Orbán może i upraszcza, ale traktuje to, co mówi, zupełnie serio. Stawia diagnozę, a potem rozwiązuje problem. Jak na tym tle wygląda działanie polskich władz? Zgoła odmiennie. Przeważnie kończy się na gadaniu lub finalnym wycofywaniu się z działania, jak ostatnio w przypadku ustawy degradacyjnej. I to jest zasadnicza różnica. Gdyby Orbán obiecał mi konia z rzędem, wiedziałbym, że już jestem o niego bogatszy. Gdy obiecuje PiS, to niestety takiej pewności nie mam, bo np. w Pałacu Prezydenckim ktoś może dojść do wniosku, że sprawiedliwiej jest jeździć na osłach. To drobna, ale i zasadnicza różnica.