Dziennikarze mają oczywiste prawo ujawniać wszelkie fakty dotyczące kandydatów na prezydenta Polski. Natomiast antypolska akcja polegała na drastycznym naruszeniu proporcji: sprawę niewielkiej wagi dotyczącą Karola Nawrockiego potraktowano jako godną niekończącego się medialnego serialu mającego zdecydować, kto będzie głową państwa. Za to poważne afery jego głównego kontrkandydata jako nie zasługujące nawet na wzmiankę. Ktoś powie, że media często te proporcje naruszają. Zgoda, tylko że nie jako jeden walec działający pod dyktando służb specjalnych, w obcym interesie, gdy niemal wszystkie media lansują identyczny przekaz, świadomie pomijając wszystkie nie pasujące niego fakty i kontrargumenty. Wtedy jest to po prostu najbardziej drastyczny z możliwych atak na demokrację.
Witajcie w reality show
Istotą tego oszustwa jest zamiana dyskusji o polityce, którą obóz Trzaskowskiego by przegrał, na reality show. Autorzy scenariusza zakładają, że duża część Polaków nie szuka w mediach informacji, a niekoniecznie ambitnej rozrywki. By wprząc reality show do takiej akcji, trzeba dysponować potężnymi narzędziami wpływu. Same media byłyby za słabe do jej przeprowadzenia. Ona jest w stanie zniszczyć prawie każdego, ale jej dysponenci nie mogą stosować jej zbyt często, bo się zdewaluuje.
Ostatnio taki eksperyment na Polakach przeprowadzono 15 lat temu. Powodem jego wprowadzenia w życie przez jądro ciemności III RP była obawa o to, że po Smoleńsku elity III RP zostaną zdmuchnięte ze sceny na zawsze. I oto kamery trzech największych telewizji ustawiono w jednym miejscu - na Krakowskim Przedmieściu. A tam wśród modlących się pojawiły osoby wyglądające na niepoczytalne: drąca się wariatka, typ wykrzykujący o terrorystach medialnych, gangster-gwałciciel i wciągana w spektakl pijana młodzież. To był Big Brother z wielomilionową publicznością, ciągnięty tygodniami, we wszystkich głównych programach informacyjnych. Po co? By ośmieszyć szukanie prawdy o Smoleńsku. Niech ludzie widzą, że szukają jej tylko ześwirowani, groteskowo agresywni staruszkowie, wyśmiewani i poniżani przez młodzież. Dziś wiemy, że na ten efekt pracowały osoby podstawione – kobieta przykuwająca się do krzyża pojawiła się później z suflerką Bronisława Komorowskiego, a z Ryszardem Kaliszem Andrzej Hadacz, według IPN zarejestrowany jako TW Matka. To nieprawdopodobne, ale cel tamtego Big Brothera został zrealizowany (…)
Wojeryzm i odzieranie z godności
Celem politycznego Big Brothera jest zawsze zakrzyczenie spraw najważniejszych. Jądro ciemności III RP uruchamia to show, gdy dochodzi do przekonania, że innymi metodami nie wygra. Narzędzia rodem z masowej rozrywki służyć mają przykryciu tematu bardzo ważnego dla milionów ludzi, ale niewygodnego dla reżyserów spektaklu. Teraz owo jądro ciemności uznało, że ryzyko, iż likwidacja demokracji w Polsce zostanie utrudniona przez zwycięstwo Nawrockiego, jest duże.
Na czym polega metoda na Big Brothera? Czy różni się od dziennikarstwa? Istotą jest użycie w politycznej kampanii potężnych narzędzi znanych nam z przemysłu rozrywkowego. Przypomnijmy, że pierwsza edycja programu Big Brother miała w Polsce średnią oglądalność 4,2 miliona. Bohaterowie Big Brothera odzierani byli z prywatności, widzieliśmy ich romanse, przekleństwa, oszustwa, intymne sytuacje. Wszystko to, czego na co dzień się wstydzimy. I tak codziennie, przez kilka miesięcy.
Takie odzieranie z godności widzieliśmy 15 lat temu na Krakowskim Przedmieściu. Było tam wszystko, co ma budować oglądalność, poprzez żerowanie na najniższych ludzkich instynktach: poniżanie ludzi, w tym oddawanie na słabszych moczu, wulgaryzmy, prymitywne dowcipy, szarpanina, agresja, podstawione osoby robiące wrażenie chorych psychicznie.
Kamery trzech największych telewizji można było ustawić gdziekolwiek. W normalnym państwie służyłyby dziennikarzom do prowadzenia śledztwa życia na temat śmierci prezydenta, do wywiadów z ekspertami, do pokazania, że w Rosji jakiekolwiek śledztwo jest fikcją itp. Jednak a jakichś powodów te kamery non stop, miesiącami, śledziły małą grupkę ludzi (…).
Te metody nie są nowe, tylko w czasach kultury masowej zyskały szersze możliwości oddziaływania. Ten mechanizm żerowania przez media na skłonności ludzi do „wojeryzmu”, czyli podglądactwa tak opisywał niegdyś w paryskiej „Kulturze” Jan Ulatowski: „Inteligentny czytelnik prasy zdegenerowany zostaje do roli „voyeur’a”. Nie tworzy on opinii, ale współpracuje czynnie w jej zatajeniu”.
