Termin „białe kołnierzyki” powstał w Stanach Zjednoczonych, w latach pięćdziesiątych XX wieku. Oznaczał on ludzi, którzy nigdy nie imali się pracy fizycznej – urzędników, biznesmenów, prawników etc. W odróżnieniu od niego powstał też termin „niebieskich kołnierzyków”, którym określano – przeciwnie do poprzedniego – ludzi, którzy zarabiali na chleb pracując fizycznie. A nawet zaistniał termin „różowe kołnierzyki” – zarezerwowany dla branż zawodowych typowo kobiecych. Oto jednak „białe kołnierzyki” wróciły do przestrzeni publiczno-politycznej w czasie kampanii wyborczej do polskiego parlamentu. Bo oto w białych koszulach zaczęła pokazywać się, niczym w unifikującym w równe, posłuszne szeregi, mundurze, Koalicja Obywatelska - pisze dla niezalezna.pl Tomasz Łysiak.
Jednym z liderów na listach „partii białych kołnierzyków” został nawet Bogusław Wołoszański. Jemu akurat start z „umundurowanej” na biało formacji pasuje – sam swego czasu współpracował ze służbami resortowymi, a nawet literki KO mu pasują. W końcu można je rozszyfrować zarówno, jako „Koalicję Obywatelską”, jaki i… (co zauważył prof. Cenckiewicz), jako „Kontakt Operacyjny”. Pasuje, jak ulał.
W biały mundur odział się także przywódca Agrounii, Michał Kołodziejczak, stając się tym samym chłopskim listkiem figowym, dla Donalda Tuska – bo przecież, jako chłop zajmował się głównie pracą fizyczną. I w ten sposób dołączając do partii białych kołnierzyków miał przykryć te miejsca, w których król Brukseli jest nagi, czyli na wsi właśnie. Kłopot w tym, że kumple Kołodziejczaka, jak zobaczyli, że się szef Agrounii stusksił całkiem i zarzucił białą koszulę na grzbiet, to zaraz mu rzucili w twarz, że się zachował, jak jeden apostoł, co się nazywał, jak wizjer w drzwiach.
Ale jest przecież nić wspólna. Tusk był królem w Unii, a Kołodziejczak w Agrounii. Unia z unią, jak głosi czwarta zasada eurodynamiki, dąży zawsze do unii. I tak mogli razem już ze sceny machać do ludu i podkasywać białe rękawy.
A właśnie – mała porada… Te rękawy białych koszul trzeba podkasać. Wtedy dopiero jest klimat, że król zszedł z tronu, żeby paziom wytłumaczyć, że on co prawda siedzi na górze złota od lat i zajmuje się ciężką robotą polegająca na machaniu berłem, ale przecież to wymachiwanie to jest okupione ciężkim kosztem zmęczenia pracą dla ojczyzny.
Teraz tylko patrzeć, jak pójdzie odpowiedź ze strony PiS-u: „jak wy jesteście partią białych kołnierzyków i koszul” to my będziemy „partią błękitnych koszul”. I od razu byłoby bliżej ludzi, którzy pracują fizycznie. W starciach telewizyjnych od razu można by rozpoznać, kto z której partii siedzi w studio. Kołnierzyki białe lub różowe (czy też nawet tęczowe)? – opozycja. Kołnierzyki błękitne – prawica. Od razu łatwiej by człowiekowi było wyprać na jesieni… Przepraszam, wybrać.