Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Katarzyna Gójska: Trzeba wymagać od Tuska, a nie wchodzić w jego grę

Jako społeczeństwo musimy się nauczyć odporności na rosyjskie prowokacje – dziś jeszcze jej nie nabyliśmy. Ale ten proces nie zakończy się sukcesem, jeśli instytucje państwa odpowiedzialne za bezpieczeństwo same będą uznawać obywateli za idiotów lub w najlepszym wypadku tchórzy - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".

Występ rzeczniczki Kierwińskiego przejdzie do historii. Historii najgłupszych akcji informacyjnych. Opowieści o własnej histerii, ewentualnych ucieczkach Polaków czy strachu to naprawdę żenujący pokaz nie tylko braku profesjonalizmu, lecz po prostu braku rozumu. Ale w tym przypadku ma zastosowanie powiedzenie: jaki pan, taki kram. Bo przecież wynurzenia pani rzeczniczki to pokłosie decyzji politycznej, której celem było odcięcie Polaków od informacji o realnym zagrożeniu. To ciągłe traktowanie nas „z góry” przez rządzących naprawdę przekracza już nie tylko granice stosowności, lecz także jest szkodliwe. Podkopuje – i tak ograniczone u większości z nas – zaufanie do państwa, do jego komunikatów. Efektem takich akcji jest przekierowanie uwagi ludzi na media społecznościowe, nawet wówczas, gdy informacje będą zgodne z prawdą i poprawne. To nie rzetelna, podana na czas instrukcja sieje panikę i toruje drogę fake newsom, lecz brak informacji i infantylne tłumaczenie. Żyjemy w niebezpiecznych czasach – to banalna ocena. Ale wszyscy musimy sobie uświadomić, iż robi się coraz gorzej, a nie coraz lepiej. Atak na Polskę był kolejnym sygnałem wskazującym na to, iż Moskwa podjęła działania fizyczne zmierzające do destabilizacji naszej części Europy. To nie żadne testowanie. To akt agresji i on będzie miał kontynuację, tym bardziej że na czele kontrwywiadu wojskowego stoją ludzie, wobec których nie można mieć najmniejszych złudzeń, iż są w stanie przeciwdziałać rosyjskiej aktywności w naszym kraju. Typy od tajnych popijaw ze służbami Putina. Gość – szef SKW – twierdzący, że nie pamięta, by uczestniczył w konferencji naukowej z członkiem partii Jedna Rosja, choć wydarzenie miało miejsce zaledwie kilka lat temu i obaj byli w gronie współorganizującym konferencję. 

Skoro Stróżyk nie pamięta putinowców kręcących się otwarcie w jego otoczeniu, to jakim cudem chce ich rozpoznać, gdy będą knuć po raz kolejny przeciw naszemu państwu? Nie przyjmuje również nawoływań o jedność w sprawach bezpieczeństwa. Owszem, musimy być jako państwo zjednoczeni, by skutecznie udaremniać ataki wroga, ale wezwanie do jedności nie może być pomysłem na uciszanie zasadnej i merytorycznej krytyki. Jesteśmy zgodni, że Rosja jest śmiertelnym wrogiem Polski, ale z tej zgodności muszą wypływać konsekwencje. Jedną z nich jest zaprzestanie łamania prawa przez rząd RP. Kolejną wycofanie się z nielegalnych działań wymierzonych w opozycję i niezależne wobec koalicji 13 grudnia media. Następnym – wycofanie ze służb funkcjonariuszy spiskujących z ludźmi FSB lub takich, którzy na pytanie o kontakty z osobnikami ze Wschodu dostają nagłego ataku demencji. Ekipa Tuska i on sam muszą zaprzestać sabotowania relacji transatlantyckich oraz nielegalnego używania służb do walki politycznej – choćby tej, której jesteśmy świadkami wobec szefa BBN. Na dziś to wygląda tak, że w chwili niebezpieczeństwa premier i jego otoczenie postanowili wpuścić opozycję w kanał narodowego pojednania, którego celem nie jest żadna realna współpraca, lecz podzielenie się odpowiedzialnością za ewentualne tragedie i kłopoty. 

Przepraszam za mocne słowa, ale trzeba być idiotą, by ładować się w niego, bo nie tylko nie przyniesie to korzyści, lecz także zwiększy zagrożenie dla Polski. Ta ekipa musi być pod presją, by w końcu zacząć działać w interesie naszego kraju. Tusk nie może być poklepywany po plecach, gdy przestaje ubliżać opozycji, bo to nie jest wyczyn godny pochwały. Trzeba od tej władzy wymagać czynów, a nie dawać jej kredyt zaufania. 

Źródło: Gazeta Polska