„Pan Jerzy” jak Gulczas z Big Brothera. Tak chcą nam ukraść Polskę
Te samą metodę zastosowano w sprawie „Pana Jerzego”, z którego, według tabloidowego schematu, uczyniono synonim zwykłego człowieka, który miałby być oszukany i skrzywdzony przez złego, wpływowego polityka. To był właściwie cały przekaz, wokół którego budowano trwający wiele dni serial. Emitowano kolejne odcinki Big Brothera. Odnajdowano „pana Jerzego” w domu pomocy społecznej. „Znaleziono” jego opiekunkę z pomocy społecznej. Najważniejszym newsem na portalach było też odnalezienie jego rodziny, co było kuriozalne o tyle, że nie miała ona nic do powiedzenia, bo nie miała z nim kontaktu od 42 lat. Mimochodem pojawiały się informacje niekorzystne o „panu Jerzym”, który oprócz tego, że jest chory i ma 80 lat, nie płacił alimentów no i wpadł w nałóg powszechnie znany Polakom. Idealny bohater Big Brothera.
O tym, że za tym scenariuszem stoi ABW świadczyło wcześniej wiele poszlak, ale ostatecznie wygadała się Renata Grochal w audycji na antenie Trójki. W trakcie rozmowy wypaliła: „oświadczenie, która Interia ujawniła, jest właśnie z postępowania sprawdzającego, które przechodził w 2021 roku…”.
Ważnym elementem Big Brothera jest pojawianie się wśród jego uczestników osób działających pod fałszywą flagą. Dlatego media z żelazną dyscypliną pomijały fakt, że w spektaklu pojawił się nowy Andrzej Hadacz, czyli opiekunka „pana Jerzego” Anna Kanigowska. Jak wykryli internauci, to hejterka zarzucająca wcześniej kłamliwie Nawrockiemu, że „zmajstrował bobasa 16-latce... Prawdziwy prawak i katolik”, wspierająca strajk kobiet, którą prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz odznaczyłą „Złotą Malwą.”
Osoby biorące udział w takich reality show często nie grzeszą inteligencją, bo inaczej nie pasowałyby do przydzielonej im roli, dlatego Kanigowską przyłapano na wpisie odnoszącym się do skierowanych do niej pytań dziennikarzy: „Czy ktoś ma niedrogiego prawnika z którym mogłabym skonsultować odpowiedzi, żeby dodatkowo się nie pogrążyć?” (…)
Czy udowodnimy, że nie jesteśmy już „Doliną nicości”?
Bardzo mądry wpis na temat tego, co nam zafundowano znalazłem pod dyskusją o debacie prezydenckiej Republiki na Kanale Zero:
„Te ataki na mieszkanie Nawrockiego to test na inteligencję Polaków! Przez te 28 m kw. możemy jako państwo się totalnie pogrążyć. Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć, że gdyby nie Karol Nawrocki to p. Jerzy byłby eksmitowany? Że Nawrocki temu człowiekowi pomógł i nie było tu żadnych chamskich intencji tak chętnie przypisywanych mu przez Onety i inne niemieckie gadzinówki. Człowiek zadłużył mieszkanie przez alkoholizm, a po wykupieniu mógł w nim dożywotnio mieszkać i Nawrocki opłacał mu czynsz. Miał do tego załatwioną opiekę z MOPR-u. To, że człowiek, który wymaga już absolutnie opieki 24h na dobę trafia do DPS chyba nikogo tutaj nie dziwi. Nawrocki miał się zwolnić z pracy, żeby mu zmieniać pieluchy? Wszyscy, którzy nie zagłosują przeciw Trzaskowskiemu w tych wyborach, zagłosują za oddaniem ostatnich ważnych kompetencji suwerennego państwa i za szalonymi lewackimi pomysłami jak pakt migracyjny rozwalenie polskiego rolnictwa przez umowę Mercosur czy utratę możliwości decydowania o tym gdzie będzie walczył polski żołnierz”.
Taka jest stawka tej rozgrywki. I jeszcze jedno. Użycie broni atomowej przez potężne lobby dawnego państwa totalitarnego po Smoleńsku, zmieniło polskie dziennikarstwo. Autorytety spadły z piedestału, zaczął się podział. Dziś okazało się, że mimo zmiany pokoleniowej owo jądro ciemności III RP nadal pozostaje silne i schematy opisane przez Bronisława Wildsteina w powieści „Dolina nicości” nadal potrafi uruchomić. Ale my też jesteśmy silniejsi i najbliższe tygodnie zdecydują, czy udowodnimy im, że potężne mechanizmy, które uruchomili przeciwko Polsce, są jednak za słabe, by pokonać obóz niepodległościowy. No to do boju, wszystko zależy od nas!
Cały artykuł w tygodniku Gazeta Polska, w kioskach od 14 maja 2025
Już jest, najnowszy numer tygodnika #GazetaPolska!
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) May 14, 2025
Obejrzyj spot i zobacz co przygotowaliśmy.
Zobacz więcej 🫵🏻na https://t.co/OnIeddfVvX oraz w wygodnej prenumeracie dostępnej na https://t.co/4iBN2D7fFX pic.twitter.com/51MzEjSPQM