w Krakowie. Portal Niezalezna.pl dotarł do miażdżącego uzasadnienia postanowienia sądowego, nakazującego wszczęcie postępowania w sprawie okoliczności wydania kilkudziesięciu orzeczeń z udziałem Waldemara Żurka, dzisiaj ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
Szczegóły w tekście: Żurek, przebywając w Warszawie i Kijowie, wydał trzy wyroki w Krakowie. Do tego zażądał zwrotu kosztów podróży
Minister sprawiedliwości został zapytany o naszą publikację podczas dzisiejszej konferencji prasowej.
"Pytanie dotyczące sytuacji w Sądzie Okręgowym w październiku 2015 roku w Krakowie. Z uzasadnienia postępowania sądowe możemy dowiedzieć się, że w świetle zgromadzonego materiału dowodowego niemożliwym jest, aby przebywając w Warszawie, Krynicy-Zdroju czy Kijowie, sędzia Żurek mógł wydać wyroki w Krakowie. Chodzi o trzy wyroki wydane przez pana"
– pytał reporter Republiki Michał Gwardyński.
Pokrętne wyjaśnienia Żurka. "Sprawa była wyjaśniana"
Szef resortu sprawiedliwości w odpowiedzi wskazał, że "ta sprawa była wyjaśniana".
"Państwo o tym świetnie wiecie. Zarówno rzecznicy ministra Ziobry jak i prokuratura ministra Ziobry miała 8 lat na wyjaśnianie. Prowadzono tzw. śledztwa trałowe wobec mojej osoby. Ta sprawa jest prawnie według mnie czysta. Tam buła sytuacja niezwykle dziwna, że wtedy, kiedy chciano znaleźć coś nam nie przyjęto jakąś zbitkę myślową, że jak sędzia Żurek pracuje w Krajowej Radzie Sadownictwa w danym tygodniu w Warszawie, to nie bywa również w Krakowie. Nie chcę Państwu opisywać, jaką miałem wtedy sytuację rodzinną i ile razy po zakończeniu posiedzenia Rady udawałem się do Krakowa. Musicie też Państwo wiedzieć, że sędziowie wydziałów cywilnych orzekają zarówno na posiedzeniach jawnych jak i na rozprawie. Szereg rozstrzygnięć jest wydawanych w gabinetach sędziowskich, a decyzje podejmowane są w różnych porach dnia"
– powiedział Żurek.
Dodał, iż "na tą okoliczność była przesłuchiwana w sądzie w Katowicach pani Dagmara Pawełczyk-Woicka".
"Wszystko jest w dokumentach. Ja mogę też napisać, że pan był w jakimś miejscu i proszę mi udowodnić, że pan nie był. W Polsce mamy system, że trzeba najpierw udowodnić komuś winę, a nie niewinny ma udowadniać niewinność. To dotyczy także sędziego"
– wskazywał.
Następnie Tomasz Grodecki, dziennikarz Niezalezna.pl, przypomniał Żurkowi, że Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej w dalszym ciągu wyjaśnia tę sprawę.
"Ma pan dar bilokacji? Proszę wyjaśnić dokładnie tą sprawę, a nie zbywać. Pan jest prokuratorem generalnym i cały czas w WSW jest prowadzona ta sprawa decyzją sądu"
– pytał nasz dziennikarz.
Żurek odparł, że "z dokumentów, jakie sprawdzał, i proszę pamiętać, że tam były składy w wielu przypadkach wieloosobowe i rzecznicy nie uruchamiali procedury dyscyplinarnej czy nie kontynuowali wobec osób, które były ze mną w składach".
"Żadna z tych osób nie miała także zarzutów. Pytanie: dlaczego kilkunastu osobom rzecznik nie dopatrzył się winy, ale dopatrywał się winy w moich działaniach? Co do sprawy mojego wyjazdu w delegację, to jak pan sobie sprawdzi dokumenty, kiedy wróciłem z Kijowa i jaka jest data orzeczenia, to spotkamy się na następnej konferencji. My te dokumenty pokażemy panu, jakie są daty"
– oświadczył.